poniedziałek, 3 kwietnia 2017

XVIII

Następnego dnia postanowiłam, że wyjdę wcześniej i pojadę metrem do szkoły. Jak miałabym znieść kilkanaście minut w aucie razem z dwoma braćmi Martin?
Zeszłam na dół o wiele wcześniej niż zwykle i spotkałam tam Bill'a, z którym nie rozmawiałam wczoraj zbyt wiele. Zrzuciłam wszystko na ból głowy i poszłam się szybciej położyć.
- O cześć! Ty nie w pracy? - zagadałam i poszłam do lodówki wyjąć sobie kilka rzeczy do zrobienia kanapek.
- Właśnie wychodzę. Ale Ty co tak wcześnie się zerwałaś? - zapytał patrząc na swojego rolexa na nagdarstku.
- Obiecałam koleżance, że jeszcze jej wyjaśnię coś z fizyki przed zajęciami. - skłamałam nie podnosząc wzroku na ojca.
- W takim razie może Cię odwiozę?
- Nie trzeba. Pojadę metrem, to prosta droga, poradzę sobie. - odpowiedziałam mu uśmiechem, a ten tylko wzruszył ramionami.
- Tylko uważaj na siebie. Widzimy się po południu - pocałował mnie w głowę po czym zabrał kilka rzeczy ze stołu. - Kocham Cię, pa !
- Ja Ciebie też tato.



Założyłam słuchawki i włączyłam swoją ulubioną playlistę na odtwarzaczu. Stwierdziłam, że muzyka pomoże mi wyłączyć myśli. Przynajmniej zawsze pomagało. Stałam pod klasą z rękami schowanymi w kieszeniach i z zamkniętymi oczami. Po chwili poczułam jak ktoś całuje mnie w policzek. Natychmiast się otrząsnęłam i ujrzałam przed sobą Levis'a.
- Cześć ślicznotko. Pamiętasz, że wczoraj się nieładnie zachowałaś? - zapytał patrząc na mnie podejrzliwie, a mi zaczęło mocniej bić serce. O co mu chodziło? Ci miałam odpowiedzieć? I dlaczego moje wszystkie myśli uciekały do Charli'ego?
- Co masz na myśli? - postanowiłam udawać głupią i postarać się też taką zrobić minę.
- To, że wystawiłaś mnie dla brata. Wczoraj z nim lekcja no to dzisiaj ja Cię porywam na basen. - pokazał mi swój śnieżnobiały uśmiech, a ja odetchnęłam z ulgą i też posłałam mu uśmiech.
- Niech będzie. Nawet z chęcią się wybiorę, bo jeszcze rok temu byłam w świetnej formie. Warto do niej powrócić. - odpowiedziałam, a ten ewidentnie się ucieszył. - Widzimy się po zajęciach? - zapytałam a ten pokiwał głową i poszedł w stronę swojej klasy. Zabrzęczał dzwonek i razem z resztą uczniów, których nadal nie rozpoznawałam, udałam się na lekcję.



- Levis możesz mi powiedzieć czy daleko jeszcze? - zapytałam kiedy przeszliśmy chyba ćwierć miasta, a ten nadal chciał mi powiedzieć gdzie znajduje się nasz cel.
- Tak w zasadzie to nie. - zatrzymał sie w końcu przy dużym krytym basenie zadowolony, że w końcu dotarliśmy.
- A mógłbyś mi powiedzieć, co ta pływalnia ma w sobie takiego, że nie mogliśmy wejść do którejkolwiek, którą już minęliśmy? - zapytałam gdy chłopak otworzył przede mną drzwi budynku.
- Zobaczysz. Dzień dobry. Levis Martin, poproszę dwa miejsca. Dziękuję. - szybko wymienił kilka słów i również uśmiechów z piękną recepcjonistką i poszliśmy w stronę przebieralni. - Widzimy się przy basenie. - puścił mi oczko i podążył do męskiej części.
Znalazłam swoją szafkę i pochowałam do niej swoje rzeczy. Spojrzałam na siebie w lustrze. Nie było źle, nadal na brzuchu widziałam zarys mięśni, a dawno nie trenowałam. Spięłam włosy i zadowolona wyszłam na część basenową szukając Levis'a. Chłopak czekał już przy basenie. Kiedy mnie zobaczył zrobił wielkie oczy.
- No no. Chyba musimy częściej chodzić na basen, jeżeli to jedyna opcja by zobaczyć tak piękne ciało. - rzucił, a ja zarumieniłam się. Zawsze uchodziłam za osobę bardzo skromną, ale jednego byłam pewna. Tego, że na swoje ciało sama pracowałam i to dzięki determinacji wyglądałam właśnie tak jak chciałam. - O właśnie, pytałaś czemu właśnie na tę pływalnię chciałem przyjść. Tam masz powód. - wskazał na coś za mną, a ja się odwróciłam.
Na miejscu dla ratowników ujrzałam Charli'ego we własnej osobie. Wryło mnie w ziemię. Zachwycałam się swoim ciałem, a jego? Kiedy on wyrzeźbił sobie takie ciało? Inni ratownicy w jego obecności wyglądali jakby chcieli się schować. No i mieli powód. A raczej kilka powodów, biceps, triceps i sześciopak.
Levis pomachał do brata, a ten z uśmiechem ruszył w naszą stronę. Poczułam paraliż, panikę! Czy nie tego chciałam uniknąć rano? Spotkania razem z nimi dwoma? Brooke ogarnij się. Przywitaj się i zaraz sobie pójdziesz.
- No cześć młodzi. - rzucił po czym podszedł do mnie i ucałował mnie w policzek, co jeszcze bardziej mnie zdezorientowało. Następnie poszedł przybić piątkę z bratem, który szczerzył się od ucha do ucha. - Widzę wykorzystaliście darmowe wejście. Korzystajcie póki jeszcze tutaj jestem.
- Czyli to jest ta druga praca? - zapytałam czując, że robią z siebie głupka. - Ciekawe czym ich do siebie przekonałeś. - dodałam po czym poczułam się jeszcze bardziej zażenowana.
- Oczywiście przez wygląd i dlatego, że do twarzy mi w czerwonym. - zaśmiał się, a ja czułam na sobie jego rozbierający wzrok. Bałam się spojrzeć mu w oczy. - To jak zastanowiłaś się i wpadniesz w piątek? - zapytał, a ja zrobiłam wielkie oczy. Jak on mógł zachowywać sie tak naturalnie i jeszcze posyłam mi uśmieszki i spojrzenia?
- Emm.. Nie mogę. Obiecałam Ricie, że pouczymy się fizyki w ten weekend.
- Rita też będzie na imprezie. Razem z Hilary, dzisiaj potwierdziły. - dorzucił się Levis tym samym kradnąc mi jedyną wymówkę jaką miałam w głowie.
- W takim razie załatwione. Bardzo się cieszę. A teraz do wody proszę. - puścił mi jeszcze oczko i odszedł na swoje miejsce żeby obserwować pływających.
Byłam wściekła. Nie wiedziałam dlaczego. Po prostu dobijała mnie myśl, że będę musiała stale hamować swoje uczucia, będę się czuła źle sama ze sobą. Wolałabym zostać w domu i nigdzie się nie ruszać.
- To jak? Gdzie chcesz iść najpierw? - zapytał Levis, ale ja mu tylko posłałam jeden z wymuszonych uśmiechów po czym podeszłam do najdłuższego basenu i wskoczyłam na tor, który był pusty. Płynęłam ile sił w rękach miałam. Nic już nie wiedziałam. Jeszcze kilka tygodni temu nie miałam takich wahań emocjonalnych. To wszystko wina Martinów !


