sobota, 23 czerwca 2012

XIV

Przebudziwszy się, otworzyłam powiekę. Znajdowałam się w nieznanym dla mnie wcześniej pomieszczeniu. Rozejrzałam się wokół. Ściany były koloru oceanu, a jedną z nich pokrywała czarna tapeta ze wzorami w różnych odcieniach błękitu.
-Cześć córeczko - usłyszałam głos ojca, który właśnie wszedł do pokoju, zapinając rękaw od szarej koszuli. Przypomniałam sobie o dzisiejszej nocy. Posłałam Bi;;'emu ciepły uśmiech.
-Cześć tato - od razu robiło mi się cieplej na sercu, gdy wymawiałam TO słowo, którego nie używałam szesnaście lat. - Która godzina ? - zapytałam, stale rozglądając się po pomieszczeniu.
-Siódma, ale dzisiaj może odpuścisz sobie szkołę ? Wyglądasz na niewyspaną - powiedział troskliwym głosem, a ja uśmiechnęłam się lekko. Pewnie każdy chciałby móc nie chodzić do szkoły z wolnej woli rodzica, ale ja nie miałam zamiaru odpuszczać pierwszego dnia.
-Pójdę. W końcu to pierwszy dzień. Trochę podkładu i nie będę odstraszała wyglądem zombie. - zaśmiałam się, a Bill mi zawtórował.
-W takim razie ubierz się i schodź na śniadanie. Odwiozę Cię, chociaż trochę spóźnię się do pracy, ale w końcu ja, jako ten najważniejszy mogę. - wypiął dumnie pierś, a ja wstałam z łóżka.
-Masz rację tato, spóźnialstwo jest w modzie. - poklepałam go po ramieniu i wyszłam z jego sypialni, zmierzając ku mojej. Za oknem świeciło słońce, a śnieg powoli się topił. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej jasno zielone spodnie i białą bluzkę na długi rękaw. Poszłam z kompletem do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. Przebrana, wróciłam do pokoju i zasiadłam na małym krzesełku przed toaletką. Moje kręcone włosy spryskałam odżywką i pozostawiłam luźno opadające  na moich ramionach. Pozbyłam się cieni pod oczami i nałożyłam trochę różu na kości policzkowe. Powieki ozdobiłam szarym cieniem, a rzęsy podkręciłam tuszem. Usta podkreśliłam różową szminką i z uśmiechem ruszyłam na dół.
-Za 10 minut jedziemy - oznajmił mi ojciec popijając kawę. Przygotowałam sobie grzanki z nutellą i sok pomarańczowy. Po skonsumowaniu odłożyłam brudne naczynia i poszłam do pokoju po buty. Założyłam białe nike i powędrowałam do wyjścia - Gotowa ? - zapytał tato, pełen gotowości. Narzuciłam na siebie mój płaszczyk i złapałam torbę.
-Teraz tak. - odpowiedziałam mu z szerokim uśmiechem, a ten kiwnął głową, dając mi znak, że mam wyjść. Posłusznie wykonałam polecenie i opuściłam budynek. Po drugiej stronie ulicy w tym samym momencie ze swojego domu wyszła dwójka nowych sąsiadów.
-Cześc Brooke ! Podwieźć Cię !? - krzyknął Levis nie zważając na przechodzącą obok niego staruszkę, która spojrzała na niego jak na pacjenta z psychiatryka.
-Jadę z tatą ! - odkrzyknęłam, a ten zrobił zdziwioną minę słysząc TO słowo.
-Nie daj się prosić ! - dodał Charlie nie wiedząc za bardzo o co chodzi.
-Następnym razem ok ? - posłałam im ciepłe spojrzenie, a ci pokazali mi kciuk. Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy.
-To od jutra jeździsz z sąsiadami ? - zapytał ojciec, a ja pokiwałam głową.
-Jeśli nie miałbyś nic przeciwko. Zresztą nie możesz codziennie spóźniać się do pracy. - puściłam mu oczko, a ten pokiwał głową. Włączyłam radio w którym poleciała piosenka "Call Me Maybe". Zaczęłam nucić pod nosem, a ojciec wybijał rytm na skórzanej kierownicy. - Nieźle tato.
-A myślałaś, że po kim masz poczucie rytmu ? - zapytał ze śmiechem, a ja przewróciłam oczami.
-I na pewno po Tobie jestem taka skromna tak ?
-Oczywiście.
Zaśmialiśmy się i zatrzymaliśmy przed nową szkołą.
-Powodzenia. - powiedział, a ja odetchnęłam głęboko.
-Nie dziękuję. Cześć. - zamknęłam za sobą drzwiczki, a po kilku sekundach obok mnie pojawił się nie kto inny jak Levis.
-Dzień doberek. - przywitał się wesołym głosem i pokazał mi swoje uzębienie.
-Coś ty taki wesoły ? - zapytałam, a ten wzruszył ramionami.
-Bo Cię widzę. - odpowiedział, a ja prychnęłam. Weszliśmy do budynku, a po chwili do sekretariatu. Załatwiliśmy wszystkie formalności i dostaliśmy plany lekcji oraz wszystkie potrzebne podręczniki.  - Czemu nie mamy więcej lekcji razem ? - jęknął chłopak porównując nasze plany lekcji.
-Wiedzą, że razem stanowimy zło. - odpowiedziałam roześmiana chowając podręczniki do szafki. - Co mam pierwsze ?
-Chemię - odparł podając mi plan.
-O nie ! Pierwszy dzień w nowej szkole, do tego poniedziałek, a ja go zaczynam chemią. - uderzyłam czołem o szafkę, a kolega się zaśmiał.
-Chemia nie jest taka zła. Gorzej z fizyką. - odparł ze skrzywieniem.
-Właśnie przeciwnie. Fizyka jest o wiele łatwiejsza.
-Tak ? Taka mądra jesteś ? To od dzisiaj biorę od Ciebie korepetycje. - powiedział wyszczerzając się szeroko.
-Ok. Ale nie gwarantuję, że wytrzymasz ze mną tak długo w jednym pomieszczeniu. - powiedziałam niskim głosem chcąc, aby zabrzmiało to jak groźba, ale on tylko zachichotał. Zabrzmiał dzwonek na lekcje.
-Lece. Powodzenia. - puścił mi oczko i odszedł w stronę swojej klasy. Wyjęłam z szafki podręczniki i zajęłam się szukaniem klasy numer 29. Znalazłam ją na chwilkę przed przyjściem nauczyciela. Usiadłam na końcu klasy i starałam się nie wywoływać zamieszania.
-Dzień dobry. Dzisiaj zajmiemy się kwasami. - wszyscy zajęczeli, wraz ze mną. - Ach ten dźwięk jest jak muzyka dla moich uszu. Tak na marginesie, mamy jedną nową koleżanką. Panna Brooke Tomson. - przeczytał moje nazwisko, a wszyscy spojrzeli w moją stronę. Miałam ochotę schować się pod ławką. - Witamy Pannę. Postaraj się nadrobić materiał. - powiedział tak jakby to było możliwe. Pan Gooby nosił czarne spodnie, niebieską koszulkę i szelki. Na głowie miał okrągłe okulary, a czubek głowy bez włosów. Do tego był niski, a jego głos drażnił w uszy.
-Przepraszam za spóźnienie ! - do klasy wbiegła dziewczyna o ciemniejszej karnacji i długich, kruczo czarnych włosach.
-Panno Parker już pierwszego dnia nowego semestru. - jęknął Gooby, a ona przygryzła dolną wargę.
-To ostatni raz. Obiecuję.
-Ta... Chyba w tym tygodniu. - rzucił jakiś chłopak w pierwszej ławce, a ta wytknęła mu język.
-Dobrze, siadaj.
Dziewczyna ruszyła w moim kierunku pewnym krokiem. Zauważyła mnie dopiero przy ławce. Zmieszała się trochę, ale zajęła miejsce obok. Zerkała na mnie co jakiś czas. Sama mogłabym przysiądz, że gdzieś już ją widziałam. W końcu zabrzęczał upragniony dzwonek.
-Czy my się już gdzieś spotkałyśmy ? - spytała nie mogąc najwyraźniej
-Nie jestem do końca pewna...
-Czekaj czekaj... Ty jesteś córką Billa Tomson'a tak ? - zapytała robiąc minę myśliciela, a ja pokiwałam głową. - Obsługiwałam was w restauracji.
Teraz mnie oświeciło. Palnęłam się otwartą ręką w czoło.
-Rita. Miło mi poznać. - podała mi rękę, a ja ją uścisnęłam.
-Brooke. Miło mi poznać.
-I wzajemnie. Pierwszy dzień w szkole?
-Tak. Niestety. - westchnęłam, a dziewczyna się zaśmiała,.
-Mogę Cię oprowadzić jak chcesz. - zaoferowała się, a ja posłałam jej uśmiech.
-Byłoby bardzo miło.
-To może zaczniemy od... O Hej Hilary ! - krzyknęła i pomachała w stronę dziewczyny stojące przy szafce. Miała ona ciemne oczy i płomienne, rude włosy. Uśmiechnęła się na widok mojej towarzyszki, a po chwili rzuciły się sobie w ramiona. - Hilary poznaj Brooke. Brooke to Hilary, moja przyjaciółka.
-Siemka. Miło poznać. - rudowłosa nadstawiła pięść, a ja przybiłam żółwia. - Nowa ? - zapytała wskazując na mnie.
-Tak. Właśnie idę ją oprowadzić po szkole. Idziesz z nami? - zapytała, a ja poczułam, jak ktoś przytula mnie od tyłu.
-Tu jesteś. Szukałem Cię wszędzie. - zamruczał mi do ucha, a ja delikatnie dźgnęłam go w bok, przy czym chłopak delikatnie się odsunął. - Kim są Twoje znajome ?
-To Hilary i Rita. Poznajcie Levis'a. - przedstawiłam ich sobie, a Levis uścisnął każdej dłoń. Te wpatrywały się w niego jak w obrazek. - To jak idziemy ? - zapytałam, a te spojrzały po sobie i pokiwały głowami.
-Za mną. - powiedziała zdecydowanie Hilary i ruszyła przed siebie.





