wtorek, 31 stycznia 2012

III

Stałam twarzą do drzwi wiedząc, że zamykając je, zamknęłam pewniem rozdział w moim życiu. Teraz musiałam zacząć wszystko od nowa, a wiadome było, że początki są trudne. Odwróciłam się po dłuższej chwili. Ruszyłam przed siebie i weszłam do jednych z drzwi. Odetchnęłam lekko z ulgą, bo za biurkiem siedziała pani w okularach i zapewne dowodziła moim nowym domem. Uśmiechnęłam się lekko. -Dzień dobry.
-Witam. Brooke Tomson ?
-Zgadza się - przytaknęłam kiwając przy tym głową.
Dyrektor Judy Watson, jak widniało na tabliczce przy biurku, napisała coś po czym wstała i ruszyła do drzwi.
-Chodź ze mną
Poszłam posłusznie za kobietą. Ruszyłyśmy długimi schodami na samą górę. Otworzyła drzwi jednego z pokoi na końcu korytarza.
-Brooke poznaj Abby, twoją nową lokatorke, to twoje łożko i szafka - wskazała na łóżko pod oknem i stojącą za nim szafę.
-Cześć - powiedziałam tylko z grzeczności. Nie zamierzałam zawierać nowych znajomości. Abby też chyba nie była zadowolona z tego, że ma nową lokatorke. Odpowiedziała mi tylko półsłyszalnym cześć. Rozpakowałam swoje rzeczy, wzięłam komórke i wyszłam z pokoju. Postanowiłam się troche rozejrzeć skoro miałam tu mieszkać. Chodziłam po parterze i piętrach, i po chyba dwugodzinnych poszukiwania miejsca w którym mogłabym pobyć sama, zrobiła sie godzina 21 i pani Watson kazała wracać do pokoi. Poszłam więc do łazienki, żeby zadzwonić do Kevina. W końcu mu to obiecałam. Wybrałam numer. Sygnał. Drugi. Trzeci. I w końcu usłyszłam jego głos za którym tęskniłam.
-I jak ?
-Da się przeżyć. Strasznie nudno ale.. Przynajmniej nikt mnie nie zaczepia i nie wypytuje czemu się tu znalazłam, a spodziewałam się, że właśnie tak będzie.
-Chociaż jakieś plusy.
-I moja lokatorka nie bardzo spieszy się do rozmowy.
-Mówiłem ci, że będzie dobrze.
-Tak.. - głos już powoli mi się łamał - a jak u Ciebie ? - zapytałam żeby zaczął coś mówić.
-Nic.. Byłem u Lissy
-Co ?!
-No tak. Byłam u niej. Musiałabyś widzieć jej mine, jakby zobaczyła ducha. I trochę sobie z nią.. no powiedzmy porozmawiałem.
-Co jej powiedziałeś ?
-Czy to ważne ? Tylko ją wyzywałem, że nie ma pojęcia o przyjaźni itd. I była wkurzona, że jej nic nie powiedziałaś o nas.. znaczy.. - też zwróciłam uwagę na słowo NAS - o tym, że się spotykamy.
-Teraz już nie intersuje mnie ani ona, ani jej zdanie na jakikolwiek temat.
-Tylko się nie denerwuj
-Jestem bardzo spokojna. Przepraszam Cię, ale musze kończyć, zmęczona jestem już.
-Jasne. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień
-Dokładnie. Śpij dobrze.
-Ty również.
Rozłączyłam się. Wzięłam prysznik i poszłam do pokoju. Moja towarzyszka chyba już spała. Zresztą nie wiem czy bym to zauważyła skoro w ogóle się nie odzywała. Usiadłam na łożku i popatrzyłam na obraz za oknem. Nie wiem dlaczego czułam się jak człowiek, który cierpi na jakąś nieznaną chorobę i kiedy opuści budynek to umrze. Po chwili ujrzałam za oknem.. Lisse ! Szła z tym nowym chłopakiem ze szkoły o którym mi mówiła kilka dni temu. Miałam ochotę otworzyć okno, wyjść i rzucić się na nią. Powstrzymałam się jednak, położyłam się i zasnąłam.
-Wstawaj ! Chyba, że nie idziesz na śniadanie. - usłyszałam jakiś głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam dziewczyne z mojego pokoju.
-Już wstaję - wychrypiałam. Wstałam i spojrzałam przez okno. Wydawało mi się, że ujrzałam Kevina na kierownicą swojego auta, ale musiało mi się wydawać. Ubrałam się wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na dół. Nie wiedziałam dokładnie gdzie jest stołówka, ale szłam tak gdzie słyszałam krzyki. I nie myliłam się. Stały tak trzy długie stoły, złączone razem. Wyglądało to trochę jak spotkanie z rodziną podczas święta dziękczynienia. Usiadłam na końcu stołu, zjadłam kanapki, wypiłam kakao i czym prędzej czmychnęłam do pokoju. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Sms od Kevina "Hej. Jak sie spało? To pierwszy piątek od trzech miesięcy, którego nie spędzimy razem grając w planszówki i oglądając filmy. Ale damy radę ;)"
