poniedziałek, 3 kwietnia 2017

XVIII

Następnego dnia postanowiłam, że wyjdę wcześniej i pojadę metrem do szkoły. Jak miałabym znieść kilkanaście minut w aucie razem z dwoma braćmi Martin?
Zeszłam na dół o wiele wcześniej niż zwykle i spotkałam tam Bill'a, z którym nie rozmawiałam wczoraj zbyt wiele. Zrzuciłam wszystko na ból głowy i poszłam się szybciej położyć.
- O cześć! Ty nie w pracy? - zagadałam i poszłam do lodówki wyjąć sobie kilka rzeczy do zrobienia kanapek.
- Właśnie wychodzę. Ale Ty co tak wcześnie się zerwałaś? - zapytał patrząc na swojego rolexa na nagdarstku.
- Obiecałam koleżance, że jeszcze jej wyjaśnię coś z fizyki przed zajęciami. - skłamałam nie podnosząc wzroku na ojca.
- W takim razie może Cię odwiozę?
- Nie trzeba. Pojadę metrem, to prosta droga, poradzę sobie. - odpowiedziałam mu uśmiechem, a ten tylko wzruszył ramionami.
- Tylko uważaj na siebie. Widzimy się po południu - pocałował mnie w głowę po czym zabrał kilka rzeczy ze stołu. - Kocham Cię, pa !
- Ja Ciebie też tato.



Założyłam słuchawki i włączyłam swoją ulubioną playlistę na odtwarzaczu. Stwierdziłam, że muzyka pomoże mi wyłączyć myśli. Przynajmniej zawsze pomagało. Stałam pod klasą z rękami schowanymi w kieszeniach i z zamkniętymi oczami. Po chwili poczułam jak ktoś całuje mnie w policzek. Natychmiast się otrząsnęłam i ujrzałam przed sobą Levis'a.
- Cześć ślicznotko. Pamiętasz, że wczoraj się nieładnie zachowałaś? - zapytał patrząc na mnie podejrzliwie, a mi zaczęło mocniej bić serce. O co mu chodziło? Ci miałam odpowiedzieć? I dlaczego moje wszystkie myśli uciekały do Charli'ego?
- Co masz na myśli? - postanowiłam udawać głupią i postarać się też taką zrobić minę.
- To, że wystawiłaś mnie dla brata. Wczoraj z nim lekcja no to dzisiaj ja Cię porywam na basen. - pokazał mi swój śnieżnobiały uśmiech, a ja odetchnęłam z ulgą i też posłałam mu uśmiech.
- Niech będzie. Nawet z chęcią się wybiorę, bo jeszcze rok temu byłam w świetnej formie. Warto do niej powrócić. - odpowiedziałam, a ten ewidentnie się ucieszył. - Widzimy się po zajęciach? - zapytałam a ten pokiwał głową i poszedł w stronę swojej klasy. Zabrzęczał dzwonek i razem z resztą uczniów, których nadal nie rozpoznawałam, udałam się na lekcję.



- Levis możesz mi powiedzieć czy daleko jeszcze? - zapytałam kiedy przeszliśmy chyba ćwierć miasta, a ten nadal chciał mi powiedzieć gdzie znajduje się nasz cel.
- Tak w zasadzie to nie. - zatrzymał sie w końcu przy dużym krytym basenie zadowolony, że w końcu dotarliśmy.
- A mógłbyś mi powiedzieć, co ta pływalnia ma w sobie takiego, że nie mogliśmy wejść do którejkolwiek, którą już minęliśmy? - zapytałam gdy chłopak otworzył przede mną drzwi budynku.
- Zobaczysz. Dzień dobry. Levis Martin, poproszę dwa miejsca. Dziękuję. - szybko wymienił kilka słów i również uśmiechów z piękną recepcjonistką i poszliśmy w stronę przebieralni. - Widzimy się przy basenie. - puścił mi oczko i podążył do męskiej części.
Znalazłam swoją szafkę i pochowałam do niej swoje rzeczy. Spojrzałam na siebie w lustrze. Nie było źle, nadal na brzuchu widziałam zarys mięśni, a dawno nie trenowałam. Spięłam włosy i zadowolona wyszłam na część basenową szukając Levis'a. Chłopak czekał już przy basenie. Kiedy mnie zobaczył zrobił wielkie oczy.
- No no. Chyba musimy częściej chodzić na basen, jeżeli to jedyna opcja by zobaczyć tak piękne ciało. - rzucił, a ja zarumieniłam się. Zawsze uchodziłam za osobę bardzo skromną, ale jednego byłam pewna. Tego, że na swoje ciało sama pracowałam i to dzięki determinacji wyglądałam właśnie tak jak chciałam. - O właśnie, pytałaś czemu właśnie na tę pływalnię chciałem przyjść. Tam masz powód. - wskazał na coś za mną, a ja się odwróciłam.
Na miejscu dla ratowników ujrzałam Charli'ego we własnej osobie. Wryło mnie w ziemię. Zachwycałam się swoim ciałem, a jego? Kiedy on wyrzeźbił sobie takie ciało? Inni ratownicy w jego obecności wyglądali jakby chcieli się schować. No i mieli powód. A raczej kilka powodów, biceps, triceps i sześciopak.
Levis pomachał do brata, a ten z uśmiechem ruszył w naszą stronę. Poczułam paraliż, panikę! Czy nie tego chciałam uniknąć rano? Spotkania razem z nimi dwoma? Brooke ogarnij się. Przywitaj się i zaraz sobie pójdziesz.
- No cześć młodzi. - rzucił po czym podszedł do mnie i ucałował mnie w policzek, co jeszcze bardziej mnie zdezorientowało. Następnie poszedł przybić piątkę z bratem, który szczerzył się od ucha do ucha. - Widzę wykorzystaliście darmowe wejście. Korzystajcie póki jeszcze tutaj jestem.
- Czyli to jest ta druga praca? - zapytałam czując, że robią z siebie głupka. - Ciekawe czym ich do siebie przekonałeś. - dodałam po czym poczułam się jeszcze bardziej zażenowana.
- Oczywiście przez wygląd i dlatego, że do twarzy mi w czerwonym. - zaśmiał się, a ja czułam na sobie jego rozbierający wzrok. Bałam się spojrzeć mu w oczy. - To jak zastanowiłaś się i wpadniesz w piątek? - zapytał, a ja zrobiłam wielkie oczy. Jak on mógł zachowywać sie tak naturalnie i jeszcze posyłam mi uśmieszki i spojrzenia?
- Emm.. Nie mogę. Obiecałam Ricie, że pouczymy się fizyki w ten weekend.
- Rita też będzie na imprezie. Razem z Hilary, dzisiaj potwierdziły. - dorzucił się Levis tym samym kradnąc mi jedyną wymówkę jaką miałam w głowie.
- W takim razie załatwione. Bardzo się cieszę. A teraz do wody proszę. - puścił mi jeszcze oczko i odszedł na swoje miejsce żeby obserwować pływających.
Byłam wściekła. Nie wiedziałam dlaczego. Po prostu dobijała mnie myśl, że będę musiała stale hamować swoje uczucia, będę się czuła źle sama ze sobą. Wolałabym zostać w domu i nigdzie się nie ruszać.
- To jak? Gdzie chcesz iść najpierw? - zapytał Levis, ale ja mu tylko posłałam jeden z wymuszonych uśmiechów po czym podeszłam do najdłuższego basenu i wskoczyłam na tor, który był pusty. Płynęłam ile sił w rękach miałam. Nic już nie wiedziałam. Jeszcze kilka tygodni temu nie miałam takich wahań emocjonalnych. To wszystko wina Martinów !