Wiem, długo nie pisałam, ale nie miałam sprawnego komputera ;/ Mam nadzieję, że rozdział się spodoba ((; Planuję tutaj wyrządzić prawdziwą burzę, ale o tym się przekonacie już niedługo ;D
Pozdrawiam
black.character

poniedziałek, 11 czerwca 2012

XIII

Obudził mnie dotyk czyjejś ręki, głaszczącej moje włosy. Uśmiechnęłam się i otworzywszy oczy, podniosłam głowę.
-Dzień dobry. - powiedziałam do Kevina, który leżał z zamkniętymi oczami.
-Cześć. - odezwał się gdy tylko usłyszał mój głos i słodko uśmiechnął.
-Nie chce mi się wstawać. - jęknęłam i opadłam na jego klatkę piersiową.
-Mi też nie, a jest już 11 godzina.
-Buuu cały dzień nam minie no !
-To ty wstań pierwsza.
-Chyba śnisz. Mnie ktoś musi podnieść. - odparłam, a ten się zaśmiał i wstał z łóżka. Wziął mnie na ręce i postawił na dwóch kończynach na ziemi.
-A teraz proszę ładnie podziękować. - powiedział nadstawiając policzek.
-Dziękuję. - zawiesiłam mu się na szyi i dałam soczystego buziaka. - To ja idę do łazienki. - wyjęłam z szafy brązowe spodnie i zieloną bluzkę na długi rękaw i pobiegłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam przygotowane rzeczy. - Wolne. - rzuciłam z wielkim uśmiechem do chłopaka, a sama zeszłam na dół. W kuchni zastałam karteczkę od taty. ,,Dzieciaki mam nadzieję, że nie nabroicie. Wrócę wieczorem. Miłego dnia. Bill." Co on ma z tym brojeniem co ? Zachichotałam i wyjęłam z szafek i lodówki wszystkie potrzebne produkty do zrobienia naleśników, które Kevin ubóstwiał. Wylewałam właśnie na patelnię pierwszą porcję, gdy poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu.
-Co tak ładnie pachnie ? - zamruczał mi do ucha Kev, a ja zaśmiałam się.
-Chcesz, żebym padła na zawał ? - pacnęłam go ręką w głowę. - Naleśniki.
-O Bogini. Kocham Cię. - pocałował mnie w policzek i mocniej przycisnął.
-Może tak wyjmiesz talerze ? Druga szafka u góry. - pokierowałam go, a on niechętnie odsunął się ode mnie w poszukiwaniu naczyń. Po chwili wyłożyłam na talerz pierwszego naleśnika, który jak zwykle nie wyszedł.
-Dziękuję. - usiadł na miejscu i zaczął smarować placek Nutellą.
-To co chcesz dzisiaj robić ? - zapytałam bawiąc się drewnianą płytką trzymaną w ręce.
-Hmm... Może kino, albo łyżwy ? - zapytał zajadając się smakołykiem.
-Jestem za. Tylko jeśli na łyżwach połamię nogi to będzie twoja wina. - zagroziłam mu przewracając naleśnika.
Zjedliśmy wspólnie śniadanie i ubraliśmy się ciepło, gotowi do wyjścia. Zakluczyłam drzwi, a pęk z dzwonkami wrzuciłam do torebki. Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę centrum.
-Masz tu jakichś przyjaciół ? - zapytam ni stąd ni zowąd powodując lekkie zmieszanie na mojej twarzy.
-Yyy... A po co ?  Przecież mam Ciebie prawda. - posłałam mu uśmiech, jednak go nie odwzajemnił. - No co ?
-Ale ja wyjadę, a wtedy zostaniesz sama.
-Znaczy moim sąsiadem jest chłopak, którego poznałam w sierocińcu. - Kev zrobił wielkie oczy. - Wiem wiem... straszny zbieg okoliczności prawda?
-A może on Cię śledzi ? Jest seryjnym mordercą i szuka swoich ofiar. - powiedział przerażającym głosem, a ja zaśmiałam się i uderzyłam go w ramię.
-Przestań, bo Ci jeszcze uwierzę.
-A co w tym złego ? Lepiej uważać na własnych sąsiadów.
-Kevin ! - skarciłam go, a ten tylko zachichotał. - Dzieciak.
-Głupek.
-Idiota.
-Ćwok.
-Agrr... ! Kończmy tę durną zabawę. - jęknęłam przewracając oczami i przyspieszajac kroku.
-Wiedziałem, że nie wytrzymasz dłużej ! - krzyknął uradowany, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Kevinie Spencerze Johannsonie, bo zaraz skrócę Cię w kolankach. - powiedziałam chcąc nadać mojemu głosu surową barwę, ale ten tylko wyśmiał mnie i minął.
-Aktorką to Ty nie będziesz. - skomentował, ale widząc jak moje policzki płoną ze złości, rzucił krótkie 'ups' i pobiegł przed siebie. - Przepraszam !
-I tak umrzesz w męczarniach ! - krzyknęłam za nim na co ludzie przechodzący chodnikiem mogli pomyśleć, że jest z nami źle, albo uciekamy z psychiatryka. W końcu chłopak zatrzymał się i podparł dłońmi o kolana. Wskoczyłam mu na plecy powodując jego upadem w zaspe śniegu. - Mam cię udusić, czy posiekać na kawałki i rozesłać znajomym ? - zapytałam z szerokim uśmiechem, a ten zaśmiał się i rzucił we mnie śniegiem - Ey ! - oddałam mu, a on ponownie.
Tym sposobem na lodowisko dotarliśmy po godzinie, gdy normalnie droga zajmowała jakieś 15 minut. Wypożyczyliśmy łyżwy i przebraliśmy buty. Jeszcze trzy lata temu jeździłam na łyżwach przez całą zimę, co roku, ale znudziło mi się to.
-Pamiętaj, że ja jestem drugi raz na lodzie. - poinformował mnie Kevin, który wchodząc na lód od razu złapał się barierki. Zaśmiałam się i podjechałam do niego.
-Ręka. - wyciągnęłam dłoń przed siebie, a ten pochwycił ją. - W prawo i w lewo, uczyłam Cię kiedyś. - powtórzyłam instrukcję, a ten pokiwał głową. Po chwili jednak przewrócił nas oboje. Zaśmialiśmy się głośno nie zważając na to, że nasze tyłki były poobijane.
Jeździliśmy kilka godzin. Wciągnęła mnie nauka Kevina. Nigdy nie miałam gorszego ucznia. Po tych kilku godzinach załapał o co chodzi i jeździł już jak przeciętniak. Wróciliśmy do domu i przygotowaliśmy wspólnie obiad...




Zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na podłogę. Nie wiedziałam, że wyjazd Kevina będzie tak bolał. Czułam jak zabiera ze sobą jakąś część z mojego wnętrza. Z naszego podjazdu odjechał czarny jeep, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Najchętniej wybiegłabym z domu i podążyła za nim, aby mnie stąd zabrał.
-Brooke ? - koło mnie usiadł Bill i przyglądał mi się badawczo. - Nie płacz. Niedługo pewnie znów przyjedzie. - próbował mnie pocieszyć, ale jego słowa nic dla mnie nie znaczyły. Nie słuchałam go w ogóle. W głowie miałam pustkę. Podniosłam się i bez słowa powędrowałam do góry. Wzięłam szybki prysznic i podeszłam do okna. Księżyc był w pełni, a niebo bezchmurne. Po chwili ze sklepienia zaczęły spadać delikatne płatki śniegu. Zasunęłam rolety i podeszłam do łóżka. Położyłam się i przykryłam kołdrą pod samą brodę. Byłam strasznie śpiąca, ale twardo trzymałam otwarte oczy. Nie chciałam zasnąć. Bałam się. Od tamtej nocy, kiedy przyśniła mi się mama. Co noc ten sen nawiedzał mnie ponownie. Normalnie budziłam się i Kevin mnie przytulał, ale teraz ? Co zrobię ? Chwyciłam pluszowego miśka, który leżał obok mnie. Miał być taką rekompensatą. Walczyłam ze sobą długo, ale po kilkunastu minutach znużenie wzięło górę. Ciężkie powieki opadły, a ja odleciałam.
Sztywne ciało.
Krew.
Sanitariusze.
Czarny worek.
Oślepiające światło.
Otworzyłam moje zapłakane oczy. Od momentu zaśnięcia nie zmieniłam w ogóle pozycji. Podniosłam się i podparłam na łokciach. Po moim czole leciały krople potu, a po policzkach, krople łez. Nie wiedziałam dlaczego tak reaguję na ten sen. Strasznie brakowało mi mamy, ale czas był się z tym pogodzić. Przytuliłam do siebie mocno mojego pluszowego miśka. Nie pomagało. Wręcz przeciwnie. Łzy jeszcze szybciej spływały drobnymi strumieniami po moich policzkach. Podniosłam się i podeszłam do okna. Nie wiedziałam co tak na prawdę chcę zrobić. Chodziłam po pokoju, ale przed oczami miałam stale te same sceny. Zaczęłam mieć jakieś halucynacje, że zaraz na moim łóżku ujrzę ciało mamy. Otworzyłam drzwi i podążyłam korytarzem.Otworzyłam drzwi od sypialni Billa. Od razu uderzył mnie przyjemny chłód. Podeszłam do łóżka i potrząsnęłam delikatnie ciałem mężczyzny.
-Brooke... Co się stało ? - zerwał się z miejsca i dotknął moich ramion. Łzy ograniczały mi widoczność.
-Mogę z Tobą spać. Miałam zły sen. - wychlipałam, a ten wpatrywał się cały czas w moje oczy. Chyba nie wierzył w to co mówię. - Proszę. - dopowiedziałam, a ten od razu zrobił mi miejsce. Zajęłam prawą stronę łóżka. Nie wytrzymałam dłużej. Nie mogłam. Po prostu przysunęłam się do Billa i mocno go przytuliłam. Bałam się, że albo mnie odepchnie, albo po prostu poczeka, aż go puszcze. Pomyliłam się. Ten przycisnął mnie bliżej siebie.
-Spokojnie. Proszę nie płacz. - wypowiedział troskliwym głosem tak, że mnie aż ścisnęło za serce.
-Kocham Cię... tato. - te trzy słowa spowodowały, że od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Miałam ojca i nie bałam się do tego przyznać. Zdjęłam z siebie maskę kapryśnej dziewczynki i pokazałam swoje prawdziwe oblicze. Miałam nadzieję, że teraz wszystko się zmieni. Nasze kontakty się poprawią, a ja w końcu poczuję się tutaj jak w domu.
-Ja też Cię kocham córeczko. - odpowiedział łamiącym się głosem, na co ja wybuchłam jeszcze większym płaczem. Tym razem polały się łzy szczęścia. Te, których już dawno nie wylałam. Wtuliłam się mocniej w klatkę piersiową ojca i starałam się uspokoić. Ten głaskał moje włosy wolną ręką, a mój oddech spowolnił. Zamknęłam mimowolnie oczy i po chwili odpłynęłam.