-No tak - westchnęłam. Każdy piątek spędzaliśmy u niego lub u mnie grając i oglądając komedie. Trzeba będzie się od tego odzwyczaić. Odpisałam "Spałam dobrze, trzeba się od tego jakoś odzwyczaić, a miałam nauczyć cię grać w pokera. Innym razem" Wiedziałam i tak, że raczej nie spotkamy się zbyt szybko.
Dzisiajszego dnia byłam zwolniona z nauki. Kontynuowałam moje poszkiwania. Po połowie godziny znalazłam jakieś drzwi ukryte za kotarą. Otworzyłam je. Schodzy. Weszłam do góry. Okazało się, że to jakiś strych. Nie bałam się. Usiadłam na kanapie, która zapewne przynieśli tam, bo wymienili ją na nową. Pomimo, że wszędzie był kurz i niejeden miałby stracha to ja czułam się tu bezpieczna. Zaczęłam rozmyślać o mamie. O wszystkich wspólnie przeżytych chwilach. O tym jak denerwowała się gdy szłam pierwszy raz do szkoły, o tym jak się denerwowała bardziej niż ja mojej pierwszej wizyty u dentysty, o tym... Przerwałam swoje myśli. Ktoś wchodził po schodach. I raczej była to jedna osoba. Powinnam sie schować, ale ciekawość zwyciężyła. Przy szczycie schodów stał chłopak o dłuższych brązowych włosach i głębokich niebieskich oczach. Patrzył sie na mnie lekko zdezorientowany.
-Co tu robisz ? - zapytał niepewnie. Miał bardzo niski głos z domieszką chrypki.
-Siedze ? - odpowiedziałam, zapewne nieco niegrzecznie.
-To widze - odparl idąc w moją strone - ale jak odkryłaś to miejsce ?
-Klamka robi wybrzuszenie w kotarze.
-Spostrzegawcza jesteś. - usiadł koło mnie nawet nie pytając czy może.
-Levis - podał mi ręke.
-Brooke - uścisnęłam ją niepewnie.
Chłopak przyglądał mi się nieco podejrzliwie.
-No co? - zapytałam w końcu.
-Nie widziałem cię tu nigdy.
-Jestem tu od wczoraj.
Zrzedła mu mina.. Widać było, że bardzo chce o coś zapytać. Postanowiłam mu trochę pomóc.
-Pytaj - normalnie musiałabym innym wyjaśniać o co mi chodzi, ale on zrozumiał od razu.
-Nie obraź się czasem ale.. czemu tu jesteś ?
Bicie serca przyspieszyło. Jeśli ktoś inny zapytałby o to np. moja lokatorka, odpowiedziałabym zapewne, że to nie jej interes, ale.. Levis był inny. Też przecież musiało coś się w jego życiu wydarzyć skoro tu siedział.
-Emm.. miałam z mamą wypadek samochodowy. Ja przeżyłam jej się nie udało odratować.
-Przykro mi - głos mu się załamał. Odchrząknął dyskretnie i pytał dalej - a twój ojciec ?
-Zostawił nas jak sie dowiedział, że mama jest w ciąży. Powiedzieli mi, że zostanę tu dopóki go nie znajdą, ale ja nie chce z nim mieszkać. - wiedziałam, że zapyta dlaczego więc wyręczyłam go - Nie chce mieszkać z kimś, kto mnie nie chciał. Jakby było inaczej byłby ze mną od zawsze.
Chwila ciszy. Musiałam chwilę przeczekać zanim jemu zadam te same pytania, jednak chłopak był szybszy.
-Moi rodzice zginęli w górach. Tydzień temu. Zostałem ze starszym bratem, a oni pojechali z okazji swojej rocznicy ślubu. Niestety lawina spadła i ratownicy nie odratowali ich.
-Przykro mi..
-Jak każdy dzieciak tutaj coś przeżyłem. Pewnie wydaje ci się, że to zlewam, bo mówie wszystko z taką lekkością, ale na prawde wewnątrz cierpie. Wciąż przypominają mi się wszystkie chwile z rodzicami. Wiem, że byli ze mne dumni. Zawsze starali się abym miał lepsze dzieciństwo niż oni. I udało im się.
Nie wytrzymałam.. Uroniłam łzę i pociągnęłam nosem. Levis bez słowa otoczył mnie ramieniem. Dobrze wiedział co czuje. Albo po prostu też zaszkliły mu się oczy i nie chciał żebym to widziała ? Nie miałam pojęcia ale wiedziałam, że pomimo iż nie chciałam się zaprzyjaźniać z nikim, to dla niego zrobie wyjątek..


