wtorek, 8 maja 2012

XII

-Lissa, czego ty chcesz ?! - zapytałam bezradnie, powstrzymując łzy cisnące się do oczu.
-Nie pojadę sobie, dopóki mnie nie wysłuchasz. - odparła stanowczo.
-Co się tu dzieje ? - do akcji wkroczył Kevin i omal nie wpadł w szał, jak zobaczył kto stoi przede mną. - Czego tutaj chcesz ?
-Przyjechałam do Brooke, nie do Ciebie.
-A nie rozumiesz, że ona nie chce Cię widzieć ? - mówił coraz głośniej i drobnymi kroczkami przybliżał się do niej.
-Kevin... - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. - Daj spokój, niedługo w szkole tak Cię obgada, że wszyscy będą o tobie plotkować.
-Nic mnie to nie obchodzi. Odwróć się i jedź stąd. i nigdy nie wracaj. - to już brzmiało jak potężna groźba.
-Jeszcze do mnie przyjdziesz. - wskazała na mnie palcem, odwróciła się i poszła w stronę swojego auta.
-Nawet na to nie licz ! - krzyknął chłopak i zamknął drzwi. Kilka łez poleciało mi po policzkach, a ten mnie przytulił. - Nie warto płakać dla niej. Zwykłe dziecko i tyle. Chodź. - zaprowadził mnie do pokoju i usadził na kanapie.
-Masz racje. Jakimś dzieciakiem się będę przejmować, skoro głodna jestem. - powiedziałam, a chłopak zaśmiał się tak jak lubiłam.
-Ty to zawsze najdziesz jakieś wytłumaczenie. - odparł i otworzył karton z pizzą, a ja przyniosłam talerze. Usłyszałam auto wjeżdżające na podjazd, a następnie otwierane drzwi.
-To pewnie Bill. - szepnęłam do Kevina, a po chwili ujrzałam już ojca.
-O cześć dzieciaki. Jak tam wam minął dzień ? - zapytał kładąc teczkę na fotelu.
-W porządku. Bill to jest Kevin, Kevin to jest Bill. - przedstawiłam im sobie, a mój przyjaciel uścisnął sobie dłoń z ojcem.
-Bardzo miło pana poznać. - odparł jak to by wypadało.
-No i wzajemnie. Możesz mówić po imieniu, stary jeszcze nie jestem.
-Chcesz pizze ? - zapytałam zajmując na powrót miejsce.
-O tak. Umieram z głodu.
-To chyba rodzinne. - powiedział Kevin, a ja się zaśmiałam. Bill nie wiedząc za bardzo o co chodzi, usiadł koło mnie i wziął kawałek pizzy.