sobota, 1 kwietnia 2017

XVII

Następnego dnia miałam już jeździć do szkoły z sąsiadami. Nie wiedziałam dlaczego denerwowałam sie momentem kiedy zobaczę Levis'a. Jak się zachować? Przecież nie byliśmy parą, po prostu się całowaliśmy i mówiliśmy sobie "słonko".
Na blacie w kuchni Bill zostawił mi karteczkę a dzień dobry. Uśmiechnęłam się w duchu i wyjęłam sok z lodówki. Piłam go stale tupiąc nogą o stolik kuchenny. Patrzyłam przez okno na spadające płatki śniegu oraz wypatrywałam sąsiadów. Kiedy zegarek pokazał pół godziny do rozpoczęcia lekcji postanowiłam się ubrać i poczekać przy aucie. Ubrałam się więc ciepło, zabrałam torbę i zakluczyłam za sobą drzwi. Kiedy przechodziłam na droga stronę ulicy, ujrzałam chłopaków w drzwiach. Serce zaczęło mi bić szybciej.
- Hej Brooke! - odezwał się pierwszy Charli'e i z uśmiechem podszedł i mnie przytulił.
- No cześć, co Ty taki dobry humor masz? - zapytałam patrząc na niego podejrzliwie. - Tyle czułości już na sam początek dnia?
- Jestem bardzo szczęśliwy. Dostałem drugą pracę i teraz nie będę musiał się martwić czy przeżyjemy do następnego miesiąca. - odpowiedział uradowany, stale pokazując piękny rząd zębów. - Zresztą, jako starszy brat powinienem dobrze dbać o mojego podopiecznego skoro zostałem jego opiekunem. - dodał gdy Levis podszedł do niego po czym chwycił go za szyje i potarł mu czuprynę.
- Już nie rób ze mnie sieroty, też znajdę pracę i nie będę się o nic prosił. - Levis zaśmiał się nerwowo i spojrzał na mnie. - Cześć słonko.
- No hej. - odparłam czując, że się rumienię po czym spuściłam wzrok. Nie miałam doświadczenia w sprawach sercowych, więc każde czułości powodowały, że się peszyłam.
- Słonko ? Uhu, widzę że ktoś tu coś do siebie ma. Zatem w drogę słoneczka. - skwitował Charlie i podszedł do samochodu.



- Jak się masz? - zagadał Levis gdy szliśmy pod salę gdzie odbywały się zajęcia tzw. "higieny" choć nauczyciel mówił na nich o bezpiecznym kontaktowaniu się młodych ludzi.
- Dobrze. Choć jest jakoś trochę dziwnie. - odpowiedziałam śmiejąc się pod nosem.
- Dlaczego? Nie chcę, żebyś się źle czuła w moim towarzystwie.
- Nie nie, to nie tak. Po prostu nie wiem na co możemy sobie pozwolić w stosunku do siebie. - po tych słowach chłopak pocałował mnie w policzek.
- Na co tylko chcesz. Ja jestem otwarty na propozycje. Hej laski! - w tym momencie podeszły do nas Rita i Hilary i udaliśmy się razem na lekcje.



- Umieram z głodu, jak dobrze, że mają tutaj takie dobre jedzenie! - Levis usiadł obok mnie z wielką tacką jedzenia.
- I Ty masz zamiar to wszystko zjeść? W 20 minut? - zapytałam zszokowana wskazując na jedzenie do którego już sie zabierał.
- No co? Jestem głodny, wyszedłem bez śniadania. - odpowiedział po czym zaczął zachłannie pożerać kanapkę z tuńczykiem. - Porobimy coś dzisiaj? Możemy też zrobić lekcje, bo nie ukrywam mam przerażające zadanie z fizyki, a słyszałem, że ktoś tutaj jest dobry. - zaczął świdrować mnie palcem, a reszta osób przy stoliku zaczęła na mnie patrzeć z wielkimi oczami.
- Naprawdę? A pomożesz mi się przygotować do sprawdzianu? Pan Knight chce nam zrobić powtórkę z całego zeszłego semestru, a ja ledwo go zdałam. - zagadała Rita robiąc przy tym kwaśną minę.
- Jasne, że Ci pomogę, choć to dość dużo materiału, więc będziemy musiały się za to zabrać wcześniej.
- Halo a co ze mną? - Levis pomachał ręką w górze, a Rita spojrzała na niego skrzywiona.
- Nie jesteś najważniejszy królewno. - zaczęła się z nim drażnić a wszyscy przy stoliku zawyli chóralnie.
Poczułam, że mój telefon wibruje i zobaczyłam nową wiadomość. Od Charli'ego. "Hej Brooke. Moglibyśmy dzisiaj pograć razem? Niestety w piątek mi nie pasuje, a nie chcę przepuszczać całego tygodnia. Daj znać, mogę wpaść o 17. Charlie :)"
Odpisałam "Hej. Jasne, wpadaj jeżeli to nie kłopot. Będę czekać. Brooke :)"
- To jak może dzisiaj się mną zajmiesz a Ritą w weekend skoro ma tyyyyle materiału do nauczenia ? - zapytał Levis widocznie szczęśliwy widząc minę brunetki.
- Emm.. Przepraszam, ale dzisiaj będę miała lekcje gitary, bo Charlie ma plany na piątek. - odpowiedziałam, a chłopak posmutniał. - Ale spokojnie, jeszcze spędzimy razem całe 3 lekcje, także jedz żebyśmy się nie spóźnili - dodałam z uśmiechem, choć wiedziałam grymas na jego twarzy.



Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc podążyłam, żeby je otworzyć. Ujrzałam w nich uśmiechniętego sąsiada, z wielkim szalem i czapką na głowie.
- Wchodź, bo można zamarznąć - zrobiłam mu miejsce, a ten przekroczył próg. - Dziękuję, że znalazłeś dla mnie czas.
- Przecież tylko zmieniłem plany, nic wielkiego. Dobrze, że nie mieszkasz dalej, bo bym przyszedł jako bałwan. - dodał po czym zdjął płaszcz i buty.
- Przeszedłbyś? Polemizowałabym.
- Ojj, nie grab sobie u mnie młoda. - zagroził mi palcem i dźgnął mnie w bok.
- Młoda? Dobrze, choć staruszku do góry. - ruszyłam schodami na górę i otworzyłam drzwi do swojego pokoju. Złapałam gitarę w ręce i podałam ją Charli'emu. - poproszę o nową piosenkę, tak dla przykładu.
- Hmm... Czy ja wiem, może nie powinienem się tak popisywać, bo wpadniesz w kompleksy. - rzucił, ale wziął gitarę do ręki, usiadł i zamyślił się. Po chwili zaczął grać jakąś nieznaną mi piosenkę. Kiedy dołączył do tego śpiew, zaczęłam się bujać w rytm muzyki. Gdy usłyszałam refren, wstałam i po prostu zaczęłam tańczyć po pokoju. Muzyka wprawiała mnie w dobry humor, a obecność Charli'ego w ogóle mnie nie krępowała, wręcz przeciwnie. Na ostatni refren chłopak dołączył do podskoków w rytm muzyki. Gdy przestał grać razem rzuciliśmy się na łóżko roześmiani.
- O kurczę, fajna piosenka, od dzisiaj chyba moja ulubiona. Co to? - zapytam przenosząc wzrok na chłopaka.
- Dzięki. To moja własna. Kiedyś w szkole grałem w zespole i kilka utworów napisałem. Nic wielkiego. - odpowiedział skromnie po czym podniósł sie i podał mi rękę. - Ale teraz czas abyś Ty się czegoś nauczyła.
- No to może nauczysz mnie to grać? Choć wiem, że pewnie nauczenie się zajmie mi o wiele więcej czasu niż Tobie.
- Jak chcesz to posiedzę tu i do nocy. Zaczynajmy.