Kochani wiem, że długo nic nie pisałam. Nie pytajcie dlaczego, bo sama nie odpowiem. Chociaż... nie chciało mi się i tyle, wiem jestem leniem. Ale teraz postaram się to zmienić ;D No i w końcu EURO jest to trzeba oglądać ;D Trzymam kciuki za Polskę ((;


I co podoba wam się to, że pogodziłam Brooke z Bill'ym ? ;p


Kocham Was <3
black.character

wtorek, 8 maja 2012

XII

-Lissa, czego ty chcesz ?! - zapytałam bezradnie, powstrzymując łzy cisnące się do oczu.
-Nie pojadę sobie, dopóki mnie nie wysłuchasz. - odparła stanowczo.
-Co się tu dzieje ? - do akcji wkroczył Kevin i omal nie wpadł w szał, jak zobaczył kto stoi przede mną. - Czego tutaj chcesz ?
-Przyjechałam do Brooke, nie do Ciebie.
-A nie rozumiesz, że ona nie chce Cię widzieć ? - mówił coraz głośniej i drobnymi kroczkami przybliżał się do niej.
-Kevin... - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. - Daj spokój, niedługo w szkole tak Cię obgada, że wszyscy będą o tobie plotkować.
-Nic mnie to nie obchodzi. Odwróć się i jedź stąd. i nigdy nie wracaj. - to już brzmiało jak potężna groźba.
-Jeszcze do mnie przyjdziesz. - wskazała na mnie palcem, odwróciła się i poszła w stronę swojego auta.
-Nawet na to nie licz ! - krzyknął chłopak i zamknął drzwi. Kilka łez poleciało mi po policzkach, a ten mnie przytulił. - Nie warto płakać dla niej. Zwykłe dziecko i tyle. Chodź. - zaprowadził mnie do pokoju i usadził na kanapie.
-Masz racje. Jakimś dzieciakiem się będę przejmować, skoro głodna jestem. - powiedziałam, a chłopak zaśmiał się tak jak lubiłam.
-Ty to zawsze najdziesz jakieś wytłumaczenie. - odparł i otworzył karton z pizzą, a ja przyniosłam talerze. Usłyszałam auto wjeżdżające na podjazd, a następnie otwierane drzwi.
-To pewnie Bill. - szepnęłam do Kevina, a po chwili ujrzałam już ojca.
-O cześć dzieciaki. Jak tam wam minął dzień ? - zapytał kładąc teczkę na fotelu.
-W porządku. Bill to jest Kevin, Kevin to jest Bill. - przedstawiłam im sobie, a mój przyjaciel uścisnął sobie dłoń z ojcem.
-Bardzo miło pana poznać. - odparł jak to by wypadało.
-No i wzajemnie. Możesz mówić po imieniu, stary jeszcze nie jestem.
-Chcesz pizze ? - zapytałam zajmując na powrót miejsce.
-O tak. Umieram z głodu.
-To chyba rodzinne. - powiedział Kevin, a ja się zaśmiałam. Bill nie wiedząc za bardzo o co chodzi, usiadł koło mnie i wziął kawałek pizzy.


Dobra my idziemy już do góry. - odezwałam się pierwsza wstając z miejsca. - Jutro posprzątam. Kevin idź już do góry ok ?
-Jasne. Dobranoc. - powiedział i zniknął na schodach.
-Co jest ?
-Zawsze musi o coś chodzić ? Zresztą nie odpowiadaj. Nie wiem za bardzo jak to powiedzieć, ale Kevin mógłby spać ze mną tak ? - może chciałam grać taką bezczelną i kapryśną, ale najzwyczajniej nie umiałam. Nie mogłam tego ogłosić, wolałam zapytać.
-Ale wy ten...
-Nie ! Cokolwiek tak w tej twojej głowie siedzi, to nie jest t. - zagwarantowałam unosząc ręce do góry. - Po prostu lubię jego bliskość, to, że w ogóle jest.
-A takim razie w porządku. Jeśli nie zostanę dziadkiem, to się zgadzam.
-Bardzo śmieszne. - prychnęłam sarkastycznie, a ten uśmiechnął się. - Dobranoc.
-Dobranoc.
Pobiegłam do góry do mojego pokoju gdzie Kevin krzątał się koło gitary.
-Jutro pogramy, nie chcę mieć konfliktów z sąsiadami. - powiedziałam patrząc na zegarek, który wskazywał godzinę 24:25. - To jak idziemy się kąpać.
-Przyznam, że padam z nóg. - westchnął i padł na łóżko.
-To ja idę pierwsza. - wyjęłam z szafy pidżamę i pobiegłam do łazienki. Wzięłam ekspresowy prysznic i założyłam nocny strój. Składał się on z brązowej bluzeczki na ramiączkach i krótkich białych spodenek. Wyszłam z łazienki i w pokoju zastałam chłopaka w takiej samej pozycji.  - Łazienka wolna. - poinformowałam, a ten podszedł do torby i wyjął z niej potrzebne rzeczy.
-10 minut. - rzucił i wbiegł do łazienki. Ręcznikiem dosuszyłam włosy i rozwiesiłam go na krześle. Odetchnęłam głęboko. przecież to tylko Kevin. Czym się boję? Może tym, że nigdy nie spaliśmy razem, nawet na noc u mnie nie był. Spojrzałam na zdjęcie w ramce przy moim stoliczku nocnym i ujrzałam mamę. Uśmiechnęłam się do fotografii.
-Tęsknię za Tobą, ale wiem, że chcesz, abym była szczeliwa. Ojciec jest w porządku. Nadal nie wiem dlaczego podjęłaś taką, a nie inną decyzję, żeby jemu nic nie mówić. i pewnie nigdy się nie dowiem. mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli pogodzę sie z nim. Dobranoc. - przejechałam po fotografii dłonią w tym samym momencie kiedy chłopak opuścił moją łazienkę. Odłożyłam zdjęci i położyłam się na łóżku poklepując miejsce koło siebie. Kev zajął je. - Dziwnie co ? - zapytałam głupkowato. Nie wiem czemu, ale miałam teraz ochotę się roześmiać jak głupia, ale powstrzymałam się.
-Nie, czemu? Mogę cię przytulić ? - zapytał otwierając ramię. Położyłam się w jego objęciach, kładąc głowę na jego klatkę piersiową.
-Cieszysz się, że przyjechałeś ?
-No jasne. Przecież wiesz, że brakuje mi Ciebie. - chwila ciszy. Odetchnęłam głęboko. - Coś się stało ?
-Nie po prostu... Przypomniałam sobie o Lissie i o tym co może powiedzieć całej szkole.
-Niby co?
-To, że zadajesz się ze mną, że byłeś u mnie na noc i nie wiadomo co robiliśmy to, że...
-Hej hej.. Spokojnie. - pogłaskał mnie po włosach, a ja wypuściłam powietrze nosem. - Nie obchodzi mnie opinia innych. Jeżeli chcę być przy Tobie to tylko moja decyzja. Nie przejmuj się.
-I tak będę.
-Uparta jesteś.
-Przecież mnie znasz. - odparłam, a ten zachichotał. Nic nie mówiliśmy. Kevin był zmęczony, niech śpi. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
Śniła mi się mama. Tylko tak inaczej. Patrzyłam na jej sztywne i zakrwawione ciało. Wokół niech była masa sanitariuszy. Po chwili zapakowali ją w czarny worek i zasunęli zamek.
-Brooke, zbudź się. - usłyszałam głos Kevina i poczułam szturchanie. Otworzyłam oczy. Byłam gorąca, a oddech miałam strasznie przyspieszony. - Hej co jest ? - zapytał unosząc mój podbródek.
-Ja... Nie wiem. Miałam zły sen. - odparłam kładąc z powrotem głowę na jego klatce piersiowej. Mój oddech wyrównywał się.
-Chcesz o tym pogadać?
-Nie. Chcę czegoś innego. - odpowiedziałam podnosząc się, tak że oczy mieliśmy na tej samej wysokości.
-Co takiego ? - zapytał niepewnie.
przyspieszone, a bicie mojego serca było pewnie słychać w pokoju obok. Trwaliśmy tak kilka minut. Kevin oderwał się ode mnie i jeszcze raz czule pocałował mnie.
-Kocham Cię. - wyszeptał, a mnie zatkało. Wiedziałam, że teraz wpatruje się we mnie, chociaż przez ciemność nic nie widziałam. Po prostu czułam jego wzrok na sobie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Coś do niego czułam, coś więcej niż przyjaźń. Ale czy to była miłość.
-Kevin ja...
-Nic nie mów. Ja nie czekam na odpowiedź. Po prostu chcę, żebyś wiedziała. - szepnął i przytulił mnie do siebie mocniej. Chciałabym wiedzieć co tam na prawdę ja czuję. Czy to jest na pewno miłość. A Levis... Chwila chwila. Czemu ja myślę teraz o Levisie ? Przecież to kolega, którego poznałam w sierocińcu. Nie, nie kolega, przyjaciel. Chłopak, którego wtedy w parku, na naszej ławce też pragnęłam pocałować, ale jednak tego nie zrobiłam. Czemu? Czyżby odezwało się sumienie? Nie. Środek nocy nie jest najlepszym czasem na takie przemyślenia. Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy pogrążając się dalej we śnie.




Osz kurde... Zaskakuje sama siebie xd Co ja tu narobiłam. Łohoho. Nie wiem czy wam się spodoba, ale od tego są w końcu komentarze tak? Żeby o tym się wypowiedzieć. Więc proszę was o to bardzo. Co sądzicie ? I jak myślicie co będzie dalej ? Czekam z niecierpliwościa na wasze opinie.
Pozdrawiam
black.character