Dobra my idziemy już do góry. - odezwałam się pierwsza wstając z miejsca. - Jutro posprzątam. Kevin idź już do góry ok ?
-Jasne. Dobranoc. - powiedział i zniknął na schodach.
-Co jest ?
-Zawsze musi o coś chodzić ? Zresztą nie odpowiadaj. Nie wiem za bardzo jak to powiedzieć, ale Kevin mógłby spać ze mną tak ? - może chciałam grać taką bezczelną i kapryśną, ale najzwyczajniej nie umiałam. Nie mogłam tego ogłosić, wolałam zapytać.
-Ale wy ten...
-Nie ! Cokolwiek tak w tej twojej głowie siedzi, to nie jest t. - zagwarantowałam unosząc ręce do góry. - Po prostu lubię jego bliskość, to, że w ogóle jest.
-A takim razie w porządku. Jeśli nie zostanę dziadkiem, to się zgadzam.
-Bardzo śmieszne. - prychnęłam sarkastycznie, a ten uśmiechnął się. - Dobranoc.
-Dobranoc.
Pobiegłam do góry do mojego pokoju gdzie Kevin krzątał się koło gitary.
-Jutro pogramy, nie chcę mieć konfliktów z sąsiadami. - powiedziałam patrząc na zegarek, który wskazywał godzinę 24:25. - To jak idziemy się kąpać.
-Przyznam, że padam z nóg. - westchnął i padł na łóżko.
-To ja idę pierwsza. - wyjęłam z szafy pidżamę i pobiegłam do łazienki. Wzięłam ekspresowy prysznic i założyłam nocny strój. Składał się on z brązowej bluzeczki na ramiączkach i krótkich białych spodenek. Wyszłam z łazienki i w pokoju zastałam chłopaka w takiej samej pozycji.  - Łazienka wolna. - poinformowałam, a ten podszedł do torby i wyjął z niej potrzebne rzeczy.
-10 minut. - rzucił i wbiegł do łazienki. Ręcznikiem dosuszyłam włosy i rozwiesiłam go na krześle. Odetchnęłam głęboko. przecież to tylko Kevin. Czym się boję? Może tym, że nigdy nie spaliśmy razem, nawet na noc u mnie nie był. Spojrzałam na zdjęcie w ramce przy moim stoliczku nocnym i ujrzałam mamę. Uśmiechnęłam się do fotografii.
-Tęsknię za Tobą, ale wiem, że chcesz, abym była szczeliwa. Ojciec jest w porządku. Nadal nie wiem dlaczego podjęłaś taką, a nie inną decyzję, żeby jemu nic nie mówić. i pewnie nigdy się nie dowiem. mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli pogodzę sie z nim. Dobranoc. - przejechałam po fotografii dłonią w tym samym momencie kiedy chłopak opuścił moją łazienkę. Odłożyłam zdjęci i położyłam się na łóżku poklepując miejsce koło siebie. Kev zajął je. - Dziwnie co ? - zapytałam głupkowato. Nie wiem czemu, ale miałam teraz ochotę się roześmiać jak głupia, ale powstrzymałam się.
-Nie, czemu? Mogę cię przytulić ? - zapytał otwierając ramię. Położyłam się w jego objęciach, kładąc głowę na jego klatkę piersiową.
-Cieszysz się, że przyjechałeś ?
-No jasne. Przecież wiesz, że brakuje mi Ciebie. - chwila ciszy. Odetchnęłam głęboko. - Coś się stało ?
-Nie po prostu... Przypomniałam sobie o Lissie i o tym co może powiedzieć całej szkole.
-Niby co?
-To, że zadajesz się ze mną, że byłeś u mnie na noc i nie wiadomo co robiliśmy to, że...
-Hej hej.. Spokojnie. - pogłaskał mnie po włosach, a ja wypuściłam powietrze nosem. - Nie obchodzi mnie opinia innych. Jeżeli chcę być przy Tobie to tylko moja decyzja. Nie przejmuj się.
-I tak będę.
-Uparta jesteś.
-Przecież mnie znasz. - odparłam, a ten zachichotał. Nic nie mówiliśmy. Kevin był zmęczony, niech śpi. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
Śniła mi się mama. Tylko tak inaczej. Patrzyłam na jej sztywne i zakrwawione ciało. Wokół niech była masa sanitariuszy. Po chwili zapakowali ją w czarny worek i zasunęli zamek.
-Brooke, zbudź się. - usłyszałam głos Kevina i poczułam szturchanie. Otworzyłam oczy. Byłam gorąca, a oddech miałam strasznie przyspieszony. - Hej co jest ? - zapytał unosząc mój podbródek.
-Ja... Nie wiem. Miałam zły sen. - odparłam kładąc z powrotem głowę na jego klatce piersiowej. Mój oddech wyrównywał się.
-Chcesz o tym pogadać?
-Nie. Chcę czegoś innego. - odpowiedziałam podnosząc się, tak że oczy mieliśmy na tej samej wysokości.
-Co takiego ? - zapytał niepewnie.
przyspieszone, a bicie mojego serca było pewnie słychać w pokoju obok. Trwaliśmy tak kilka minut. Kevin oderwał się ode mnie i jeszcze raz czule pocałował mnie.
-Kocham Cię. - wyszeptał, a mnie zatkało. Wiedziałam, że teraz wpatruje się we mnie, chociaż przez ciemność nic nie widziałam. Po prostu czułam jego wzrok na sobie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Coś do niego czułam, coś więcej niż przyjaźń. Ale czy to była miłość.
-Kevin ja...
-Nic nie mów. Ja nie czekam na odpowiedź. Po prostu chcę, żebyś wiedziała. - szepnął i przytulił mnie do siebie mocniej. Chciałabym wiedzieć co tam na prawdę ja czuję. Czy to jest na pewno miłość. A Levis... Chwila chwila. Czemu ja myślę teraz o Levisie ? Przecież to kolega, którego poznałam w sierocińcu. Nie, nie kolega, przyjaciel. Chłopak, którego wtedy w parku, na naszej ławce też pragnęłam pocałować, ale jednak tego nie zrobiłam. Czemu? Czyżby odezwało się sumienie? Nie. Środek nocy nie jest najlepszym czasem na takie przemyślenia. Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy pogrążając się dalej we śnie.