Kochani obiecuje, że będzie coraz lepiej ((; Zawsze początki są nudne q;

niedziela, 29 stycznia 2012

II

Musiałam przysnąć. Bałam się otworzyć oczy, chciałam aby to wszystko to był tylko zły sen. Jednak łudziłam się na marne. Podniosłam powieki, ujrzałam białą ściane i poczułam zapach typowy dla szpitala. Uroniłam łzę. Podniosłam się delikatnie. Lissy już nie było. Spojrzałam na zegarek. 19:38. Pewnie miała dużo lekcji, inaczej by mnie nie opuściła. Chyba.. Po krótkiej chwili przyszedł lekarz. Miał poważną minę. Już chciał coś powiedzieć, ale przerwałam mu.
-Panie doktorze, mogę o coś zapytać? - odpowiedział mi skinięciem głowy - Proszę mi powiedzieć szczerze i prosto z mostu. Co sie teraz ze mną stanie ?

Chwila ciszy, pewnie nie wiedział jak ma mi to powiedzieć tak, żebym nie wpadła w panike.
-Posłuchaj. Będziesz musiała pomieszkać w domu dziecka do czasu aż nie odnajdziemy twojego ojca - powiedział to tak szybko, zapewne żebym nie zdążyła mu przerwać. W głowie usłyszałam ponownie jego słowa.
-A jak już go znajdziecie to co wtedy ?
-Zamieszkasz z nim.
Serce zatrzymało mi się na chwile. Miałam mieszkać z człowiekiem, który był moim ojcem, a kórego nie widziałam nigdy w życiu ? Nie wiedziałam jaki jest, skąd mogą wiedzieć czy to nie jakiś kryminalista ? Nie znałam go i nie chciałam poznać.
-A jeśli nie będę chciała ?
Chyba zszokowałam go tym pytaniem. Każdy dzieciak wolałby chyba mieszkać z kimkolwiek byle nie w domu dziecka.
-Pomyślimy o tym później dobrze ? - odparł uśmiechając się i odszedł.
Położyłam się i patrzyłam w sufit. Postanowiłam, że nie zamieszkam z ojcem. A jak go już jakimś cudem znajdą i się okaże, że wiedzie szczęśliwe życie i ma dzieci i żone ? Moje przymyślenia przerwał mi dobrze znany głos.
-Brooke.. - w drzwiach stał Kevin. Ale wyglądał inaczej. Był blady a jego oczy smutne. Bałam się, że zaraz zemdleje. Spojrzałam na niego i oczy mi się zaszkliły. Nie wiem czemu zaczęłam płakać. Kevin podszedł do mnie i przytulił mocno do siebie, a ja się w niego wtuliłam jak w ulubioną maskotkę. Nigdy tak blisko siebie nie byliśmy, ale nie myślałam wtedy o tym.
-Nie płacz... Już dobrze jestem tu - powtarzał głaszcząc mnie po głowie. Po kilku minutach odkleiłam się od niego i usiadłam opierając się o rame łóżka szpitalnego. Kevin podał mi chusteczkę. Po kilku minutach ciszy zapytałam.
-A skąd ty w ogóle wiesz, że tu jestem i miałam wypadek ?
Cisza. Spuścił głowe Wiedziałam, że musiało się stać coś złego.
-Brooke.. Lissa rozpowiedziała to po całej szkole. Mówiła też, że pójdziesz do domu dziecka i nie ma zamiaru się już z Tobą zadawać.
Serce mnie ukuło. Moja najlepsza przyjaciółka okazała się taka podła. nie nawidziłam jej z całej siły. Pociągnęłam nosem. Oczy znów mi się zaszkliły ale wiedziałam, że muszę być twarda.
-Posłuchaj.. Ja Cię nigdy nie opuszcze rozumiesz ?
Kąciki moich ust lekko się uniosły. Nie myśląc w ogóle co robie podniosłam się, złapałam go za włosy i pocałowałam. Trwaliśmy tak chyba przez minute. Oderwałam się od niego i usiadłam.
-Dziękuję, że jesteś.
Uśmiechnął sie tylko słodko i złapał mnie za rękę. Dalej siedzieliśmy w milczeniu. Widziałam po jego minie, że chciał o coś zapytać, ale chyba stwierdził, że jak na jeden dzień za dużo wrażeń. Przyszła pielęgniarka i powiedziała, że wizyty na dziś już sie skończyły. 
-Odpoczywaj - rozkazał i pocałował mnie w rękę, którą cały czas trzymał. Ruszył w stronę wyjścia, ale go zatrzymałam.
-Kevin.. - odwrócił się i spojrzał na mnie czekając co powiem - przyjdziesz jutro ?
Zaśmiał się pod nosem
-Będę przychodził tak długo, aż sama mnie nie przegonisz - puścił mi perskie oko i poszedł.