- No i super. Naprawdę idzie Ci coraz lepiej. Jeśli będziesz się tak przykładać zawsze to może za jakiś czas utworzymy mały zespół. - skomentował na koniec naszej lekcji, a ja odłożyłam gitarę na miejsce.
- Już nie przesadzaj, dużo mi brakuje do Twojego poziomu. - odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Musisz nadgonić kilka lat ale zobaczymy co to z Tobą będzie Panno Brooke. - dodał po czym zaśmialiśmy się, a w następnej chwili chłopak zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Pocałował mnie. Raz, delikatnie, czule. Wytrzeszczyłam szeroko oczy, nie wiedziałam jak się zachować. Najgorsze było to, że ten pocałunek bardzo mi się spodobał i musiałam się powstrzymywać, żeby go nie powtórzyć.
- Charlie... Musisz już chyba iść. - chłopakowi zrobiło się głupio i zmieszał się. Nie wiedziałam, co Levis powiedział mu o nas, ale wyglądał tak jakby nie rozumiał mojej reakcji. Odwrócił się i ruszył schodami w dół, a ja za nim. Żadne z nas się nie odezwało. Dopiero Charlie zareagował zatrzymując się przy drzwiach.
- W piątek mamy imprezę. Połączenie parapetówki z moimi urodzinami. Proszę, przyjdź. - spojrzał mi w oczy, a ja poczułam, że miękną mi kolana. Przeszywał mnie wzrokiem, a ja czułam się bezbronna, czułam że w tym momencie mógłby ze mną zrobić wszystko. - Proszę, zależy mi. - dodał i przybliżył się do mnie, a ja już dążyłam do jego ust. Kiedy już miały się spotkać, zatrzymałam swój ruch.
- Idź już. - powiedziałam po czym odsunęłam się i spuściłam wzrok. Chłopak posłusznie odwrócił się i zamknął za sobą drzwi.
 Opadłam na ziemię. Czułam, że mój oddech nie może się uspokoić, a serce stale łomotało mi jak oszalałe. Nigdy nie czułam czegoś podobnego. Nie poznawałam samej siebie. Co się ze mną działo? Czyżby Charlie otworzył mi oczy jednym pocałunkiem? Podobali mi się obaj bracia?



sobota, 18 marca 2017

XVI

Siedziałam w kuchni ze szklanką wody wpatrując się w nią z delikatnym uśmiechem. Zamknęłam oczy chcąc jeszcze raz poczuć to co czułam kiedy Levis mnie całował. Po całym ciele przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nie wiedziałam co czuję do Levis'a. Można się zakochać w kilka dni? Z jednej strony czułam się jak idiotka rozmyślając nad czymś takim, bo odpowiedź brzmiała nie. Dodatkowo kilka dni wcześniej całowałam się z Kevinem i powinnam się czuć źle, ale zamiast tego byłam z siebie zadowolona. Już wcześniej chciałam pocałować mojego przyjaciela z sierocińca i nawet po tym kiedy Kevin wyznał mi miłość, myślałam właśnie o Levis'ie. 
- Hej ! Jak pierwszy dzień w szkole ? - do domu właśnie wszedł Bill i wyrwał mnie z moich rozmyślań.
- Dobrze, od razu poznałam dwie dziewczyny i pokazały mi szkołę. Zobaczymy jak będzie jutro - odpowiedziałam posyłając mu uśmiech. - Przepraszam dopiero zaraz wezmę się za obiad, bo po szkole poszłam od razu z Levisem do niego i odrobiliśmy lekcje.
- Spokojnie, mogę dzisiaj ja coś przygotować skoro tyle lat dawałem sobie radę. Co powiesz na najszybsze danie świata czyli polędwiczki w cieście francuskim ? 
- Brzmi przepysznie, ale może Ci pomogę w czymś? Proszę o rozkazy szefie kuchni. - stanęłam na baczność jak żołnierz, a tato posłał mi jeden ze swoich uśmiechów.




- Tato chcę żeby żyło nam się jak najlepiej razem. Przepraszam, że pytam o to znów, ale naprawdę nie przychodzi Ci żaden pomysł, dlaczego mama zdecydowała się na zerwanie z Tobą ? - zapytałam gdy posprzątałam po obiedzie i zajęłam miejsce na kanapie.
- Brooke... wierz mi, myślałem nad tym wiele razy. Myślałem, że po prostu kogoś ma i zdecydowała się tak to zakończyć, ale nie pasowało mi to do zachowania jej rodziców. Zawsze mnie lubili, a przynajmniej takie miałem wrażenie, a nie dali mi w ogóle się skontaktować z Twoją mamą. - odpowiedział na moje pytanie, a po chwili schował twarz w dłoniach. - Analizowałem każdą sytuację, każdy dzień, jej i moje zachowanie i nie wiem, po prostu nie wiem co mogłem zrobić źle.
- Dlaczego zakładasz, że to Ty popełniłeś błąd? - zapytałam na co ojciec zareagował ze zdziwieniem. - Myślałam, że znam mamę ale skoro ona nie mówiła mi tyle lat nic o Tobie, za każdym razem mówiła, że nas zostawiłeś i przedstawiała Cię w złym świetle. A okazuje się, że wiele rzeczy przekłamała. 
- Pozostają nam tylko domysły. Ja cieszę się, że Ciebie mam, dajesz mi radość i w końcu czuję, że żyję dla kogoś i jestem potrzebny. - uśmiechnął się, a ja podeszłam do niego i przytuliłam go siadając na brzegu fotela. Ten jednak podniósł mnie i posadził sobie na kolanach. - Moja mała córeczka. Zawsze marzyłem, że mając córkę będę mógł ją posadzić sobie na kolana, przytulić, poczytać bajki lub po prostu się powygłupiać. 
- Na bajki już jestem za duża, ale przytulać i wygłupiać się mogę. - odpowiedziałam po czym połaskotałam ojca, a ten od razu podskoczył. - O widzę, że ktoś tu ma łaskotki - dodałam ze złośliwym uśmieszkiem, a po chwili pokój wypełnił nasz śmiech.



- Co robisz ? - usłyszałam pytanie po drugiej stronie słuchawki.
- Leżę na łóżku i nie chce mi się podnieść, a muszę się jeszcze umyć. A Ty ? 
- Czekam aż Charlie wróci i wreszcie przyniesie jakieś jedzenie, bo umieram z głodu. A poza tym - przerwał na chwilę, a ja usłyszałam delikatny chichot - Przypominam sobie chwile z Tobą.
Przygryzłam dolną wargę i złapałam sie za głowę. Jakie to było pokręcone. Levis. Pocałunek. To, że mieszka na przeciwko mnie.
- Podejdź do okna.
- Po co? - zapytałam lecz od razu się podniosłam i podążyłam do szklanej szyby. W oknie w domku na przeciwko zobaczyłam chłopaka. Odsłoniłam mocniej roletę i pomachałam do niego.
- Chciałem Cię jeszcze zobaczyć. - odpowiedział i uśmiechnął się słodko. - Przepraszam, wiem, że jestem bezpośredni ale nie mogę przestać o Tobie myśleć. Chciałbym tak patrzeć na Ciebie cały dzień.
Zauważyłam, że pod jego dom właśnie podjechał Charlie i szedł w stronę drzwi z jedzeniem schowanym w papierowej torbie.
- O widzę, że już nie będziesz umierał z głodu. - rzuciłam, a ten uradowany zaczął machać do brata przez okno. - Levis - zaczęłam a ten zwrócił znów wzrok na mnie - Ja też myślę o tym pocałunku.
- Zaraz, ale ja nie mówiłem tylko o tym.
- Ale ja myślę tylko o tym. Teraz to ja jestem bezpośrednia - dodałam śmiejąc się, a jemu wyraźnie to co powiedziałam się spodobało. - Uciekaj jeść żebyś nie umarł mi z głodu. Pozdrów braciszka ode mnie.
- Dziękuję. Śpij dobrze słonko.
- Ty również.
- Ja również co? - zaczął mnie ciągnąć za język ukazując swój równy rząd zębów.
- Ty również słonko. - dodałam po czym się rozłączyłam. 
Rzuciłam się ponownie na łóżko. Zaskakiwałam samą siebie. Zaczęliśmy do siebie mówić słonko? Szybko się to wszytko działo, z jednej strony się obawiałam co z tego wyjdzie, ale z drugiej... Gdzieś w głębi duszy czułam, że nie powinnam się hamować przed niczym. Niedługo kończę 17 lat, przede mną całe życie, powinnam z niego czerpać ile się da. 