wtorek, 1 maja 2012

XI

Obudził mnie dźwięk mojej komórki. Krzywiąc sie po omacku znalazłam go i nie patrząc na wyświetlacz, nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? - odezwałam sie i szeroko ziewnęłam.
-Brooke? Spałaś ? - usłyszałam po drugiej stronie głos Kevina.
-Nie no co ty. Już wstaję. - odparłam przecierając wolną ręką oko. - Która w ogóle godzina ?
-11:30. Przepraszam, że Cię obudziłem, ale chciałem tylko poinformować, że przyjadę o 16 jeśli zaproszenie nadal aktualne.
-No jasne, że aktualne ! - od razu się ożywiłam. - Przyjeżdżaj kiedy tylko chcesz.
-W takim razie do 16.
-Pa. - rozłączyłam się i poszłam do łazienki aby wykonać poranną toaletę. Na śniadanie zjadłam oczywiście moje ulubione kukurydziane płatki. Usłyszałam dzwonek mojej komórki, wiec pobiegłam do góry, aby odebrać. - Halo ?
-Cześć Brooke. Kiedy przyjeżdża Kevin ? - usłyszałam głos Bill'ego.
-Yyy... o 16, a co ?
-No, bo załatwiłem Ci nauczyciela do gitary i dzwonię, żeby zapytać czy mógłby przyjść koło 13 ? Jedna lekcja dwie godziny.
Podrapałam sie z tyłu głowy. Po szybkich obliczeniach wywnioskowałam, że zdążę ze wszystkim przed przyjazdem Kevina.
-No jasne. A ile ma lat wiesz może ?
-Znaczy starszy od Ciebie, ale nie dużo. Nie chciałem, żebyś musiała ćwiczyć z 60 letnim miłośnikiem muzyki klasycznej. - zaśmiałam się. Miał rację, tego nie chciałam.
-Dziękuję. Miłego dnia.
-I wzajemnie. - rozłączyłam się i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 12:12. Pomyślałam życzenie, jak to miałam w głupim zwyczaju, i wzięłam sie za posprzątanie pokoju, aby nie narobić sobie wstydu. Spięłam włosy w niesfornego koczka, żeby mi nie przeszkadzały i usłyszałam dźwięk dzwonka. Odetchnęłam głęboko i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i zauważyłam w nich Charli'ego.
-Cześć sąsiad. - przywitałam sie opierając o framugę drzwi. Chłopak zrobił zdziwioną minę.
-Przepraszam, chyba pomyliłem adresy. - spojrzał na kartkę, a następnie na numer przy moich drzwiach. - Chociaż nie. Adres się zgadza... Czyli będę uczył grać Ciebie ? - zapytał wskazując na mnie palcem.
-Jeśli adres sie zgadza i rozmawiałeś z Bill'ym Tomsonem, to niestety tak. - wyszczerzyłam zęby i zrobiłam chłopakowi miejsce w drzwiach. - Wejdź. Napijesz się czegoś ? - zapytałam zamykając za nim drzwi.
-Nie dzięki. Dziwny zbieg okoliczności nie ? - zapytał śmiejąc się, widocznie wciąż w to nie dowierzając.
-Rzeczywiście. Jak my ze sobą wytrzymamy przed te dwie godziny w tygodniu ? - zapytałam prowadząc go na górę do swojego pokoju.
-Chyba, aż tak źle nie będzie. - odparł i podwinął rękawy od bluzki. Otworzyłam drzwi od pokoju i podeszłam do stojaka, podnosząc z niego gitarę. - Pokaż mi co potrafisz. - zachęciłam go wyszczerzając szeroko zęby, a ten popatrzył na mnie jak na kosmitkę. - No co ? Muszę wiedzieć czy czasem mój nauczyciel nie jest jakimś ledwo znającym sie na rzeczy, amatorem. - szatyn się zaśmiał i pokręcił głową, ale wykonał moje polecenie i chwyciwszy instrument, usiadł na łóżku.
-Co ci zagrać ? - zapytał wyjmując kostkę z tylnej kieszeni spodni.
-Co chcesz. - posłałam mu uśmiech. Chłopak chwilę pomyślał, ale po chwili usłyszałam już dźwięki piosenki La Camisa Negra . Grał cały czas robiąc jakieś głupie miny przez co wybuchałam śmiechem. Zakończył, a ja zaklaskałam. - No no! Cofam to co mówiłam wcześniej. - odparłam i zachichotałam.
-Masz bardzo ładny śmiech. - powiedział z powagą, a ja się zmieszałam i zarumieniłam. - To znaczy em... Kiedyś też tak będziesz umiała na pewno. O ile nie lepiej. - posłał mi uśmiech, a ja przygryzłam dolną wargę. - Ok może zacznijmy lekcje.
-Masz rację. - podał mi gitarę i zaczął tłumaczyć wszystko od początku.


-Dziękuję, że zgodziłeś się męczyć ze mną raz w tygodniu. - powiedziałam ze śmiechem gdy ten ubierał sie do wyjścia.
-Weź przestań, żadna męczarnia. Sama przyjemność patrzeć z jaką pasją trzymasz gitarę, a co dopiero jak na niej grasz. - odparł i puścił mi oczko, a ja zaczerwieniłam się. - Tylko czasem nie popadaj w samo uwielbienie. - pogroził mi palcem i otworzył drzwi. - Na razie - kiwnął na mnie głową i wyszedł.
-Cześć. - rzuciłam zanim zamknął drzwi. Uśmiech z twarzy mi nie schodził przez większość czasu. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał 15:15. Pobiegłam szybko na górę i przebrałam się w brązowe spodnie i granatowy sweterek. Rozpuściłam włosy i z uśmiechem zeszłam na dół. Na półce pod telewizorem znalazłam kilka gier planszowych, więc pozostawiłam je w dużym pokoju. W stosie płyt z filmami poszukałam także komedię i horror. Do pokoju przyniosłam butelkę z colą i sokiem, oraz dwie szklanki i miseczkę z chipsami. Usłyszałam dzwonek i zamarłam. Spojrzałam jeszcze przez okno i zauważyłam jeep'a Kevina. Odetchnęłam głęboko i otworzyłam drzwi w których zobaczyłam chłopaka z torbą.
-Brooke ! - wszedł do środka i przytulił mnie mocno do siebie unosząc do góry.
-Tak się cieszę, że tu jesteś. - wypowiedziałam, a po moim policzku pomimo mojej silnej woli, poleciała jedna łza. Odstawił mnie za ziemię, a ja zamknęłam za nim drzwi.
-Ty płaczesz? - zapytał unosząc moją brodę do góry.
-Nie.. Tylko jestem po prostu szczęśliwa. - odparłam śmiejąc się i pospiesznie wytarłam łzy dłonią. Chłopak uśmiechnął sie słodko. - Chodź pokażę Ci mój pokój. - pociągnęłam go za rękę do góry nie dając nawet sie rozebrać. Otworzyłam drzwi od sypialni, a ten położył na moim łóżku swoją torbę.
-Ładnie. - odparł rozglądając się wokół. - A gdzie będę spał ?
Zmieszałam sie trochę. Mam ukrywać, że strasznie chciałabym, aby spał ze mną ? Nie wiem co na to Bill, ale musiał sie zgodzić. Teraz tylko co na to wszystko powie Kevin. Podrapałam sie z tyłu głowy.
-Em.. no wiesz myślałam, że będzie spał... ze mną. - powiedziałam rumieniąc się i unikając jego wzroku. Nic nie odpowiadał. - Ale jak nie chcesz to zaraz pójdę...
-Chcę. - odparł krótko i posłał mi swój piękny uśmiech. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć, a ty sie rozgość. - puściłam mu oczko i zbiegłam na dół. Nigdy nie spodziewałam się, że za drzwiami zobaczę tę osobę. - Czego chcesz ? - warknęłam unosząc brew.
-Brooke, ja chciałam pogadać. - odpowiedziała łamiącym się głosem.

-Jechałam cały czas za Kevinem. Słyszałam jak rozmawia z Tobą przez telefon i dowiedziałam się, że dzisiaj do Ciebie jedzie. - wytłumaczyła się głupkowato patrząc w zeimię.
-Dobra. Zejdź mi z oczu.
-Ale Brooke ! Ja chciałam porozmawiać !
-Ale ja nie chcę ?1 Lissa, nie rozumiesz, że nie przyjaźnimy się ?! Jesteś zwykłą świnią ! Nikt jeszcze mnie tak nie skrzywdził jak ty !
-Proszę, daj mi wytłumaczyć... - zaczęła już szlochać, ale mnie to nie obchodziło.
-A co tu jest do tłumaczenia ?! Dowiedziałaś się, że idę do domu dziecka, więc wyśmiałaś mnie przed wszystkimi ! Dziękuję Ci bardzo ! Wiesz, że teraz mi się świetnie powodzi ! Mam wspaniałego ojca i wspaniałe życie, w którym Ciebie nie ma! - krzyczałam na nią jak opętana. Nie mogłam powstrzymać nerwów. Cała aż się trzęsłam, tak sie we mnie gotowało.
-Wiem co się teraz z Tobą dzieje.. - wymamrotała, a ja uspokoiłam się.
-Wiesz ? Jak to?
-No wiem, że twój ojciec jest vice dyrektorem naczelnym New York Times'a...
-No nie ! - teraz zrozumiałam. Dowiedziała się, że mam kasę, wiec postanowiła sie ze mną pogodzić i udawać przyjaciółkę. - Wiesz co ? Wynoś sie ! Nie chcę Cię nigdy więcej widzieć ! - trzasnęłam jej drzwiami przed sonem.
-Co sie stało ? - usłyszałam głos zbiegającego Kevina po schodach. Rozpłakałam sie jak małe dziecko i wtuliłam w niego. - Nie płacz proszę. - głaskał moje plecy i pocałował mnie w głowę.
-Lissa przyjechała, bo dowiedziała się, że mam kasę - wychlipiałam i nadal moczyłam jego koszulę.
-CO ?! Idę do niej. - już chciał otworzyć drzwi, ale zatrzymałam go.
-Zostań. Nie zniżaj się do jej poziomu. - poprosiłam go ocierając mokre poliki.
-Chodź. - otoczył mnie ramieniem i zaprowadził do pokoju. Usiadłam na sofie z mocno podciągniętymi kolanami pod brodę, a ten przytulił mnie mocno do siebie. -Cii... Nie płacz już. - głaskał mnie po głowie, a ja stopniowo się uspokajałam. Po kilkunastu minutach, odetchnęłam głęboko i zgarnęłam włosy z czoła.
-Obejrzymy coś ? - zapytałam lekko się uśmiechając.
-No jasne.
-To ja idę zamówić pizzę, a ty włącz film z tych, które tam leżą - wskazałam na kilka płyt przy telewizorze i poszłam do kuchni po telefon. Starłam ostatnie łzy i odetchnęłam. Jakaś idiotka nie zepsuje mi przecież tego weekendu. Zamówiłam jedzenie i poszłam do pokoju gdzie Kevin czekał już na mnie z włączonym filmem. On jest na prawdę skarbem. Cieszę się, że go mam.
-Co ? - zapytał gdy zauważył, że mu sie przyglądam.
-Nic. - zachichotałam i zajęłam miejsce koło niego. Śmialiśmy się z komedii jak nigdy. Usłyszałam auto, więc poszłam odebrać przywiezioną pizzę. Zapłaciłam i wróciłam do pokoju, ale usłyszałam ponowny dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i znów zachciało mi się płakać...



Ta dam xd Takie byle co :pp Co sądzicie o Kevinie i Brooke ? Albo o Levisie i Charli'm? ;D Jestem starsznie ciekawa czy podobają wam sie te postacie ? :p I z kim wy byście związali Brooke ;d Następny niedługo ((;
Pozdrawiam
black.character