Stwierdziłam, że nie chce myśleć o tym co się stało, bo bałam się, że znów sie rozpłacze. Położyłam się i po chwili już spałam.
Byłam na koncercie Avril Lavigne z.. mamą. Miałyśmy niezły ubaw. Nagle moja towarzyszka zbladła i upadła na podłoge. Sprawdziłam jej puls. Był niewyczuwalny. Nic już nie mogłam zrobić. Usłyszałam krzyki i..
-Brooke ! Brooke !
Otworzyłam oczy. Stał nade mną Kevin z przerażoną miną. Poczułam, że mam mokrą twarz.
-Co się stało ? - zapytałam zdezorientowana.
-No właśnie ty mi powiedz. Płakałaś przez sen..
-A tak.. Nie nic.. - pociągnęłam nosem.
-Ok, nie musisz mówić jak nie chcesz - powiedział z uśmiechem. Posunęłam się i poklepałam miejsce koło siebie.
-Przecież wiesz, że nie można..
-Wezmę to na siebie.
Położył się koło mnie i otoczył ramieniem.
-Śniło mi się.. - zaczęłam.
-Nie, nie musisz.
-Ale chcę. Śniło mi się, że byłam z mamą na koncercie.. na tym na który jechałysmy w dzień wypadku. I.. zagle zasłabła i spadła na ziemie. Sprawdziłam puls ale był niewyczuwalny - łzy napłynęły mi do oczu - i nic już nie mogłam zrobić - zaczęłam płakać.
-Już dobrze.. Nie płacz - głaskał mnie po głowie. Przyszła pielęgniarka. Nic nie mówiła na to, że leżymy razem.
-Wieczorem ktoś odwiezie cię do nowego domu.
Pokiwałam tylko głową. Nowy dom.. Tak to miało wyglądać..
-Odwieźć Cię ?
-Zdałeś ?
-Dwa dni temu odebrałem dokumenty.
-Czemu nie mówiłeś ?
-Nie było okazji.
Wieczorem ubrałam rzeczy i wyszliśmy ze szpitala. Wsiadłam do czarnego jeepa Kevina. Do mojego starego domu dojechaliśmy w ciszy. Wysiadłam z auta i spojrzałam na budynek. Wszystkie wspomnienia powróciły... Wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi. Weszłam do domu. Roznosił sie brzydki zapach od jedzenia, które zostawiłyśmy z mamą spiesząc sie na koncert.
-Poczekam na dole - zwrócił sie do mnie Kevin po czym pocałował mnie w czoło. Pokiwałam głową. Poszłam schodami w górę do swojego pokoju. Wyjęłam z szafy rzeczy i spakowałam do mojej czerwonej walizki, a następnie spakowałam kosmetyczke. Wszystko robiłam w ciszy. Poszłam na końcu do pokoju mamy. Na komodzie stało w ramce zdjęcie jej ze mną. Wzięłam je ze sobą. Położyłam się na łóżku. Przed oczami widziałam obrazy.. wszystkie przygody jakie razem przeżyłyśmy.. lekkie spory, domowe zabawy, bitwy na poduszki, wszystko wróciło. Wzięłam poduszkę i się do niej przytuliłam. Uroniłam pierwszą łze, później drugą, trzecią.. dalej już nie liczyłam. Mój płacz musiał usłyszeć Kevin, bo przybiegł do pokoju, posadził sobie mnie na kolanach i prztulił. Po kilku minutach zeszliśmy na dół. Zamknęłam drzwi na klucz. Zanim wsiadłam do auta spojrzałam jeszcze raz na dom. Nie wiedziałam co się z nim dalej stanie. Wsiadłam do auta i odjechaliśmy. Kevin złapał mnie za ręke. Spojrzałam na niego. Był na prawdę dobrym przyjacielem. Przynajmniej tak go traktowałam. Miałam nadzieje, że on też. Dojechaliśmy na miejsce. Wyobrażałam sobie stary, brzydki budynek, tymczasem wyglądał jak dom wielorodzinny. Podeszliśmy do drzwi.
-Dalej dam sobie rade sama
-Na pewno ? - widziałam, że pyta z powątpiewaniem. Nie wierzyłam w to sama. Bałam się i chyba było to widać.
-Tak.. zadzwonie do Ciebie.
-Ok - widziałam zmieszanie na jego twarzy. Nie wiedział co zrobić. Uświadomiłam sobie, że nie będę go widzieć przez bardzo długi czas. Spojrzałam mu w oczy i objęłam za szyje. Nasze wargi złączyły się na dłuższą chwile. Na końcu go mocno przytuliłam.
-Dasz sobie rade. Wierze w Ciebie Brooke.
Złapałam za torbe i otworzyłam drzwi. Spojrzałam na Kevina jeszcze raz i zamknęłam drzwi...