Osz kurde... Zaskakuje sama siebie xd Co ja tu narobiłam. Łohoho. Nie wiem czy wam się spodoba, ale od tego są w końcu komentarze tak? Żeby o tym się wypowiedzieć. Więc proszę was o to bardzo. Co sądzicie ? I jak myślicie co będzie dalej ? Czekam z niecierpliwościa na wasze opinie.
Pozdrawiam
black.character

wtorek, 1 maja 2012

XI

Obudził mnie dźwięk mojej komórki. Krzywiąc sie po omacku znalazłam go i nie patrząc na wyświetlacz, nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? - odezwałam sie i szeroko ziewnęłam.
-Brooke? Spałaś ? - usłyszałam po drugiej stronie głos Kevina.
-Nie no co ty. Już wstaję. - odparłam przecierając wolną ręką oko. - Która w ogóle godzina ?
-11:30. Przepraszam, że Cię obudziłem, ale chciałem tylko poinformować, że przyjadę o 16 jeśli zaproszenie nadal aktualne.
-No jasne, że aktualne ! - od razu się ożywiłam. - Przyjeżdżaj kiedy tylko chcesz.
-W takim razie do 16.
-Pa. - rozłączyłam się i poszłam do łazienki aby wykonać poranną toaletę. Na śniadanie zjadłam oczywiście moje ulubione kukurydziane płatki. Usłyszałam dzwonek mojej komórki, wiec pobiegłam do góry, aby odebrać. - Halo ?
-Cześć Brooke. Kiedy przyjeżdża Kevin ? - usłyszałam głos Bill'ego.
-Yyy... o 16, a co ?
-No, bo załatwiłem Ci nauczyciela do gitary i dzwonię, żeby zapytać czy mógłby przyjść koło 13 ? Jedna lekcja dwie godziny.
Podrapałam sie z tyłu głowy. Po szybkich obliczeniach wywnioskowałam, że zdążę ze wszystkim przed przyjazdem Kevina.
-No jasne. A ile ma lat wiesz może ?
-Znaczy starszy od Ciebie, ale nie dużo. Nie chciałem, żebyś musiała ćwiczyć z 60 letnim miłośnikiem muzyki klasycznej. - zaśmiałam się. Miał rację, tego nie chciałam.
-Dziękuję. Miłego dnia.
-I wzajemnie. - rozłączyłam się i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 12:12. Pomyślałam życzenie, jak to miałam w głupim zwyczaju, i wzięłam sie za posprzątanie pokoju, aby nie narobić sobie wstydu. Spięłam włosy w niesfornego koczka, żeby mi nie przeszkadzały i usłyszałam dźwięk dzwonka. Odetchnęłam głęboko i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i zauważyłam w nich Charli'ego.
-Cześć sąsiad. - przywitałam sie opierając o framugę drzwi. Chłopak zrobił zdziwioną minę.
-Przepraszam, chyba pomyliłem adresy. - spojrzał na kartkę, a następnie na numer przy moich drzwiach. - Chociaż nie. Adres się zgadza... Czyli będę uczył grać Ciebie ? - zapytał wskazując na mnie palcem.
-Jeśli adres sie zgadza i rozmawiałeś z Bill'ym Tomsonem, to niestety tak. - wyszczerzyłam zęby i zrobiłam chłopakowi miejsce w drzwiach. - Wejdź. Napijesz się czegoś ? - zapytałam zamykając za nim drzwi.
-Nie dzięki. Dziwny zbieg okoliczności nie ? - zapytał śmiejąc się, widocznie wciąż w to nie dowierzając.
-Rzeczywiście. Jak my ze sobą wytrzymamy przed te dwie godziny w tygodniu ? - zapytałam prowadząc go na górę do swojego pokoju.
-Chyba, aż tak źle nie będzie. - odparł i podwinął rękawy od bluzki. Otworzyłam drzwi od pokoju i podeszłam do stojaka, podnosząc z niego gitarę. - Pokaż mi co potrafisz. - zachęciłam go wyszczerzając szeroko zęby, a ten popatrzył na mnie jak na kosmitkę. - No co ? Muszę wiedzieć czy czasem mój nauczyciel nie jest jakimś ledwo znającym sie na rzeczy, amatorem. - szatyn się zaśmiał i pokręcił głową, ale wykonał moje polecenie i chwyciwszy instrument, usiadł na łóżku.
-Co ci zagrać ? - zapytał wyjmując kostkę z tylnej kieszeni spodni.
-Co chcesz. - posłałam mu uśmiech. Chłopak chwilę pomyślał, ale po chwili usłyszałam już dźwięki piosenki La Camisa Negra . Grał cały czas robiąc jakieś głupie miny przez co wybuchałam śmiechem. Zakończył, a ja zaklaskałam. - No no! Cofam to co mówiłam wcześniej. - odparłam i zachichotałam.
-Masz bardzo ładny śmiech. - powiedział z powagą, a ja się zmieszałam i zarumieniłam. - To znaczy em... Kiedyś też tak będziesz umiała na pewno. O ile nie lepiej. - posłał mi uśmiech, a ja przygryzłam dolną wargę. - Ok może zacznijmy lekcje.
-Masz rację. - podał mi gitarę i zaczął tłumaczyć wszystko od początku.