sobota, 28 kwietnia 2012

X

Przebudziłam się jak co dzień. Godzina 11, promyki słońca próbują sie przedostać przez niezbale zasunięte rolety. Żadna nowość. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna, aby wpuścić, więcej słońca, które zimą było przecież rzadkością. Odsunęłam żaluzję i ujrzałam po drugiej stronie cos dziwnego. Mianowicie dużą ciężarówkę od przeprowadzek. Nowi sąsiedzi? Może ktoś fajna. Jak na razie sąsiadów nie poznałam. Wszyscy zapracowani i zabiegani... Podeszłam do szafy z której wyjęłam brązowe spodnie i biały luźny sweterek. Poszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Umyłam zęby i gdy ubrałam przygotowane rzeczy, zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i słuchając radia zjadłam przygotowane śniadanie, wymachując nogami w powietrzu, przy wysoki stołku. Posprzątałam po sobie i usłysząłam klakson auta. Podeszłam do okna i ujrzałam odjeżdżającą ciężarówkę. Może czas przywitać nowych sąsiadów? A jeśli okażą sie wredni? Mówi sie trudno. Ubrałam sznurowane, wyższe buty i mój płaszczyk oraz szalik. Wyszłam z domu i zakluczywszy drzwi, podążyłąm w stronę domu z przeciwka, nie różniącego sie praktycznie niczym od mojego, prócz zielonych okiennic. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam na dzwonek. Usłyszałam kroki, a po chwili nowy sąsiad otworzył mi drzwi. Kiedy zobaczyłam kto nim jest, wryło mnie w ziemię.
-To ty ?! - osoba stojąca na przeciwko mnie również nie ukrywała zdziwienia.
-To już jest bardzo dziwny zbieg okoliczności. - chłopak zaśmiał się drapiąc za głową.
-I że Charlie Martin ma być moim sąsiadem ? - udałam zniesmaczoną, a on obdarował mnie pełnym wyrzutu spojrzeniam.
-To co ja mam powiedzieć ? - odgryzł się, a ja pokazałam mu język. - Przepraszam mamy ekki bałagan, ale może wejdziesz? - zapytał robiąc mi miejsce w drzwiach.
-Jasne, może pomogę ? - odparłam pełna zapału rozpinając płaszcz.
-Po prostu rozbierz sie i chodź do kuchni - szatyn zaśmiał się i ruszył przodem. Odwiesiłam płaszczyk na wieszak i ruszyłam za nim. - Soku?
-Poproszę. - odpowiedziałam siadając na krześle. Nalał napoju i podał mi szklankę.
-Tak właściwie to może chcesz poznać mojego brata ? - zapytał śmiesznie ruszajac brwiami.
-Jeśli ma taki charakterek jak ty to nie, dziękuję. - chłopak sie zaśmiał, że aż mnei przeszły ciarki. Miał na prawdę uroczy śmiech. - A tak serio to z checią.
-To ja już po niego pójdę. - chłopak wyszedł z kuchni, a ja rozejrzałam się wokół. Kuchnia była podobna do naszej. Tylko jakby bardziej pusta. Zresztą dopiero sie wprowadzili. Przechyliłam szklankę. - Brooke poznaj mojego brata, Levisa.
Gdy w drzwiach pojawił się chłopak, wyplułam sok ze zdziwienia. Już wiedziałam skąd znałam oczy Charliego. Były takie same jak Levisa. Nie mogłam w to uwierzyć. Serce przyspieszyło mi do 100 uderzeń na minute. Szatyn również był zdziwiony, a jednocześnia wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć ze szczęścia.
-Levis ! - krzyknęłam w końcu uradowana i podeszłam do chłopaka, rzucając mu sie na szyję. Ten onjął mnie w tali i uniósł.
-Brooke, tak się cieszę ! - usłyszałam jego rozbawiony głos. Odstawił mnie na ziemię i spojrzał w moje oczy.
-To na prawdę ty. - dotknęłam dłonią jego policzka, aby przekonać się, że to nie sen. - Czemu mi nie powiedziałeś, że się przeprowadzasz ?!
-Chciałem. Wtedy kiedy wyjeżdżałaś. Pamiętasz ?
Myślami wróciłam do tego dnia. Pamiętałam jak zszedł ze schodów i o czymś chciał mi powiedzieć. Gdy wspomniałam o Nowym York'u, uśmiechnał się.
-No to dlaczego nie powiedziałeś ? - zapytałam z wyrzutem.
-Dla tej właśnie chwili. - posłał mi uśmiech, a ja go odwzajemniłam i ponownie sie do niego przytuliłam.
-Głupek. - odpowiedziałam wtulając sie w jego klatkę piersiową.
-Też tęskniłem . - odpowiedział powodując napad śmiechu.
-No no no. Nie wiedziałem, że się znacie. - przpomniał o swojej obecności Charlie.
-Tak jakoś wyszło. - odparłam głupkowato, wzruszając ramionami.
-Porywam cię na spacer. - odezwał się Levis i pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
-Ale jak się zgubimy to nie moja wina. Nie znam tak dobrze Nowego York'u - usprawiedliwiłam sie już na początku zakładając płaszczyk.
-Najwyżej. Na razie Charlie ! - krzyknął do brata, a ten machnął tylko ręką. Wyszliśmy kierując się w stronę parku. - I jak życie z ojcem ? - zapytał obejmując mnie ramieniem.
-W miarę. Coraz lepiej sie dogadujemy, myślę, że niedługo będziemy na fazie zwracania się do siebie córka-ojciec. Jak na razie mówimy sobie po imieniu. A jak u Ciebie ?
-Nie najgorzej. Miałem lekkie problemy za nocowanie razem z Tobą, ale warto było. - powiedział uśmiechajac się do mnie, a ja poczułam, że się rumienie. Usiedliśmy na jednej z ławek. Chłopak nie zdejmował ręki z mojego ramienia. O dziwo, nei przeszkadzał mi to. Wręcz przeciwnie, oparłam swoją głowę o jego ramię, a ten przycisnął mnie do siebie mocniej. - Brakowało mi Ciebie w sierocińcu. - powiedział smutno gładząc mnie dłonią po przedramieniu.
-To czemu nie dzwoniłeś ? - zapytałam podnosząc głowę, aby widzieć jego oczy.
-Bałem się, że się wygadam, a tego nie chciałem. Zresztą chciałem sprawdzić czy nie uzalezniłem sie od Ciebie. - odparł, a ja przewróciłam oczami. - Jak widzisz jeszcze nie jest źle. - zachichotałam, a chłopak zapatrzył sie w moje zielone oczy. Zatracił się. Z mojej twarzy znikł uśmiech. Zrobiłam się poważna. Jego twarz od mojej dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Chłopak zaczął niebezpiecznie skracać tę odległość. Z jednej strony tego chciałam, z drugiej nie mogłam. Spuściłam głowę w dół. Nastała chwila krępującej ciszy. - Mam pomysł. - rzucił Levis i podniósł się z miejsca. - Podpiszemy te ławkę. Od dzisiaj będzie to nasze miejsce ok ? - zapytał podekscytowany wyjmując biały marker, a ja pokiwałam głową. Zgrabnym pismem napisał na ławce Brooke & Levis. Uśmiechnęłam się na widok owego ,,dzieła".
-Ładnie piszesz. - skomentowałam, a ten przwrócił oczmai.
-Chodź, idziemy coś zjeść. - wstałam, a ten otoczył mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku pizzeri. Otworzyliśmy drzwi do niebieskiego pomieszczenia i zajęliśmy miejsca. Levis naturalnie odsunął mi krzesło. Każdy z nas zamówił pizzę i napój. - Jakie plany na przyszłośc ? - zapytał popijając colę.
-Hmm... Do końca tygodnia leniuchuję, a od poniedziałku drugi semestr w szkole. A ty ?
-Ja prawdopodobnie tak samo, ale pytałem raczej o taką dalszą przyszłość.
Zamyśliłam sie chwilkę. Nigdy na ten temat nie rozmyslałam. Może to głupie, ale sama nie wiedziałam czego chcę.
-Dalej studia. Może architektura lub dziennikarstwo. Może przejmę fach po tatusiu - zaśmiałam się wyobrażając sobie mnie w roli szefa.
-Po tatusiu? A co on właściwie robi?
-Jest vice dyrektorem naczelnym New York Times'a. - odparłam biorąc łyk pomarańczowego soku.
-Wow. Nieźle. - kelnerka przyniosła pizze, a my zabraliśmy się do jedzenia. Cały czas rozmawialiśmy na równe tematy, o różnych głupotach. Czas z Levis'em uciekał bardzo szybko.
-Ja będę lecieć. Jest już 18. - powiedziałam patrząc na wyświetlacz telefonu.
-Serio ? Czas szybko zleciał.
Zapłaciliśmy i wyszliśmy z lokalu. Udaliśmy się w stronę domów. Szliśmy w ciszy. Tym razem chłopak nie obejmował mnie ramieniem.
-O czym myślisz ? - zapytał mnie, a ja lekko sie zdziwiłam. Co miałam mu powiedzieć ? Myślę nad tym co do mnei czujesz ? Głupie.
-O niczym szczególnym. Przypomniała mi sie mina opiekunki gdy zobaczyła nas jak śpimy razem - powiedziałam i wybuchłam głośnym śmiechem.
-Masz rację. Wyglądała jakby miała zaraz eksplodować. ,,Ale tak nei wolno?! Co wy sobie wyobrażanie?!" - zaczał udawać głos opiekunki na co ja zaśmiałam sie jeszcze głośniej.
-Uwielbiam łamać reguły.
-Dokładnie. Po to one są, żeby je łapać - odpowiedział Levis. Staliśmy już pod moim domem.
-To do jutra sąsiedzie. -powiedziałam nadając nacisk na ostatnie słowo.
-Lepszej sąsiadki nigdy nie miałem. - odparł rozmarzonym głosem, a ja zachichotałam. Przy nim tak dobrze się czułam. Cały czas się smiałam i nie przejmowałam sie niczym. Miał to coś.
-Cześć . - rzuciłam i wsparłszy się na palcach, pocałowąłam go w policzek.
-Pa. - odpowiedział i odprowadził mnie wzrokiem do drzwi.



O matko jakie dno xd przepraszam, że tak długo nic nei wstawiałm ;/ Zrozumcie, testy i 3 blogi do ogarnięcia ;/ I jeszcze wyłączający sie internet ;/ Masakra...
Za wszystkie błędy strasznie przepraszam !
Dziękuję za wszystkie wcześniejsze komentarze, których było aż 9 ! Kocham Was <3
Zapraszam na bloga, którego prowadzę z panią Horan ;**