Mam nadzieję, że będzie więcej czytających.. ((;

sobota, 28 stycznia 2012

I

Życie jest darem. Pomomi iż spełniają się nasze wszystkie marzenia, osiągamy wyznaczone cele i wszystko przebiega po naszej myśli, to życie nigdy nie będzie idealne. Tak samo jak ludzie. Czasami..
-Brooke ! - krzyknęła zapewne po raz któryś z rzędu moja mama, przywracając mnie do rzeczywistości.
-Ta..tak mamo ? - zapytałam wracając do świata ludzi.
-Jeśli chcesz spóźnić sie do szkoły, to jesteś na dobrej drodze !
-Nie - jęknęłam.. Bardzo nie lubiłam szkoły. Bardziej niż inni nastolatkowie. Czułam, że szkoła to strata czasu. I tak 80 % wiadomości, miało mi sie w przyszłości nie przydać. - Już wstaje ! - wstałam opuszczając moje wygrzane łóżko i cieplutką kołdre. Podeszłam do szafy szukając stroju na dzisiejszy dzień. Jak zwykle w Chicago pogoda była wietrza, więc zdecydowałam się na ciemne jeansy i bluzkę w czarno-niebieski paski. Poszłam do łazienki, wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na śniadanie.
-Kochanie za 20 minut zaczną Ci się lekcje, więc prosze pośpiesz się. - poinformowała mnie mama  dopijając kawę i latając za różnymi rzeczami.
-Kto się spóźni ten się spóźni - powiedziałam i zaśmiałam się. Nie umiałam sie kłócić z mamą. Zjadłam szybko płatki, ubrałam buty, wzięłam torbę i po chwili już siedziałam w aucie koło mamy, która już włączała płytę na której zgrałam wszystkie piosenki Avril Lavigne. Uwielbiałyśmy ją. Kochałam w mojej mamie to, że zachowywała się jeszcze jakby była nastolatką. Może to przez słodycze ? W końcu pracowała w cukierni. Może też to była maska, bo nie chciała pokazać, że cierpie po tym jak mężczyzna, który był moim ojcem, ją zostawił ? Nie nazywałam go tatą. Nigdy. Nie uważałam go za swojego ojca. Skoro zostawił mame jak była w ciąży to co to za ojciec ? Mama też nigdy o nim nie wspominała. No i chyba dobrze. Byłyśmy już przy szkole. Gdy wysiadałam mama jeszcze krzyknęła.
-Nie zapomnij, że o 17 wyjeżdżamy !
-Jasne. - i ruszyłam w stronę szkoły. Przez chwilę nie rozumiałam o co jej chodziło, ale przypomniało mi się, że mieliśmy dzisiaj jechać na koncert Avril.
-Hej Brooke !
-Cześć ! - była to Lissa. Moja najlepsza przyjaciółka. Cmoknęłyśmy sie w policzek. Po chwili zauważyłam niedaleko Kevina idącego w naszą stronę. Kevin był moim przyjacielem, ale nie nawidził się z Lissą, która zresztą nie miała pojęcia, że z nim gadam. Tylko mama o tym wiedziała, mojej przyjaciółce nie chciałam nic mówić. Nie zrozumiałaby.