Po kąpieli wyszłam jeszcze z pokoju i poszłam do kuchni po szklankę wody. Bill siedział w salonie i przeglądał coś na komputerze. Wzięłam ze sobą szklankę i poszłam do niego. Zauważyłam, że w ostatniej chwili zamknął plik w którym miał zdjęcie mamy.
- Coś się stało kochanie? - zapytał patrząc na mnie lekko zaszklonymi oczami.
- Nie, chciałam tylko powiedzieć jak cieszę się, że Cię mam, tato. - podeszłam do niego i przytuliłam do siebie.
- Teraz będzie już tylko lepiej, obiecuję córeczko - dodał i przycisnął mnie do piersi mocniej. - Jesteś wszystkim co mam.
Uśmiechnęłam się pod nosem na te słowa. Nie wiem dlaczego tak bardzo broniłam się przed pokochaniem go.
- Dobranoc tato - pocałowałam go w policzek i podążyłam schodami do swojego pokoju.

black.character

XV

Hilary wraz z Ritą wczuły się w rolę przewodniczek i szybkim krokiem oprowadziły nas po szkole. Zauważyłam, że Levis bezczelnie wykorzystuje sytuację i posyła uśmieszki obu dziewczynom, które aż oblewały się rumieńcami. Przewróciłam tylko oczami widząc, że ma z tego niezłą zabawę. Zabrzęczał dzwonek, a my rozeszliśmy się do klas.
Lekcje dłużyły się niemiłosiernie. Nauczyciele bez najmniejszego entuzjazmu chcieli nas zachęcić do chłonięcia wiedzy, jednak bez rezultatów. Ostatnią godzinę, którą był hiszpański, miałam wspólnie z Levis'em. Chłopak uśmiechnął się szeroko, widząc mnie przed tą samą klasą.
-Jak tam ? - zagadnął opierając się o ścianę.
-W porządku. Szkoła jak szkoła. Nic specjalnego. Nawet lekcje nadal niezbyt mnie interesują.
-Co ty mówisz ? Mi się tutaj bardzo podoba. Szczególnie polubiłem lekcje biologii. - odparł z powagą, a ja uniosłam jedną brew.
-Czy nie ma to czasem nic wspólnego z nauczycielką Hook ?
-Yyy... Nigdy w życiu. Po prostu właśnie ta lekcja zainteresowała mnie najbardziej. - odpowiedział lekko zmieszany, a ja pokiwałam głową.
-Chyba raczej jej wyzywające ciuchy.
-Co tam mówisz ?
-Nic nic. - odparłam pospiesznie pokazując mu uzębienie. - Chodź. - weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca na końcu klasy. Lekcja minęła wyjątkowo szybko. Nawet nie wiedziałem kiedy, zabrzęczał dzwonek.
-To jak ? Może odwiedzisz mnie dzisiaj ? - zapytał unosząc śmiesznie brwi.
-Jasne, czemu nie. - puściłam mu oczko i ruszyliśmy w kierunki naszej ulicy.
-Miałaś gościa w ten weekend ? Widziałem jakieś auto przed Twoim domem. - zapytał, a ja co dziwne nie wiedziałam czy mam mu powiedzieć prawdę czy skłamać.
-Był u mnie kolega z dawnej szkoły, Kevin. - zdecydowałam się jednak na bezpieczniejszą wersję.
-Ah koleegaaa... - ten zrobił głupią minę i pokiwał znacząco głową.
-W sumie to przepraszam, przyjaciel. - dodałam specjalnie choć sama nie wiedziałam po co.
-W takim razie w weekend byłaś z jednym przyjacielem, a dzisiejszy dzień spędzisz z drugim. - odparł po czym wskazał na siebie z uśmiechem.
- Jak dobrze mieć wspaniałych przyjaciół! - odpowiedziałam mu szczerze, a w duszy poczułam przyjemne ciepło.
- To jak, wpadniesz teraz, czy później ?- zapytał wskazując na dom pod którym się znajdowaliśmy.
- W sumie mogę teraz, bo taty jeszcze nie ma. Możemy odrobić pracę domową!
- Tak, bardzo mnie zachęciłaś - zaśmiał się i otworzył drzwi frontowe. - A tak w ogóle, co takiego się stało, że przeszliście na "tato" ?
- Hmm... - sama nie wiedziałam czy chcę opowiadać historię ze szczegółami - Śniła mi się mama i bynajmniej nie był to wesoły sen. Postanowiłam, że pójdę do Bill'a, bo nie mogłam zasnąć. Kiedy mnie przytulił poczułam się szczęśliwa, kochana i taka bezpieczna. - zakończyłam wpatrując się w swoje dłonie. Kevin właśnie podał mi szklankę soku z lodówki. - Dzięki.
- Cieszę się, że między Wami zaczęło się układać. - odpowiedział z ciepłym uśmiechem - Ale następnym razem kiedy będziesz miała zły sen, to ja mogę Cię przytulić i pocieszyć - dodał puszczając mi oczko.
- Będę pamiętać, aczkolwiek mam nadzieję, że już nigdy coś takiego mi się nie przyśni - dodałam z bladym uśmiechem. - Hej może pokażesz mi swój pokój ?
- Jasne, jest trochę mały ale mi wystarczy - zaprowadził mnie po schodach do góry i wprowadził do pokoju z jasnymi meblami i ścianami w kolorze ciemnego brązu.
- Ładny, choć masz rację, trochę mały - skomentowałam ze śmiechem i spojrzałam przez okno na park. Dojrzałam tam "naszą" ławeczkę na której teraz siedziała para staruszków.
- Wystarczający aby przyjmować moją piękną sąsiadkę. - podszedł do mnie, aż czułam jego oddech na swojej szyi. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. - Nie mogę uwierzyć, że jesteś tutaj ze mną.
- Co masz na myśli? - po chwili Levis przytulił mnie od tyłu i splótł nasze ręce.
- Poznaliśmy się wiele mil stąd, w ciężkim momencie naszego życia, a teraz jesteśmy tutaj razem. W tym momencie czuję się szczęśliwy, mimo tragedii jaka mnie spotkała i to wszystko dzięki Tobie.
Miał rację. Czas z nim w sierocińcu minął mi bardzo szybko i wcale nie rozpaczałam tak długo jak przewidywałam. A teraz byłam szczęśliwa. Miałam ojca, który mnie kocha i przyjaciela mieszkającego naprzeciwko. Czułam bijące od niego ciepło. Po chwili chłopak pocałował mnie delikatnie w szyję. Poczułam ciarki na całym ciele. I nie wiedząc dlaczego znów miałam ochotę żeby mnie pocałował, tak jak wtedy w parku.
- Co Ty masz w sobie, że tak na mnie działasz Brooke - szepnął mi do ucha, a ja odwróciłam się twarzą do niego. - Proszę powiedz coś.
Nie odpowiedziałam. Niewiele myśląc dotknęłam dłonią jego policzka i spojrzałam na jego usta z pożądaniem jakiego jeszcze nigdy nie czułam.
- A co Ty masz w sobie, że czuję się przy Tobie tak swobodnie a jednocześnie skręca mnie w środku kiedy jesteś tak blisko? - odpowiedział mi uśmiechem, a następnie złożył na mych ustach słodki pocałunek.