Pozdrawiam
black.character

sobota, 14 kwietnia 2012

IX

Przebudziłam się o 11. Czyli wróciłam do normy. Podniosłam sie leniwie z łóżka i podeszłam do okna. Odsunęłam żaluzje wpuszczając do pokoju trochę światła. Za oknem padał śnieg, a termometr wskazywał -5 stopni. Westchnęłam i z torby wyjęłam kosmetyczkę. Poszłam do łazienki i wykonałam wszystkie poranne czynności. Ubrałam ciemne jeansy, biały t-shirt i beżowy luźny sweter z nasytym misiem na środku. Rozczesałam włosy i spięłam kilka pasm. Zeszłam na dół. Na kuchennym blacie leżała karteczka. ,,Pojechałem do pracy. Wrócę o 18. Miłeo dnia. Bill.". Ojciec miał nawet ładny charakter pisma. Przypominał mój. Wzruszyłam ramionami i zrobiłam sobie tosty z nutellą. Popiłam mlekeim i brudne naczynia włożyłam do zmywarki. Nie wiedziałam po co mu ona, skoro mieszka sam. Widać leń do kwadratu. Stwierdziłam, że kiedyś w końcu trzeba sie rozpakować. Podążyłam wiec do swojego pokoju i wypakowałam wszystkie rzeczy z wielkiej torby, układając w szafie. Następnie opróżniłam torby z wczorajszych zakupów. Po godzinie odetchnęłam z ulgą, że już koniec. Chwyciłam za gitarę i zaczęłam brzdąkać po strunach.
-Bez nauczyciela lub internetu się nie obejdzie - skwitowałam i odłożyłam instrument. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 12:30. Chwyciłam za torbę i zeszłam na dół. Postanowiłam zrobić zakupy i upichcić jakiś obiad. Włożyłam czarne emu, założyłam płaszczyk i szafil, a następnei opuściłam dom, przekluczając drzwi. Ruszyłam chwodnikiem w stronę centrum. Mimo, że mieszkałam tu zaledwie dwa dni, to już uwielbiałam to miasto. A okolica, byla wprost przepiękna.
Moim celem był duży budynek znajdujący się kilka przecznic od mojego domu. Wzięłam wózek i ruszyłam w półki. Wolnym krokiem mijałam regały oglądajac produkty i myśląc nad dzisiajszym obiadem. Może zapiekanka, lub lasagne ? Byłam przy półce z napokami gdy usłyszałam za sobą głos.
-Znów sie spotykamy - powiedział jakiś chłopak, a ja aż upuściłam karton soku pomarańczowego, którego trzymałam w ręce. - Spokojnie to tylko ja - zaśmiał sie i podniósł na szczęście nieuszkodzony kartonik.
-Przestraszyłeś mnie - skwitowałam oburzona wyrównując oddech.
-To bardzo przepraszam. Nie miałem takich zamiarów - odpowiedział i uśmiechnął się ukazując białe zęby. - Coś często na siebie wpadamy. - stwierdził, a ja przewróciłam oczami.
-Może mnie śledzisz ? - zapytałąm cwaniacko wkładając karton soku do koszyka i ruszając wolnym krokiem przed siebie. Chłoak dotrzymał mi kroku.
-A jeśli tak to co ? - odpowiedział mi pytaniem.
-Hmm... Będę musiała użyć siły - odpowiedziałam robiąc groźną minę, a ten tylko sie zaśmiał.
-Już sie boję. Ale żeby nie było niejasności to nie, nie śledzę cię. Po prostu jak każdy normalny człowiek przyszedłem do marketu zrobić zakupy - odparł z poważna miną, a ja zachichotałam.
-Normalny człowieku, gdzie zatem masz swój koszyk z zakupami ? - zapytałam a chłopak zrobił duże oczy.
-Usp! - skwitowałam i pobiegł po swój wózek. Ja zaśmiałam się głupkowato i włożyłam do własnego wózka paczkę ryżu. Chłopak po chwili pojawił sie z szrokim uśmiechem koło mnie, wraz ze swoim koszykiem. - To wszystko przez Ciebie - odparł, a ja zrobiłam duże oczy.
-Przepraszam ? A czy ja ci pazałam łazić za mną ? - zapytałam z powagą i unosząc głowę do góry pojechałam przed siebie.
-No przestań, żartowałem - chłopak zatrzymał mnie pociągając za rękę i spoglądając głęboko w oczy. Znów to uczucie. Te niebieskie oczy... ciepłe z wesołymi iskierkami. I ten uśmiech... również znajomy. - Tak w ogóle nie zdążyłem sie wczoraj przedstawić. Charlie Martin - powiedziałam i podał mi rękę.
-Brooke Tomson - uścisnęłam ją i posłałam mu ciepły uśmiech.
-Tomson, Tomson... Skąd ja znal to nazwisko... - zaczął sie zastanawiać,a ja przewróciłam oczami.
-Nie mam pojecia. Może z wcześniejszego życia ? - odparłam wyszczerzając się, a chłopak zachichotał. - A teraz wybacz, ale musze dokońcyć swoje zakupy - posłałam mu uśmiech.
-Ok. To do zobaczenia - rzucił i zasalutował jak w wojsku.
-Trzymaj się - odpowiedziałam i podążyłam dalej. Wciąż nie dawało mi to spokoju. Skąd go mogę znać ? Wkońcu odgoniałm te myśle gdy o mały włos nie trafiłam wózkiem w wielgą górę z puszkami. Wróciłam do domu obładowana siatkami. Rozpakowałam wszystko i zerknęłam na zegarek. 14:05. Przygotowałam potrzebne produkty na zapiekankę. Następnie wyłożyłam do głębokiego naczynia i położyłam na boku. Było przed 15, miałam wiec jeszcze dużo czasu. Chwyciłam za torbę, ubrałam sie i ponownie wyszłam z domu. Udałam się do galerii. Mimowolnie zerknęłam na sklep muzyczny w którym wczoraj byłam. Nie ze względu na sprzęt, ale na tego chłopaka. Charliego. Opanuj się dziewczyno ! Poszłam do kafejki i zamówiłam sobie czekoladowego shake'a. Zajęłam miejsce przy dwuosobowym stolik i upiłam łyk. Z torby wyjęłam komórkę i włączyłam kontakty. Jechałam w dół mijając wszystkich starych znajomych i rodzinę. Dojechałam do Kevina. Spojrzałam niżej. Levis. Znów zatonęłam w myślach. Odkąd przyjechałam do Nowego Yorku, nie odezwał sie ani słowem. Może zapomniał już o mnie ? Albo zaprzyjaźnił sie z kimś innym ? Tak, na pewno. Mam nadzieję, że chociaż jest szczęśliwy.
-No nie wierze . - usłysząłam głos i podniosłam wzrok.
-Znowu ty - jęknęłam kładąc głowę na stół.
-Chyba znowu TY.
-Taa, a nie mówiłam. Śledzisz mnie ! - stwierdziłam złośliwie i uniosłam brwi do góry. Charlie sie zaśmiał.
-Chciałabyś. Mogę się dosiąść ? - zapytał, a ja zdjęłam torbę z wolnego miejsca. Chłopak zajął miejsce. - Tak w ogóle to ile masz lat ? - zapytał uśmiechając się ciepło.
-No nie wiem czy mogę ci powiedzieć. Mama zakazała mi podawania danych osobowych nieznajomym - odparłam, ale na słowo mama, lekko posmutniałam.
-No ale zdradziłaś mi jak si nazywasz, więc już i tak zrobiłaś wykroczenie. - odparł z miną znawcy, a ja zachichotałam.
-16. A ty ?
-Co ? - chłopak zrobił duże oczy. - Myślałem, że z 18. - zaśmiałam się. - Ja Mam 21. - odpowiedział lekko sie uśmiechając ukazując dołeczek w policzku. Chyba trochę sie speszył.
-Wiek to tylko liczba - odpowiedziałam, a chłopak wyraźnie sie rozchmurzył.
-Popieram. Tak żeby sprostować, to nie śledziłem cię. Szukam mieszkania - jęknął i skrzywił się.
-I jak poszukiwania ? Znalazłeś coś ? - chłopak pokręcił przecząco głową - Nie martw się, w Nowym Yorku jest dużo mieszkań - odpowiedziałam chcąc go pocieszyć.
-Tylko muszę je znaleźć do jutra.
-A dlaczego jeśli mogę wiedzieć ? - zapytałam zainteresowana.
-Znaczy, ja na razie mieszkam w hotelu, a jutro jade po brata i wolałbym, żebyśmy już mieli załatwione mieszkanie - odpowiedział, a ja pokiwałam zrozumiale głową.
-Jeszcze dużo czasu do końca dnia - odparłam i przerwał nam dźwięk dzwonka. - Przepraszam - wyjęłam telefon. Bill. Nacisnęłam zieloną słuchawkę. - Halo ?
-Brooke, jestem wcześniej w domu. Idziesz ze mną na obiad czy nie ?
Jakie to ślepe. Przecież prwie przygotowany posiłek lezy w kuchni.
-Nie. Nigdzie nie idź, ja zaraz przyjdę.
-Ok czekam.
Rozłączyłam sie i schowałam telefon do torby.
-Ja już się zbieram - oznajmiłam wstając.
-Jasne. To do ponownego zobaczenia, a mam wrażenie, że z naszym szczęściem będzie to niedługo.
Zaśmiałam się. Miał rację, często na siebie wpadaliśmy.
-Powodzenia w poszukiwaniach - rzuciłam na odchodne i wyszłam z kafejki. Po 20 minutach byłam w domu. - Jestem ! - krzyknęłam i rozebrałam się. Podwinęłam rękawy i weszłam do salonu gdzie siedział ojciec.
-To co jedziemy ? - zapytał. Wyraźnie był bardzo głodny. Przwróciłam oczami.
-Wiesz co, kupie ci okulary. Na stole leży zapiekanka. Wystarczy ją włożyć od pieca i poczekać. - odparłam i zaśmiałam się, a ojciec uderzył się ręką w czoło.
-Oj źle ze mną na starość . - rzucił, a ja poszłam do kuchni i włożyłam naczynie z jedzeniem do piekarnika. Po połowie godziny było gotowe. Zjedliśmy i posprzątałam wszystko. - Świetnie gotujesz - pochwalił mnie i uśmiechnał się na co ja odpowiedziałam tym samym.

O 20 siedziałam na sofie skacząc po kanałach. Dołączył do mnie ojciec.
-Co oglądasz ? - zapytał otwierając laptopa.
-Sama nie wiem. Nie ma nic ciekawego - jęknęłam rzucając sie na poduszkę.
-Tam masz płyty z filmami, może cos wybierzesz - wskazał na wysoki regał z płytami. Podniosłam sie leniwie i podeszłam do niego. Filmów było tak dużo, że nei wiedziałam który wybrać. Po 10 minutach zdecydowałam się na ,,Mamma Mia!". Włożyłam płytę do odtwarzacza DVD.
-Zaraz wracam - powiedziałam i poszłam do kuchni. Z zamrażalnika wyjęłam lody i dwie łyżeczki. Wróciłam do pokoju i usiadłam po turecku na sofie. Kliknęłam przycisk Play i otworzyłam pudełko. Ojciec wyłączył laptopa i odłożył go na bok. Podałam mu łyżeczkę.
-Mamma mia ? - zaptał słysząc piosenkę w tle.
-Dokładnie. - po chwili jednak przypomniał mi sie pewien szczegół - Ulubiony film mamy... - dodałam smutno, a ojciec przeszył mnie wzrokiem. Nie wiedział za bardzo jak się zachować. Wyręczyłam go i zaczełam śpiewać tytułową piosenkę. Obejrzeliśmy cały film śmiejąc się i śpiewając czasem.  - Niezły jesteś - skwitowałam gdy film sie skończył i tym samym nasz śpiew.
-Czasem ćwiczę pod prysznicem - oznajmił, a ja zaśmiałam się.
-Idę spać - powiedziałam i wstałam z miejsca. - Dobranoc.
-Dobranoc - odpowiedział mi i odprowadził wzrokiem. Może liczył na cos wiecej ? Na chociażby głupi uścisk ? Jeszcze nie czas...
Wzięłam szybki przysznic, umyłam zeby i wskoczyłam do łóżka. Odetchnęłam głęboko jak każdego wieczora. Szybko ogarnęłam cały dzisiajszy dzień. Charlie był na prawdę miły. Polubiłam go. Trochę się speszył gdy dowiedział sie ile mam lat, ale mam nadzieję, że to nie zmieni jego stosunku do mnie ? Nie, nie jest taki. Zresztą czym ja sie przejmuję ? Ledwie go znam... Przestań o nim myśleć ! Po połowie godziny odpłynęłam pogrążając się w głębokim śnie.




Ble ble ble. Nie podoba mi sie w ogóle ;/ Taki jakiś bezsensowny.
Postaram się, aby następny był lepszy ((; A kiedy dodam, to nie mam pojęcia.
Za wszystkie błędy przepraszam !