-Wspominałam Ci, że dzisiaj jade z mamą na koncert Avril ! - niemalże krzyknęłam, żeby Kevin zrozumiał, że się dzisiaj z nim nie spotkam. Zrozumiał bo ominął nas patrząc na mnie ze smutnymi oczami.
-Tak wspominałaś. Tylko czemu tak głośno mówisz, stoję przecież obok.
-No tak, bo.. jestem taka podekscytowana !
-Ach tak.. dobra nieważne. Mówiłam Ci o nowych chłopaku z naszej szkoły ?
Jest. Nie zauważyła, że kłamałam.
-Nie, nic nie mówiłaś.
-To teraz Ci opowiem.
Dalej już jej nie słuchałam. Zresztą nie zauważyłąby. Kiedy zaczynał się temat chłopaków, nikt ani nic nie mogło jej przerwać. Zrozumiałam tylko, że ma na imię Jake i jest rok starszy. Dzwonek na lekcje.
-Kurde ! Reszte napisze Ci smsem ok ?
-Nie ! - odkrzyknęłam zbyt wcześnie. - Znaczy.. tyle już mi wystarszy - odpowiedziałam z uśmiechem. 
-Ok.. to pa. - i odeszła w stronę swojej klasy. Momentami żałowałam, że nie jesteśmy razem w klasie, ale w takich momentach jak ten, dziękowałam Bogu, że jesteśmy w innych klasach. 
Lekcje minęły dość szybko.. Aż dziwnie szybko. Mama przyjechała cała w skowronkach. Gdyby stała a nie była w aucie, to tupałaby nóżkami w miejscu jak mała dziewczynka czykająca na świętego Mikołaja.
-Dalej dalej wsiadaj ! - pośpieszyła mnie.
-No spokojnie ! - też byłam podekscytowana, ale nie aż tak. Wkońcu ruszyłyśmy spod szkoły z piskiem opon. Wpadłyśmy do domu, szybko coś zjadłyśmy i kłóciłyśmy się która ma iść pierwsza do łazienki. W końcu wpuściłam ją pierwszą mówiąc, że starsi mają pierwszeństwo i śmiejąc się wpadłam do jej sypialni w poszukiwaniu stroju. Przeszukałam całą szafę i wzięłam lśniące czarne getry, dłuższą, luśną bluzkę w biało-czarne paski, z opadającym jednym ramieniem i wyższe czarne trampki w których sznurówki wymieniłam z białych na różowe. Wykąpałam się i spojrzałam na zegarek. 16:50 ! Zrobiłam na szybko makijaż ubrałam się i zbiegłam na dół.
-Dalej, dalej już 17:10, powinnyśmy być już w tasie.
-Już już - w pośpiechu wiązałam buty i.. Urwałam sznurowadło. - Szlag ! Mamo sekunda poszukam tylko zapasowego.
-Tylko szybko !
Wbiegłam na górę przeszukałam wszystkie moje szuflady aż w końcu znalazłam ale zielone i niebieskie. Wzięłam zieloną i ruszyłam na dół.
-W samochodzie założysz, dalej dalej.
Wybiegłyśmy z domu i ruszyłyśmy w trase. Założyłam sznurowadło i usiadłam zapinając pasy. Pędziłyśmy przekraczając dozwoloną prędkość.
-Auć ! - jęknęła mama.
-Co jest ?
-Coś mi do oka wpadło.. - spojrzała w lusterko próbując coś dojrzeć. Usłyszłam klakson, pisk obon, zobaczyłam oślepiające białe światło i... ciemność...