-Dziękuję, że zgodziłeś się męczyć ze mną raz w tygodniu. - powiedziałam ze śmiechem gdy ten ubierał sie do wyjścia.
-Weź przestań, żadna męczarnia. Sama przyjemność patrzeć z jaką pasją trzymasz gitarę, a co dopiero jak na niej grasz. - odparł i puścił mi oczko, a ja zaczerwieniłam się. - Tylko czasem nie popadaj w samo uwielbienie. - pogroził mi palcem i otworzył drzwi. - Na razie - kiwnął na mnie głową i wyszedł.
-Cześć. - rzuciłam zanim zamknął drzwi. Uśmiech z twarzy mi nie schodził przez większość czasu. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał 15:15. Pobiegłam szybko na górę i przebrałam się w brązowe spodnie i granatowy sweterek. Rozpuściłam włosy i z uśmiechem zeszłam na dół. Na półce pod telewizorem znalazłam kilka gier planszowych, więc pozostawiłam je w dużym pokoju. W stosie płyt z filmami poszukałam także komedię i horror. Do pokoju przyniosłam butelkę z colą i sokiem, oraz dwie szklanki i miseczkę z chipsami. Usłyszałam dzwonek i zamarłam. Spojrzałam jeszcze przez okno i zauważyłam jeep'a Kevina. Odetchnęłam głęboko i otworzyłam drzwi w których zobaczyłam chłopaka z torbą.
-Brooke ! - wszedł do środka i przytulił mnie mocno do siebie unosząc do góry.
-Tak się cieszę, że tu jesteś. - wypowiedziałam, a po moim policzku pomimo mojej silnej woli, poleciała jedna łza. Odstawił mnie za ziemię, a ja zamknęłam za nim drzwi.
-Ty płaczesz? - zapytał unosząc moją brodę do góry.
-Nie.. Tylko jestem po prostu szczęśliwa. - odparłam śmiejąc się i pospiesznie wytarłam łzy dłonią. Chłopak uśmiechnął sie słodko. - Chodź pokażę Ci mój pokój. - pociągnęłam go za rękę do góry nie dając nawet sie rozebrać. Otworzyłam drzwi od sypialni, a ten położył na moim łóżku swoją torbę.
-Ładnie. - odparł rozglądając się wokół. - A gdzie będę spał ?
Zmieszałam sie trochę. Mam ukrywać, że strasznie chciałabym, aby spał ze mną ? Nie wiem co na to Bill, ale musiał sie zgodzić. Teraz tylko co na to wszystko powie Kevin. Podrapałam sie z tyłu głowy.
-Em.. no wiesz myślałam, że będzie spał... ze mną. - powiedziałam rumieniąc się i unikając jego wzroku. Nic nie odpowiadał. - Ale jak nie chcesz to zaraz pójdę...
-Chcę. - odparł krótko i posłał mi swój piękny uśmiech. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć, a ty sie rozgość. - puściłam mu oczko i zbiegłam na dół. Nigdy nie spodziewałam się, że za drzwiami zobaczę tę osobę. - Czego chcesz ? - warknęłam unosząc brew.
-Brooke, ja chciałam pogadać. - odpowiedziała łamiącym się głosem.