Zapraszam na nowego bloga o ONE DIRECTION, którego założyłam razem z moją kochaną panią Horan . Wpadajcie i zostawiajcie komentarze ((;


Pozdrawiam
black.character

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

VIII

Jechaliśmy w milczeniu, a ja wsłuchiwałam się w najnowszą piosenkę Rihanny. Opuściliśmy auto i weszliśmy do tej samej restauracji co dnia wcześniejszego. Zajęliśmy miejsca przy tym samym stoliku. Tak jak dnia poprzedniego wpatrywałam się w otoczenie.
-Więc...
-Więc ? - przerwałam mu patrząc pytająco.
-Widzę, że szybko nowych znajomych znajdujesz - stwierdził, a ja uniosłam brwi, a następnie wzruszyłam ramionami.
-Po prostu pomógł mi wszystko zanieść. Zresztą sam wybierał mi sprzęt - odpowiedziałam nudnym głosem.
-Mhm... A jak ma na imię ? - zapytał niepewnie. Chyba postanowił przejść za linie bezpieczeństwa i stać sie bardziej dociekliwym.
-Em.. nie wiem. - wzruszyłam głupkowato ramionami. Dostaliśmy nasze zamówienia i zabraliśmy się do jedzenia.
-Mogę o coś zapytać ? - zaczął niepewnie, a ja pokiwałam głową. - Jak mnie zobaczyłaś to od razu uwierzyłaś, że jestem twoim ojcem. Skąd miałaś pewność? Ja byłem pewny, że będę musiał ci pokazywać dokumenty, żebyś mi uwierzyła...
-Hmm... Mamy takie same oczy. Mama miała piwne - odpowiedziałam, a kąciki jego ust uniosły się.
-Zauważyłaś - stwierdził z uśmiechem.
-A mogę teraz ja o coś zapytać ? - spojrzałam na niego. I tak zapytałabym, nawet gdyby się nie zgodził. Skinął głową - Opowiedz mi o mamie. Jaka była gdy się poznaliście ?
Pomyślał chwilkę chcąc chyba dobrać odpowiednie słowa.
-Poznaliśmy się w szkole średniej. Zaczęliśmy się spotykać w 3 klasie. Mieliśmy wtedy po 16 lat. Byłem nie lada farciarzem, bo twoja mama była jedną z najbardziej popularnych dziewczyn w szkole. Przewodniczącą chilliderek. Piękna, wysoka, z idealną figurą, brązowymi włosami. Dokładnie taka jak ty. - spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem, a serce mi mocniej zabiło - Wszystko zaczęło się na imprezie u Dave'a. Twoja mama nie należała do grzecznych dziewczynek. Wypiła za dużo alkoholu, a ja odprowadziłem ją do domu. Z czasem zaczęliśmy się spotykać i tak rodziło sie między nami uczucie. Mieliśmy wiele sprzeczek, Lily była uparta, rozkapryszona i cały czas pakowała sie w kłopoty. - zaśmiał się, a ja razem z nim - Później było już tylko lepiej. Mieliśmy 20 lat. Może to głupie, bo byliśmy młodzi, ale postanowiłem się oświadczyć. Kochałem twoją matkę nad życie. No i... zerwała ze mną. Nie chciała powiedzieć co sie stało, kazała wyjechać. Po 16 latach dowiedziałem się, że mam córkę. Brooke Tomson - spojrzał na mnie z uśmiechem - Piękną, inteligentną. Kopia Lily. - spuściłam wzrok w dół. Jedliśmy w milczeniu. Myślałam nad tym co ojciec mi teraz powiedział. Miał racje. Mama była strasznie uparta i na pewno miałam to po niej. 
Bill zapłacił za obiad i opuściliśmy lokal. W domu znaleźliśmy się o 18:40. Wyszłam do domu i rozebrałam się.Wzięłam swoje zakupy do pokoju, a ojciec przyniósł gitarę i wzmacniacz po czym podłączył wszystko. 
-Wreszcie - szepnęłam. Chwyciłam za gitarę i pociągnęłam kostką w dół. Wydała głośny dźwięk. Pokiwałam uradowana głową i zaczęłam ,,grać". Wciągnęłam w zabawę także ojca, który okazał się dobrym improwizatorem. Po połowie godzin wygłupów zeszliśmy na dół. Usiadłam na sofie, a ojciec przyniósł szklanki z colą. - Dzięki - posłałam mu uśmiech i chwyciłam za szklankę. Czy tego chciałam czy nie, coraz bardziej go lubiłam. - Em.. Bill, mam do Ciebie prośbę - zwróciłam się do bruneta. - Czy... Mógłby do mnie wpaść przyjaciel na weekend ? W sensie czy mógłby nocować ? - zapytałam słodkim głosikiem. 
-Hm... A mogę wiedzieć ile ma lat ? - zapytał z troską i wypił łyk coli.
-Jest w moim wieku. Jechaliśmy do niego zanim przyjechaliśmy do Nowego Yorku. - odpowiedziałam a ten zrobił minę myśliciela - Bardzo mi zależy - dodałam mając nadzieję, że to go przekona.
-Nie widzę problemu. - powiedział i uśmiechnął się. Odpowiedziałam tym samym. Włączyliśmy telewizję i obejrzeliśmy jakąś komedię. - Em.. Brooke. Ten tydzień jeszcze trwają u nas ferie, ale od przyszłego pójdziesz do szkoły ok ? - zapytał tak jakbym niby mogła jakimś cudem odmówić chodzenia do szkoły.
-Dobrze. Tylko proszę, niech to będzie szkoła publiczna, a nie jakaś prywacizna - jęknęłam, a on się zaśmiał.
-Zwykła szkoła, dla normalnych nastolatków. Nie martw się nie jestem taki straszny na jakiego wyglądam - odpowiedział i puścił mi oczko. Z czasem robił sie coraz bardziej swobodny. 
-Mogę o coś zapytać ? - wypaliłam przymykając jedno oko.
-Jasne. Pytaj o co chcesz - zachęcił mnie.
-Masz kogoś ? W sensie dziewczynę, narzeczoną ? 
Ten spojrzał w dół i pokręcił przecząco głową. 
-Nie. Kiedyś miałem niejaką Jenny. Dokładniej 5 lat temu. Ale... to nie było to samo co z Lily. Traktowałem Jenny jak przyjaciółkę chociaż chciałem sie w niej zakochać. Nie umiałem. Od tego czasu nie szukam nikogo innego. - skończył swoją historię, a mi zrobiło sie głupio.
-Przepraszam, nie wiedziałam - odparłam spuszczając głowę. 
-Nic sie nie stało. Chcę abyś mnie poznała. W końcu jesteś skazana na moje towarzystwo - odpowiedział, a ja się zaśmiałam.
-Masz zamiar być wiecznym kawalerem ? - zapytałam unosząc jedną brew.
-Nie wiem. Zobaczymy - odparł i łyknął napój. 
-Podobasz się Glori. Widziałam jak na Ciebie patrzy - skomentowałam i zaśmiałam się.
-Niby jak ? - zainteresował się poprawiając miejsce.
-No tak zalotnie i uśmiecha sie cały czas. - zaśmiałam się na widok jego miny - Zmęczona jestem. Idę spać. Dobranoc.
-Dobranoc.
-I dziękuję jeszcze raz za dzisiaj - dodałam posyłając mu uśmiech.
-Nie ma za co.
Pobiegłam do góry i wzięłam długą kąpiel. Wpisałam wiadomość sms o treści ,,Z tatą załatwione. Przyjeżdżaj kiedy chcesz. Dobranoc". Miałam wysłać do Kevina i zobaczyłam pod kontaktem imię. Levis. Co teraz się z nim działo ? Nie odzywał się. Wysłałam sms'a do Kevina i położyłam się. Zamknęłam oczy i zobaczyłam tego chłopaka ze sklepu. Szatyna o niebieskich oczach. Te oczy mnie dręczyły. Gdzieś je już widziałam. Ale gdzie ? Nie mogłam sobie przypomnieć, więc odleciałam do krainy snów.




Kochani, jesteście wspaniali, więc dodaję dzisiaj drugi rozdział ! Pierwszy raz w mojej ,,karierze" dodają drugi rozdział tego samego dnia ! Dziękuję za te 5 komentarzy ((; Jeśli mam być szczera to myślałam, że będzie mniej czytelników q;
I jak wam sie podoba ? 
Za wszystkie błędy przepraszam.
Pozdrawiam
black.character