***

Obraz był zamazany. Powoli otworzyłam powieki. Lekko podniosłam głowę.
-Auć ! - jęknęłam.
-Brooke ! - krzyknęła załzawiona Lissa - doktorze !
-Nie krzycz - skarciłam ją.
-Jak się czujesz ?!
-Co się stało ?
Ale pojawił sie doktor.
-Jak sie pacjentka czuje ?
-Strasznie boli mnie głowa
-Nic dziwnego w końcu się w nią uderzyłaś
-Co się stało ?! - chciałam w końcu wiedzieć. Czemu nikt mi nie chciał powiedzieć co się stało ?!
-Miałaś wypadek..-zaczęła Lissa - jechałaś z mamą na koncert pamiętasz ?
Właśnie mama ! Zupełnie o niej zapomniałam !
-Gdzie mama ? Co z nią ?
Cisza.. Lissa znów zaczęła cicho łkać. Lekarz zrobił się blady. Serce waliło mi jak oszalałe.
-Przykro mi - zaczął doktor - ale.. twoja mama nie żyje.. Nie dało się jej ratować..
Co ?! Nie mogłam tego pojąć ! Do głowy nachodziły mi setki pytań, przed oczami gęstniała mgła, a po którkiej chwili już płakałam jak dziecko. Nie wiedziałam co się ze mną teraz stanie...

Jak na początek może być ? Czekam na komentarze (;