black.character

sobota, 23 czerwca 2012

XIV

Przebudziwszy się, otworzyłam powiekę. Znajdowałam się w nieznanym dla mnie wcześniej pomieszczeniu. Rozejrzałam się wokół. Ściany były koloru oceanu, a jedną z nich pokrywała czarna tapeta ze wzorami w różnych odcieniach błękitu.
-Cześć córeczko - usłyszałam głos ojca, który właśnie wszedł do pokoju, zapinając rękaw od szarej koszuli. Przypomniałam sobie o dzisiejszej nocy. Posłałam Bi;;'emu ciepły uśmiech.
-Cześć tato - od razu robiło mi się cieplej na sercu, gdy wymawiałam TO słowo, którego nie używałam szesnaście lat. - Która godzina ? - zapytałam, stale rozglądając się po pomieszczeniu.
-Siódma, ale dzisiaj może odpuścisz sobie szkołę ? Wyglądasz na niewyspaną - powiedział troskliwym głosem, a ja uśmiechnęłam się lekko. Pewnie każdy chciałby móc nie chodzić do szkoły z wolnej woli rodzica, ale ja nie miałam zamiaru odpuszczać pierwszego dnia.
-Pójdę. W końcu to pierwszy dzień. Trochę podkładu i nie będę odstraszała wyglądem zombie. - zaśmiałam się, a Bill mi zawtórował.
-W takim razie ubierz się i schodź na śniadanie. Odwiozę Cię, chociaż trochę spóźnię się do pracy, ale w końcu ja, jako ten najważniejszy mogę. - wypiął dumnie pierś, a ja wstałam z łóżka.
-Masz rację tato, spóźnialstwo jest w modzie. - poklepałam go po ramieniu i wyszłam z jego sypialni, zmierzając ku mojej. Za oknem świeciło słońce, a śnieg powoli się topił. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej jasno zielone spodnie i białą bluzkę na długi rękaw. Poszłam z kompletem do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. Przebrana, wróciłam do pokoju i zasiadłam na małym krzesełku przed toaletką. Moje kręcone włosy spryskałam odżywką i pozostawiłam luźno opadające  na moich ramionach. Pozbyłam się cieni pod oczami i nałożyłam trochę różu na kości policzkowe. Powieki ozdobiłam szarym cieniem, a rzęsy podkręciłam tuszem. Usta podkreśliłam różową szminką i z uśmiechem ruszyłam na dół.
-Za 10 minut jedziemy - oznajmił mi ojciec popijając kawę. Przygotowałam sobie grzanki z nutellą i sok pomarańczowy. Po skonsumowaniu odłożyłam brudne naczynia i poszłam do pokoju po buty. Założyłam białe nike i powędrowałam do wyjścia - Gotowa ? - zapytał tato, pełen gotowości. Narzuciłam na siebie mój płaszczyk i złapałam torbę.
-Teraz tak. - odpowiedziałam mu z szerokim uśmiechem, a ten kiwnął głową, dając mi znak, że mam wyjść. Posłusznie wykonałam polecenie i opuściłam budynek. Po drugiej stronie ulicy w tym samym momencie ze swojego domu wyszła dwójka nowych sąsiadów.
-Cześc Brooke ! Podwieźć Cię !? - krzyknął Levis nie zważając na przechodzącą obok niego staruszkę, która spojrzała na niego jak na pacjenta z psychiatryka.
-Jadę z tatą ! - odkrzyknęłam, a ten zrobił zdziwioną minę słysząc TO słowo.
-Nie daj się prosić ! - dodał Charlie nie wiedząc za bardzo o co chodzi.
-Następnym razem ok ? - posłałam im ciepłe spojrzenie, a ci pokazali mi kciuk. Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy.
-To od jutra jeździsz z sąsiadami ? - zapytał ojciec, a ja pokiwałam głową.
-Jeśli nie miałbyś nic przeciwko. Zresztą nie możesz codziennie spóźniać się do pracy. - puściłam mu oczko, a ten pokiwał głową. Włączyłam radio w którym poleciała piosenka "Call Me Maybe". Zaczęłam nucić pod nosem, a ojciec wybijał rytm na skórzanej kierownicy. - Nieźle tato.
-A myślałaś, że po kim masz poczucie rytmu ? - zapytał ze śmiechem, a ja przewróciłam oczami.
-I na pewno po Tobie jestem taka skromna tak ?
-Oczywiście.
Zaśmialiśmy się i zatrzymaliśmy przed nową szkołą.
-Powodzenia. - powiedział, a ja odetchnęłam głęboko.
-Nie dziękuję. Cześć. - zamknęłam za sobą drzwiczki, a po kilku sekundach obok mnie pojawił się nie kto inny jak Levis.
-Dzień doberek. - przywitał się wesołym głosem i pokazał mi swoje uzębienie.
-Coś ty taki wesoły ? - zapytałam, a ten wzruszył ramionami.
-Bo Cię widzę. - odpowiedział, a ja prychnęłam. Weszliśmy do budynku, a po chwili do sekretariatu. Załatwiliśmy wszystkie formalności i dostaliśmy plany lekcji oraz wszystkie potrzebne podręczniki.  - Czemu nie mamy więcej lekcji razem ? - jęknął chłopak porównując nasze plany lekcji.
-Wiedzą, że razem stanowimy zło. - odpowiedziałam roześmiana chowając podręczniki do szafki. - Co mam pierwsze ?
-Chemię - odparł podając mi plan.
-O nie ! Pierwszy dzień w nowej szkole, do tego poniedziałek, a ja go zaczynam chemią. - uderzyłam czołem o szafkę, a kolega się zaśmiał.
-Chemia nie jest taka zła. Gorzej z fizyką. - odparł ze skrzywieniem.
-Właśnie przeciwnie. Fizyka jest o wiele łatwiejsza.
-Tak ? Taka mądra jesteś ? To od dzisiaj biorę od Ciebie korepetycje. - powiedział wyszczerzając się szeroko.
-Ok. Ale nie gwarantuję, że wytrzymasz ze mną tak długo w jednym pomieszczeniu. - powiedziałam niskim głosem chcąc, aby zabrzmiało to jak groźba, ale on tylko zachichotał. Zabrzmiał dzwonek na lekcje.
-Lece. Powodzenia. - puścił mi oczko i odszedł w stronę swojej klasy. Wyjęłam z szafki podręczniki i zajęłam się szukaniem klasy numer 29. Znalazłam ją na chwilkę przed przyjściem nauczyciela. Usiadłam na końcu klasy i starałam się nie wywoływać zamieszania.
-Dzień dobry. Dzisiaj zajmiemy się kwasami. - wszyscy zajęczeli, wraz ze mną. - Ach ten dźwięk jest jak muzyka dla moich uszu. Tak na marginesie, mamy jedną nową koleżanką. Panna Brooke Tomson. - przeczytał moje nazwisko, a wszyscy spojrzeli w moją stronę. Miałam ochotę schować się pod ławką. - Witamy Pannę. Postaraj się nadrobić materiał. - powiedział tak jakby to było możliwe. Pan Gooby nosił czarne spodnie, niebieską koszulkę i szelki. Na głowie miał okrągłe okulary, a czubek głowy bez włosów. Do tego był niski, a jego głos drażnił w uszy.
-Przepraszam za spóźnienie ! - do klasy wbiegła dziewczyna o ciemniejszej karnacji i długich, kruczo czarnych włosach.
-Panno Parker już pierwszego dnia nowego semestru. - jęknął Gooby, a ona przygryzła dolną wargę.
-To ostatni raz. Obiecuję.
-Ta... Chyba w tym tygodniu. - rzucił jakiś chłopak w pierwszej ławce, a ta wytknęła mu język.
-Dobrze, siadaj.
Dziewczyna ruszyła w moim kierunku pewnym krokiem. Zauważyła mnie dopiero przy ławce. Zmieszała się trochę, ale zajęła miejsce obok. Zerkała na mnie co jakiś czas. Sama mogłabym przysiądz, że gdzieś już ją widziałam. W końcu zabrzęczał upragniony dzwonek.
-Czy my się już gdzieś spotkałyśmy ? - spytała nie mogąc najwyraźniej
-Nie jestem do końca pewna...
-Czekaj czekaj... Ty jesteś córką Billa Tomson'a tak ? - zapytała robiąc minę myśliciela, a ja pokiwałam głową. - Obsługiwałam was w restauracji.
Teraz mnie oświeciło. Palnęłam się otwartą ręką w czoło.
-Rita. Miło mi poznać. - podała mi rękę, a ja ją uścisnęłam.
-Brooke. Miło mi poznać.
-I wzajemnie. Pierwszy dzień w szkole?
-Tak. Niestety. - westchnęłam, a dziewczyna się zaśmiała,.
-Mogę Cię oprowadzić jak chcesz. - zaoferowała się, a ja posłałam jej uśmiech.
-Byłoby bardzo miło.
-To może zaczniemy od... O Hej Hilary ! - krzyknęła i pomachała w stronę dziewczyny stojące przy szafce. Miała ona ciemne oczy i płomienne, rude włosy. Uśmiechnęła się na widok mojej towarzyszki, a po chwili rzuciły się sobie w ramiona. - Hilary poznaj Brooke. Brooke to Hilary, moja przyjaciółka.
-Siemka. Miło poznać. - rudowłosa nadstawiła pięść, a ja przybiłam żółwia. - Nowa ? - zapytała wskazując na mnie.
-Tak. Właśnie idę ją oprowadzić po szkole. Idziesz z nami? - zapytała, a ja poczułam, jak ktoś przytula mnie od tyłu.
-Tu jesteś. Szukałem Cię wszędzie. - zamruczał mi do ucha, a ja delikatnie dźgnęłam go w bok, przy czym chłopak delikatnie się odsunął. - Kim są Twoje znajome ?
-To Hilary i Rita. Poznajcie Levis'a. - przedstawiłam ich sobie, a Levis uścisnął każdej dłoń. Te wpatrywały się w niego jak w obrazek. - To jak idziemy ? - zapytałam, a te spojrzały po sobie i pokiwały głowami.
-Za mną. - powiedziała zdecydowanie Hilary i ruszyła przed siebie.