VII

Przebudziłam się o 6:25. Słońce właśnie wstawało i świeciło mi po oczach. Nie chciało mi się podejść do rolet, wiec przykryłam sie kołdrą. Niestety uniemożliwiło mi to ponowne zaśnięcie. o 6:45 postanowiłam wstać. Leniwie podniosłam sie i przeciągnęłam. Wzięłam ze sobą kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Doprowadziłam sie do normalnego stanu i w pidżamie zeszłam na dół już przytomna. W kuchni siedział już ubrany Bill i czytał jakąś gazetę.
-Dzień dobry - powiedział i posłał mi uśmiech.
-Cześć - rzuciłam od niechcenia i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej mleko, a następnie do miseczki wsypałam sobie płatków kukurydzianych. Zalałam je mlekiem i wyjęłam z szyflady łyżkę. Zajęłam miejsce na przeciwko ojca.
-Jak siespało ? - zapytał obserwując mnie. Wzruszyłam ramionami.
-Normalnie - odparłam chrypiąc płatkami.
-Słuchaj, może skoro już nie śpisz to pojedziesz ze mną do redakcji ? Pokaże Ci jak pracuje i takie tam - zaproponował, a ja pomyślałam, że to nie taki zły pomysł - Będziesz mogła iść na zakupy gdy będę miał spotkanie. - dodał nie słysząc mojej odpowiedzi.
-Ok, mogę jechać - odpowiedziałam nudnym głosem, a ojciec pokiwał głową.
-O 7:30 wyjeżdżam - rzucił i wiecej już nie rozmawialiśmy. Pustą miseczkę odłożyłam do zlewu i pobiegłam do góry aby sieę ubrać. Z walizki wyjęłam granatowe spodnie, czarny t-shirt, biały duży sweterek i bieliznę. Przebrałam się szybko i rozczesałam moje pofalowane włosy. Spojrzałam na zegarek 7:25. Ja miałam jeszcze tydzień ferii, Kevin nie.. Postanowiłam zadzwonić, na pewno już nie spał. Wybrałam numer. Jedne sygnał, drugi.
-Hej Brooke. Coś sie stało ? - zapytał niepewnie.
-To już zadzwonić do Ciebie nie mogę ?
-Możesz możesz. Jak pierwsza noc na nowym miejscu ?
-Aaa... nie najgorzej. Zaraz jade z ojcem do redakcji... - odparłam bez entuzjazmu.
-Widzę postępy. Do redakcji New York Times'a. Kurde zazdroszczę - rzucił i zaczął sie smiać.
-To nie jest śmieszne ! - skarciłam go.
-No żartuję. Czym sie przejmujesz ? myslałaś coś nad waszą wczorajszą rozmową ?
-Em.. nie...
-Brooke jade ! - usłyszałam krzyk ojca z dołu.
-Ey ja kończe bo już jedziemy.
-Ok, baw sie dobrze.
-Wzajemnie - odparłam śmiejąc sie.
-Dzięki wielkie. - odpowiedział sarkastycznie, a ja rozłączyłam sie. Wrzuciłam telefon do brązowej torby i opuściłam pokój. Zbiegłam po schodach i przywyjściu ubrałam czarne buty emu. Założyłam płaszczyk i szalik i wyszliśmy z domu. Droga do redakcji zajęła niespełna 10 minut. Na szczeście nie było zbyt dużych korków. Wysiadłam z auta i podążyłam z ojcem do drzwi głównych. Przekroczylismy próg. Już na wstępie wszyscy z szacunkiem witali sie z Billem i dziwacznie patrzyli na mnie. Zauważyłam, że recepcjonistka mówi coś do kobiety i nagle patrzą się na mnie z ciekawością. Co sobie myślały ? Nie obchodziło mnie to. Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na 32 piętro. Zobaczyłam duże pomieszczenie z boksami obok siebie. Bill ze wszystkimi sie widał i prowadził mnie do swojego gabinetu. Przed drzwiami stał owy mężczyzna z którym wczoraj rozmawiał ojciec. Zrobił na prawdę zdziwioną mine widząc nas razem i wskazywał to na mnei to na Billa.
-Dzień dobry o przełożony - powiedział mężczyzna głupkowatym głosem.
-Cześć Dave. Emm... To moja córka, Brooke - przedstawił mnie posyłając mu spojrzenie mające oznaczać ,,udawaj, że nic o niej nie słyszałeś".
-Cześć Brooke, Dave jestem, miło cię poznać - mężczyzna wyciągnął w moją stronę rękę, a ja ją uścisnęłam bez słowa. - Przyśle ci materiały e-mailem. - rzucił na odchodne i ruszył do swojego boksu. Na końcu korytarza ojciec otworzył przede mną drzwi i przepuścił mnie w nich. Moim oczom ukazał się duży i przytulny gabinet.
-Podoba ci się ? - zapytał zdejmując kurtkę i odwieszając ną na wieszak.
-Moze być - odpowiedziałam oschle i podeszłam do ściany, która cała służyła jako okno. Zza szkła ujrzałam całe miasto. Widok był po prostu przepiękny. Tyle wieżowców, ruchliwych ulic i słońce które unosiło sie coraz wyżej.
-Pozwolisz, że przejrzę dokumenty, a później oprowadzę cię po redakcji - odparł i zasiadł na potężnym fotelu na przeciwko laptopa. Ja podeszłam do regałów z książkami. Przeglądałam je i znalazłam kilka, które miałam w swoim starym domu i które czytała też mama. Zaśmiałam się widząc sagę jednej z książek.
-Czytasz Harrego Pottera ? - zapytałam patrząc na ojca ze śmiechem.
-Tak, bardzo ciekawa ksiażka. A poza tym zanim byłem vice dyrektorem naczelnym to musiałem zrobić wywiad z J.K.Rowling. Stwierdziłem, że najlepiej będzie jak przeczytam jej książki, wtedy byłbym obeznany.
Pokiwałam tylko głową i wyjęłam jedną z nich. Otworzyłam i na pierwszej stroniej ukazał się autograf pisarki. Byłam ciekawa ile autografów ojciec już nabył. Po 10 minutach wyszliśmy z gabinetu. Wszystkie spojrzenia skierowane były na nas, ale nie przejmowałam się tym. Po 3 godzinach zwiedziałam już większość redakcji. Była na prawdę ogromna. Poznałam Glorię, sekretarkę ojca i jeszcze kilka osób, których imion nie mogłam spamiętać.
Poszliśmy na lunch i zatrzymaliśmy się przy dużej galerii.
-Ok, Brooke, ja muszę iść na spotkanie. Jest godzina - spojrzał na swój srebny zegarek z Rolexa - 12:20. Może spotkajmy się o hmm.. 16-17 ? - zapytał wyczekującym głosem, a ja skinełam głową. - Em... mam coś dla Ciebie - z portfela wyjął sredrną kartę i wręczył mi ją, a ja zrobiłam duże oczy.
-Ale...
-Proszę weź ją. Kup sobie co chcesz, nie znam sie na cenach gitar, wiec i tak nie wiedziałbym ile Ci dać. Jak cos dzwoń okej ? - zapytał troskliwie kładąc mi rękę na ramieniu.
-Emm... ale nie mam twojego numeru - zwróciłam sie do niego i podałam mu telefon, żeby wpisał numer.
-Dobra, ja będę leciał. Zdzwonimy się. Cześć - odwrócił sie, a ja poczułam, że muszę cos zrobić.
-Emm.. Bill ! - zatrzymałam go. Odwrócił się. - Dziękuję - posłałam mu delikatny uśmiech, a ten odwdzięczył mi sie tym samym i odszedł. Odetchnełam głęboko i wyszłam do zatłoczonej galerii. Zakupy były jedną z rzeczy, którą jak chyba większość kobiet kochałam. Rzuciłam sie w wir zakupów. O 16 zakończyłam swoje podboje sklepów. Ta srebrna karta to był chyba zły pomysł, bo nie miałam pojęcia ile już na niej ubyło. Ostatnim sklepem był sklep muzyczny. Przekroczyłam próg i moim oczom ukazały sie przeróżne instrumenty. Perkusje, pianina, skrzypce, wiolonczele i w końcu moje upragnione gitary. Klasyki, akustyki, elektryki i bassy.
-Przepraszam w czymś pomóc ? - usłyszałam głos, który zwalił mnie z nóg. Spojrzałam w bok i ujrzałam szatyna o głębokich, błękitnych oczach. Gdzieś je już widziałam. Chłopak mógł mieć nie wiecej niż 20 lat. Uśmiechnął sie do mnie uprzejmie wyczekując odpowiedzi. Potrząsnęłam głową i pomyślałam.
-Yyyy... Szukam gitary - odpowiedziałam głupkowato. W końcu stałam wśród tych instrumentów. Chłopak zaśmiał się.
-Jakieś konkretnie?
-Konkretnie to elektrycznej... - odpowiedziałam nie spuszczając z niego wzroku.
-Grasz już czy dopiero zaczynasz ? - wypytywał dalej prowadząc mnie za sobą.
-Dopiero zaczynam. - oznajmiłam patrząc na cuda jakie mijaliśmy.
-Hmm.. No to mógłbym polecić tę - zdjął z wieszaka biało-niebieską gitarę. - Fender Telecaster. Standart tu w Ameryce. Już dla bardziej zaawansowanych Stratocaster. - pokazał mi gitarę, a ja chwyciłam ją prawie padając na ziemię. Chłopak przytrzymał mnie za rękę, żebym nie upadła.
-Cięzka - skomentowałam czując, że robie z siebie totalną kretynkę.
-Normalne, ale przyzwyczaisz się - odpowiedział uśmiechając sie słodko, ukazując słodki dołeczek w lewym policzku. Nogi sie pode mną ugięły.
-To ja ją wezm - oznajmiłam i potrząsnęłam gitarą, którą trzymałam w ręce.
-Ok. Em.. to teraz chodź wybrać wzmacniacz - oznajmił i poprowadził mnie za sobą do innego działu. - Trochę tego jest - poinformował mnie drapiąc się za głową i wskazując na ogromny wybór sprzętu.
-Zdaję sie na Ciebie - oznajmiłam i uśmeichnełam się. - Byle był duży i nie zepsuł sie po pięciu minutach - dodałam i poruszyłam brwiami.
-W takim razie najlepszy będzie Marshall. - wskazał na jeden z nich. Był dość duży, wiec zgodziłam sie bez wahania. Dobraliśmy do wszystkeigo futerały i kable. Zapłaciłam za zakup i lekko sie skrzywiłam. Niby jakim cudem miałam to wszystko udźwignąć ? - Emm... może ci pomóc ? - zaoferował sie szatyn widząc moje starania.
-Nie trzeba. Dam sobie radę - oznajmiłam szczerze w to wątpięc. Podniosłam po raz kolejny futerał z gitarą. Udało się, ale wzmacniacza nie mogłam unieśc. Przperaszam, ale strong man'em nie jestem !
-Może jednak pomoge. Mark ! Zajmij moje miejsce, wróce za chwile ok ?! - krzyknął do ciemnoskórego kolegi, który machnął mu ręką. Chłopak podszedł do mnie i pochwycił rzeczy kupione w jego sklepie.
-Dzięki - tylko tyle zdołałam wypowiedzieć, bo zadzwonił mój telefon - Przepraszam. - zwróciłąm sie do chłopaka i nacisnęłam zieloną słuchawkę. - Halo ?
-Brooke już wszystko załatwione, czekam pod galerią. - oznajmił ojciec.
-Ok, już schodzę .
-Moze ci pomóc ? - zaoferował się.
-Nie, poradzę sobie. Zaraz będę - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
-Do wyjścia ? - zapytał szatyn, a ja pokiwałam głową. - Jesteś stąd ? - zapytał chcąc ciagnąć dalej rozmowę.
-Tak. Przeprowadziłam sie tu kilka dni temu z Chicago. - oznajmiłam posyłając mu uśmiech.
-O ! Dokładnie tak jak ja ! - odpowiedział robiąc duże oczy. Dziwne...
-Jakiś zbieg okoliczności - stwierdziłam uśmiechajac się.
-Możliwe. Czemu sie przeprowadziłaś ? - zadał to pytanie, którego usłyszeć nie chciałam. Widząc moją minę dodał - Ale nie musisz mówić jak nei chcesz. W końcu nie moja sprawa.
-Nie o to chodzi. Po prostu... nie chcę o tym mówić - odpowiedziałam usprawiedliwiajac sie, a ten tylko pokiwał głową i uśmiechnął się. Zarażał optymizmem. Zauważyłam stojącego ojca przed autem. - Ja już musze isć. Dzięki za wszystko i jeszcze raz przepraszam - powiedziałam posyłając mu przepraszające spojrzenie, a ten postawił moje zakupy na ziemię.
-Nie ma za co. Może kiedyś sie dowiem - odpowiedział puszczając mi oczko. - Cześć - dodał i odszedł.
-Cześć - machnełam mu ręką i obok mnei zmaterializował sie Bill.
-Gotowa ? - zapytał nie spuszczajac wzroku od oddalającego sie chłopaka.
-Tak - oznajmiłam i zapakowałam torby z zakupami do bagażnika. Ojciec wrzucił gitarę ze wzmacniaczem i zamknął klapę. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy.
-To co, jedziemy coś zjeść ? - zapytał odpalając auto, a ja pokiwałam głową włączajac radio.






((;
I jak podoba się ?
Dziękuje bardzo za wszystkie komentarze i ciepłe słowa ;***
Jesteście cudowni ((;
Pozdrawiam
black.character