-Jechałam cały czas za Kevinem. Słyszałam jak rozmawia z Tobą przez telefon i dowiedziałam się, że dzisiaj do Ciebie jedzie. - wytłumaczyła się głupkowato patrząc w zeimię.
-Dobra. Zejdź mi z oczu.
-Ale Brooke ! Ja chciałam porozmawiać !
-Ale ja nie chcę ?1 Lissa, nie rozumiesz, że nie przyjaźnimy się ?! Jesteś zwykłą świnią ! Nikt jeszcze mnie tak nie skrzywdził jak ty !
-Proszę, daj mi wytłumaczyć... - zaczęła już szlochać, ale mnie to nie obchodziło.
-A co tu jest do tłumaczenia ?! Dowiedziałaś się, że idę do domu dziecka, więc wyśmiałaś mnie przed wszystkimi ! Dziękuję Ci bardzo ! Wiesz, że teraz mi się świetnie powodzi ! Mam wspaniałego ojca i wspaniałe życie, w którym Ciebie nie ma! - krzyczałam na nią jak opętana. Nie mogłam powstrzymać nerwów. Cała aż się trzęsłam, tak sie we mnie gotowało.
-Wiem co się teraz z Tobą dzieje.. - wymamrotała, a ja uspokoiłam się.
-Wiesz ? Jak to?
-No wiem, że twój ojciec jest vice dyrektorem naczelnym New York Times'a...
-No nie ! - teraz zrozumiałam. Dowiedziała się, że mam kasę, wiec postanowiła sie ze mną pogodzić i udawać przyjaciółkę. - Wiesz co ? Wynoś sie ! Nie chcę Cię nigdy więcej widzieć ! - trzasnęłam jej drzwiami przed sonem.
-Co sie stało ? - usłyszałam głos zbiegającego Kevina po schodach. Rozpłakałam sie jak małe dziecko i wtuliłam w niego. - Nie płacz proszę. - głaskał moje plecy i pocałował mnie w głowę.
-Lissa przyjechała, bo dowiedziała się, że mam kasę - wychlipiałam i nadal moczyłam jego koszulę.
-CO ?! Idę do niej. - już chciał otworzyć drzwi, ale zatrzymałam go.
-Zostań. Nie zniżaj się do jej poziomu. - poprosiłam go ocierając mokre poliki.
-Chodź. - otoczył mnie ramieniem i zaprowadził do pokoju. Usiadłam na sofie z mocno podciągniętymi kolanami pod brodę, a ten przytulił mnie mocno do siebie. -Cii... Nie płacz już. - głaskał mnie po głowie, a ja stopniowo się uspokajałam. Po kilkunastu minutach, odetchnęłam głęboko i zgarnęłam włosy z czoła.
-Obejrzymy coś ? - zapytałam lekko się uśmiechając.
-No jasne.
-To ja idę zamówić pizzę, a ty włącz film z tych, które tam leżą - wskazałam na kilka płyt przy telewizorze i poszłam do kuchni po telefon. Starłam ostatnie łzy i odetchnęłam. Jakaś idiotka nie zepsuje mi przecież tego weekendu. Zamówiłam jedzenie i poszłam do pokoju gdzie Kevin czekał już na mnie z włączonym filmem. On jest na prawdę skarbem. Cieszę się, że go mam.
-Co ? - zapytał gdy zauważył, że mu sie przyglądam.
-Nic. - zachichotałam i zajęłam miejsce koło niego. Śmialiśmy się z komedii jak nigdy. Usłyszałam auto, więc poszłam odebrać przywiezioną pizzę. Zapłaciłam i wróciłam do pokoju, ale usłyszałam ponowny dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i znów zachciało mi się płakać...



Ta dam xd Takie byle co :pp Co sądzicie o Kevinie i Brooke ? Albo o Levisie i Charli'm? ;D Jestem starsznie ciekawa czy podobają wam sie te postacie ? :p I z kim wy byście związali Brooke ;d Następny niedługo ((;
Pozdrawiam
black.character