Wiem, długo nie pisałam, ale nie miałam sprawnego komputera ;/ Mam nadzieję, że rozdział się spodoba ((; Planuję tutaj wyrządzić prawdziwą burzę, ale o tym się przekonacie już niedługo ;D
Pozdrawiam
black.character

poniedziałek, 11 czerwca 2012

XIII

Obudził mnie dotyk czyjejś ręki, głaszczącej moje włosy. Uśmiechnęłam się i otworzywszy oczy, podniosłam głowę.
-Dzień dobry. - powiedziałam do Kevina, który leżał z zamkniętymi oczami.
-Cześć. - odezwał się gdy tylko usłyszał mój głos i słodko uśmiechnął.
-Nie chce mi się wstawać. - jęknęłam i opadłam na jego klatkę piersiową.
-Mi też nie, a jest już 11 godzina.
-Buuu cały dzień nam minie no !
-To ty wstań pierwsza.
-Chyba śnisz. Mnie ktoś musi podnieść. - odparłam, a ten się zaśmiał i wstał z łóżka. Wziął mnie na ręce i postawił na dwóch kończynach na ziemi.
-A teraz proszę ładnie podziękować. - powiedział nadstawiając policzek.
-Dziękuję. - zawiesiłam mu się na szyi i dałam soczystego buziaka. - To ja idę do łazienki. - wyjęłam z szafy brązowe spodnie i zieloną bluzkę na długi rękaw i pobiegłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam przygotowane rzeczy. - Wolne. - rzuciłam z wielkim uśmiechem do chłopaka, a sama zeszłam na dół. W kuchni zastałam karteczkę od taty. ,,Dzieciaki mam nadzieję, że nie nabroicie. Wrócę wieczorem. Miłego dnia. Bill." Co on ma z tym brojeniem co ? Zachichotałam i wyjęłam z szafek i lodówki wszystkie potrzebne produkty do zrobienia naleśników, które Kevin ubóstwiał. Wylewałam właśnie na patelnię pierwszą porcję, gdy poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu.
-Co tak ładnie pachnie ? - zamruczał mi do ucha Kev, a ja zaśmiałam się.
-Chcesz, żebym padła na zawał ? - pacnęłam go ręką w głowę. - Naleśniki.
-O Bogini. Kocham Cię. - pocałował mnie w policzek i mocniej przycisnął.
-Może tak wyjmiesz talerze ? Druga szafka u góry. - pokierowałam go, a on niechętnie odsunął się ode mnie w poszukiwaniu naczyń. Po chwili wyłożyłam na talerz pierwszego naleśnika, który jak zwykle nie wyszedł.
-Dziękuję. - usiadł na miejscu i zaczął smarować placek Nutellą.
-To co chcesz dzisiaj robić ? - zapytałam bawiąc się drewnianą płytką trzymaną w ręce.
-Hmm... Może kino, albo łyżwy ? - zapytał zajadając się smakołykiem.
-Jestem za. Tylko jeśli na łyżwach połamię nogi to będzie twoja wina. - zagroziłam mu przewracając naleśnika.
Zjedliśmy wspólnie śniadanie i ubraliśmy się ciepło, gotowi do wyjścia. Zakluczyłam drzwi, a pęk z dzwonkami wrzuciłam do torebki. Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę centrum.
-Masz tu jakichś przyjaciół ? - zapytam ni stąd ni zowąd powodując lekkie zmieszanie na mojej twarzy.
-Yyy... A po co ?  Przecież mam Ciebie prawda. - posłałam mu uśmiech, jednak go nie odwzajemnił. - No co ?
-Ale ja wyjadę, a wtedy zostaniesz sama.
-Znaczy moim sąsiadem jest chłopak, którego poznałam w sierocińcu. - Kev zrobił wielkie oczy. - Wiem wiem... straszny zbieg okoliczności prawda?
-A może on Cię śledzi ? Jest seryjnym mordercą i szuka swoich ofiar. - powiedział przerażającym głosem, a ja zaśmiałam się i uderzyłam go w ramię.
-Przestań, bo Ci jeszcze uwierzę.
-A co w tym złego ? Lepiej uważać na własnych sąsiadów.
-Kevin ! - skarciłam go, a ten tylko zachichotał. - Dzieciak.
-Głupek.
-Idiota.
-Ćwok.
-Agrr... ! Kończmy tę durną zabawę. - jęknęłam przewracając oczami i przyspieszajac kroku.
-Wiedziałem, że nie wytrzymasz dłużej ! - krzyknął uradowany, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Kevinie Spencerze Johannsonie, bo zaraz skrócę Cię w kolankach. - powiedziałam chcąc nadać mojemu głosu surową barwę, ale ten tylko wyśmiał mnie i minął.
-Aktorką to Ty nie będziesz. - skomentował, ale widząc jak moje policzki płoną ze złości, rzucił krótkie 'ups' i pobiegł przed siebie. - Przepraszam !
-I tak umrzesz w męczarniach ! - krzyknęłam za nim na co ludzie przechodzący chodnikiem mogli pomyśleć, że jest z nami źle, albo uciekamy z psychiatryka. W końcu chłopak zatrzymał się i podparł dłońmi o kolana. Wskoczyłam mu na plecy powodując jego upadem w zaspe śniegu. - Mam cię udusić, czy posiekać na kawałki i rozesłać znajomym ? - zapytałam z szerokim uśmiechem, a ten zaśmiał się i rzucił we mnie śniegiem - Ey ! - oddałam mu, a on ponownie.
Tym sposobem na lodowisko dotarliśmy po godzinie, gdy normalnie droga zajmowała jakieś 15 minut. Wypożyczyliśmy łyżwy i przebraliśmy buty. Jeszcze trzy lata temu jeździłam na łyżwach przez całą zimę, co roku, ale znudziło mi się to.
-Pamiętaj, że ja jestem drugi raz na lodzie. - poinformował mnie Kevin, który wchodząc na lód od razu złapał się barierki. Zaśmiałam się i podjechałam do niego.
-Ręka. - wyciągnęłam dłoń przed siebie, a ten pochwycił ją. - W prawo i w lewo, uczyłam Cię kiedyś. - powtórzyłam instrukcję, a ten pokiwał głową. Po chwili jednak przewrócił nas oboje. Zaśmialiśmy się głośno nie zważając na to, że nasze tyłki były poobijane.
Jeździliśmy kilka godzin. Wciągnęła mnie nauka Kevina. Nigdy nie miałam gorszego ucznia. Po tych kilku godzinach załapał o co chodzi i jeździł już jak przeciętniak. Wróciliśmy do domu i przygotowaliśmy wspólnie obiad...




Zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na podłogę. Nie wiedziałam, że wyjazd Kevina będzie tak bolał. Czułam jak zabiera ze sobą jakąś część z mojego wnętrza. Z naszego podjazdu odjechał czarny jeep, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Najchętniej wybiegłabym z domu i podążyła za nim, aby mnie stąd zabrał.
-Brooke ? - koło mnie usiadł Bill i przyglądał mi się badawczo. - Nie płacz. Niedługo pewnie znów przyjedzie. - próbował mnie pocieszyć, ale jego słowa nic dla mnie nie znaczyły. Nie słuchałam go w ogóle. W głowie miałam pustkę. Podniosłam się i bez słowa powędrowałam do góry. Wzięłam szybki prysznic i podeszłam do okna. Księżyc był w pełni, a niebo bezchmurne. Po chwili ze sklepienia zaczęły spadać delikatne płatki śniegu. Zasunęłam rolety i podeszłam do łóżka. Położyłam się i przykryłam kołdrą pod samą brodę. Byłam strasznie śpiąca, ale twardo trzymałam otwarte oczy. Nie chciałam zasnąć. Bałam się. Od tamtej nocy, kiedy przyśniła mi się mama. Co noc ten sen nawiedzał mnie ponownie. Normalnie budziłam się i Kevin mnie przytulał, ale teraz ? Co zrobię ? Chwyciłam pluszowego miśka, który leżał obok mnie. Miał być taką rekompensatą. Walczyłam ze sobą długo, ale po kilkunastu minutach znużenie wzięło górę. Ciężkie powieki opadły, a ja odleciałam.
Sztywne ciało.
Krew.
Sanitariusze.
Czarny worek.
Oślepiające światło.
Otworzyłam moje zapłakane oczy. Od momentu zaśnięcia nie zmieniłam w ogóle pozycji. Podniosłam się i podparłam na łokciach. Po moim czole leciały krople potu, a po policzkach, krople łez. Nie wiedziałam dlaczego tak reaguję na ten sen. Strasznie brakowało mi mamy, ale czas był się z tym pogodzić. Przytuliłam do siebie mocno mojego pluszowego miśka. Nie pomagało. Wręcz przeciwnie. Łzy jeszcze szybciej spływały drobnymi strumieniami po moich policzkach. Podniosłam się i podeszłam do okna. Nie wiedziałam co tak na prawdę chcę zrobić. Chodziłam po pokoju, ale przed oczami miałam stale te same sceny. Zaczęłam mieć jakieś halucynacje, że zaraz na moim łóżku ujrzę ciało mamy. Otworzyłam drzwi i podążyłam korytarzem.Otworzyłam drzwi od sypialni Billa. Od razu uderzył mnie przyjemny chłód. Podeszłam do łóżka i potrząsnęłam delikatnie ciałem mężczyzny.
-Brooke... Co się stało ? - zerwał się z miejsca i dotknął moich ramion. Łzy ograniczały mi widoczność.
-Mogę z Tobą spać. Miałam zły sen. - wychlipałam, a ten wpatrywał się cały czas w moje oczy. Chyba nie wierzył w to co mówię. - Proszę. - dopowiedziałam, a ten od razu zrobił mi miejsce. Zajęłam prawą stronę łóżka. Nie wytrzymałam dłużej. Nie mogłam. Po prostu przysunęłam się do Billa i mocno go przytuliłam. Bałam się, że albo mnie odepchnie, albo po prostu poczeka, aż go puszcze. Pomyliłam się. Ten przycisnął mnie bliżej siebie.
-Spokojnie. Proszę nie płacz. - wypowiedział troskliwym głosem tak, że mnie aż ścisnęło za serce.
-Kocham Cię... tato. - te trzy słowa spowodowały, że od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Miałam ojca i nie bałam się do tego przyznać. Zdjęłam z siebie maskę kapryśnej dziewczynki i pokazałam swoje prawdziwe oblicze. Miałam nadzieję, że teraz wszystko się zmieni. Nasze kontakty się poprawią, a ja w końcu poczuję się tutaj jak w domu.
-Ja też Cię kocham córeczko. - odpowiedział łamiącym się głosem, na co ja wybuchłam jeszcze większym płaczem. Tym razem polały się łzy szczęścia. Te, których już dawno nie wylałam. Wtuliłam się mocniej w klatkę piersiową ojca i starałam się uspokoić. Ten głaskał moje włosy wolną ręką, a mój oddech spowolnił. Zamknęłam mimowolnie oczy i po chwili odpłynęłam.






Kochani wiem, że długo nic nie pisałam. Nie pytajcie dlaczego, bo sama nie odpowiem. Chociaż... nie chciało mi się i tyle, wiem jestem leniem. Ale teraz postaram się to zmienić ;D No i w końcu EURO jest to trzeba oglądać ;D Trzymam kciuki za Polskę ((;


I co podoba wam się to, że pogodziłam Brooke z Bill'ym ? ;p


Kocham Was <3
black.character

wtorek, 8 maja 2012

XII

-Lissa, czego ty chcesz ?! - zapytałam bezradnie, powstrzymując łzy cisnące się do oczu.
-Nie pojadę sobie, dopóki mnie nie wysłuchasz. - odparła stanowczo.
-Co się tu dzieje ? - do akcji wkroczył Kevin i omal nie wpadł w szał, jak zobaczył kto stoi przede mną. - Czego tutaj chcesz ?
-Przyjechałam do Brooke, nie do Ciebie.
-A nie rozumiesz, że ona nie chce Cię widzieć ? - mówił coraz głośniej i drobnymi kroczkami przybliżał się do niej.
-Kevin... - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. - Daj spokój, niedługo w szkole tak Cię obgada, że wszyscy będą o tobie plotkować.
-Nic mnie to nie obchodzi. Odwróć się i jedź stąd. i nigdy nie wracaj. - to już brzmiało jak potężna groźba.
-Jeszcze do mnie przyjdziesz. - wskazała na mnie palcem, odwróciła się i poszła w stronę swojego auta.
-Nawet na to nie licz ! - krzyknął chłopak i zamknął drzwi. Kilka łez poleciało mi po policzkach, a ten mnie przytulił. - Nie warto płakać dla niej. Zwykłe dziecko i tyle. Chodź. - zaprowadził mnie do pokoju i usadził na kanapie.
-Masz racje. Jakimś dzieciakiem się będę przejmować, skoro głodna jestem. - powiedziałam, a chłopak zaśmiał się tak jak lubiłam.
-Ty to zawsze najdziesz jakieś wytłumaczenie. - odparł i otworzył karton z pizzą, a ja przyniosłam talerze. Usłyszałam auto wjeżdżające na podjazd, a następnie otwierane drzwi.
-To pewnie Bill. - szepnęłam do Kevina, a po chwili ujrzałam już ojca.
-O cześć dzieciaki. Jak tam wam minął dzień ? - zapytał kładąc teczkę na fotelu.
-W porządku. Bill to jest Kevin, Kevin to jest Bill. - przedstawiłam im sobie, a mój przyjaciel uścisnął sobie dłoń z ojcem.
-Bardzo miło pana poznać. - odparł jak to by wypadało.
-No i wzajemnie. Możesz mówić po imieniu, stary jeszcze nie jestem.
-Chcesz pizze ? - zapytałam zajmując na powrót miejsce.
-O tak. Umieram z głodu.
-To chyba rodzinne. - powiedział Kevin, a ja się zaśmiałam. Bill nie wiedząc za bardzo o co chodzi, usiadł koło mnie i wziął kawałek pizzy.


Dobra my idziemy już do góry. - odezwałam się pierwsza wstając z miejsca. - Jutro posprzątam. Kevin idź już do góry ok ?
-Jasne. Dobranoc. - powiedział i zniknął na schodach.
-Co jest ?
-Zawsze musi o coś chodzić ? Zresztą nie odpowiadaj. Nie wiem za bardzo jak to powiedzieć, ale Kevin mógłby spać ze mną tak ? - może chciałam grać taką bezczelną i kapryśną, ale najzwyczajniej nie umiałam. Nie mogłam tego ogłosić, wolałam zapytać.
-Ale wy ten...
-Nie ! Cokolwiek tak w tej twojej głowie siedzi, to nie jest t. - zagwarantowałam unosząc ręce do góry. - Po prostu lubię jego bliskość, to, że w ogóle jest.
-A takim razie w porządku. Jeśli nie zostanę dziadkiem, to się zgadzam.
-Bardzo śmieszne. - prychnęłam sarkastycznie, a ten uśmiechnął się. - Dobranoc.
-Dobranoc.
Pobiegłam do góry do mojego pokoju gdzie Kevin krzątał się koło gitary.
-Jutro pogramy, nie chcę mieć konfliktów z sąsiadami. - powiedziałam patrząc na zegarek, który wskazywał godzinę 24:25. - To jak idziemy się kąpać.
-Przyznam, że padam z nóg. - westchnął i padł na łóżko.
-To ja idę pierwsza. - wyjęłam z szafy pidżamę i pobiegłam do łazienki. Wzięłam ekspresowy prysznic i założyłam nocny strój. Składał się on z brązowej bluzeczki na ramiączkach i krótkich białych spodenek. Wyszłam z łazienki i w pokoju zastałam chłopaka w takiej samej pozycji.  - Łazienka wolna. - poinformowałam, a ten podszedł do torby i wyjął z niej potrzebne rzeczy.
-10 minut. - rzucił i wbiegł do łazienki. Ręcznikiem dosuszyłam włosy i rozwiesiłam go na krześle. Odetchnęłam głęboko. przecież to tylko Kevin. Czym się boję? Może tym, że nigdy nie spaliśmy razem, nawet na noc u mnie nie był. Spojrzałam na zdjęcie w ramce przy moim stoliczku nocnym i ujrzałam mamę. Uśmiechnęłam się do fotografii.
-Tęsknię za Tobą, ale wiem, że chcesz, abym była szczeliwa. Ojciec jest w porządku. Nadal nie wiem dlaczego podjęłaś taką, a nie inną decyzję, żeby jemu nic nie mówić. i pewnie nigdy się nie dowiem. mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli pogodzę sie z nim. Dobranoc. - przejechałam po fotografii dłonią w tym samym momencie kiedy chłopak opuścił moją łazienkę. Odłożyłam zdjęci i położyłam się na łóżku poklepując miejsce koło siebie. Kev zajął je. - Dziwnie co ? - zapytałam głupkowato. Nie wiem czemu, ale miałam teraz ochotę się roześmiać jak głupia, ale powstrzymałam się.
-Nie, czemu? Mogę cię przytulić ? - zapytał otwierając ramię. Położyłam się w jego objęciach, kładąc głowę na jego klatkę piersiową.
-Cieszysz się, że przyjechałeś ?
-No jasne. Przecież wiesz, że brakuje mi Ciebie. - chwila ciszy. Odetchnęłam głęboko. - Coś się stało ?
-Nie po prostu... Przypomniałam sobie o Lissie i o tym co może powiedzieć całej szkole.
-Niby co?
-To, że zadajesz się ze mną, że byłeś u mnie na noc i nie wiadomo co robiliśmy to, że...
-Hej hej.. Spokojnie. - pogłaskał mnie po włosach, a ja wypuściłam powietrze nosem. - Nie obchodzi mnie opinia innych. Jeżeli chcę być przy Tobie to tylko moja decyzja. Nie przejmuj się.
-I tak będę.
-Uparta jesteś.
-Przecież mnie znasz. - odparłam, a ten zachichotał. Nic nie mówiliśmy. Kevin był zmęczony, niech śpi. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
Śniła mi się mama. Tylko tak inaczej. Patrzyłam na jej sztywne i zakrwawione ciało. Wokół niech była masa sanitariuszy. Po chwili zapakowali ją w czarny worek i zasunęli zamek.
-Brooke, zbudź się. - usłyszałam głos Kevina i poczułam szturchanie. Otworzyłam oczy. Byłam gorąca, a oddech miałam strasznie przyspieszony. - Hej co jest ? - zapytał unosząc mój podbródek.
-Ja... Nie wiem. Miałam zły sen. - odparłam kładąc z powrotem głowę na jego klatce piersiowej. Mój oddech wyrównywał się.
-Chcesz o tym pogadać?
-Nie. Chcę czegoś innego. - odpowiedziałam podnosząc się, tak że oczy mieliśmy na tej samej wysokości.
-Co takiego ? - zapytał niepewnie.
przyspieszone, a bicie mojego serca było pewnie słychać w pokoju obok. Trwaliśmy tak kilka minut. Kevin oderwał się ode mnie i jeszcze raz czule pocałował mnie.
-Kocham Cię. - wyszeptał, a mnie zatkało. Wiedziałam, że teraz wpatruje się we mnie, chociaż przez ciemność nic nie widziałam. Po prostu czułam jego wzrok na sobie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Coś do niego czułam, coś więcej niż przyjaźń. Ale czy to była miłość.
-Kevin ja...
-Nic nie mów. Ja nie czekam na odpowiedź. Po prostu chcę, żebyś wiedziała. - szepnął i przytulił mnie do siebie mocniej. Chciałabym wiedzieć co tam na prawdę ja czuję. Czy to jest na pewno miłość. A Levis... Chwila chwila. Czemu ja myślę teraz o Levisie ? Przecież to kolega, którego poznałam w sierocińcu. Nie, nie kolega, przyjaciel. Chłopak, którego wtedy w parku, na naszej ławce też pragnęłam pocałować, ale jednak tego nie zrobiłam. Czemu? Czyżby odezwało się sumienie? Nie. Środek nocy nie jest najlepszym czasem na takie przemyślenia. Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy pogrążając się dalej we śnie.




Osz kurde... Zaskakuje sama siebie xd Co ja tu narobiłam. Łohoho. Nie wiem czy wam się spodoba, ale od tego są w końcu komentarze tak? Żeby o tym się wypowiedzieć. Więc proszę was o to bardzo. Co sądzicie ? I jak myślicie co będzie dalej ? Czekam z niecierpliwościa na wasze opinie.
Pozdrawiam
black.character