sobota, 1 kwietnia 2017

XVII

Następnego dnia miałam już jeździć do szkoły z sąsiadami. Nie wiedziałam dlaczego denerwowałam sie momentem kiedy zobaczę Levis'a. Jak się zachować? Przecież nie byliśmy parą, po prostu się całowaliśmy i mówiliśmy sobie "słonko".
Na blacie w kuchni Bill zostawił mi karteczkę a dzień dobry. Uśmiechnęłam się w duchu i wyjęłam sok z lodówki. Piłam go stale tupiąc nogą o stolik kuchenny. Patrzyłam przez okno na spadające płatki śniegu oraz wypatrywałam sąsiadów. Kiedy zegarek pokazał pół godziny do rozpoczęcia lekcji postanowiłam się ubrać i poczekać przy aucie. Ubrałam się więc ciepło, zabrałam torbę i zakluczyłam za sobą drzwi. Kiedy przechodziłam na droga stronę ulicy, ujrzałam chłopaków w drzwiach. Serce zaczęło mi bić szybciej.
- Hej Brooke! - odezwał się pierwszy Charli'e i z uśmiechem podszedł i mnie przytulił.
- No cześć, co Ty taki dobry humor masz? - zapytałam patrząc na niego podejrzliwie. - Tyle czułości już na sam początek dnia?
- Jestem bardzo szczęśliwy. Dostałem drugą pracę i teraz nie będę musiał się martwić czy przeżyjemy do następnego miesiąca. - odpowiedział uradowany, stale pokazując piękny rząd zębów. - Zresztą, jako starszy brat powinienem dobrze dbać o mojego podopiecznego skoro zostałem jego opiekunem. - dodał gdy Levis podszedł do niego po czym chwycił go za szyje i potarł mu czuprynę.
- Już nie rób ze mnie sieroty, też znajdę pracę i nie będę się o nic prosił. - Levis zaśmiał się nerwowo i spojrzał na mnie. - Cześć słonko.
- No hej. - odparłam czując, że się rumienię po czym spuściłam wzrok. Nie miałam doświadczenia w sprawach sercowych, więc każde czułości powodowały, że się peszyłam.
- Słonko ? Uhu, widzę że ktoś tu coś do siebie ma. Zatem w drogę słoneczka. - skwitował Charlie i podszedł do samochodu.



- Jak się masz? - zagadał Levis gdy szliśmy pod salę gdzie odbywały się zajęcia tzw. "higieny" choć nauczyciel mówił na nich o bezpiecznym kontaktowaniu się młodych ludzi.
- Dobrze. Choć jest jakoś trochę dziwnie. - odpowiedziałam śmiejąc się pod nosem.
- Dlaczego? Nie chcę, żebyś się źle czuła w moim towarzystwie.
- Nie nie, to nie tak. Po prostu nie wiem na co możemy sobie pozwolić w stosunku do siebie. - po tych słowach chłopak pocałował mnie w policzek.
- Na co tylko chcesz. Ja jestem otwarty na propozycje. Hej laski! - w tym momencie podeszły do nas Rita i Hilary i udaliśmy się razem na lekcje.



- Umieram z głodu, jak dobrze, że mają tutaj takie dobre jedzenie! - Levis usiadł obok mnie z wielką tacką jedzenia.
- I Ty masz zamiar to wszystko zjeść? W 20 minut? - zapytałam zszokowana wskazując na jedzenie do którego już sie zabierał.
- No co? Jestem głodny, wyszedłem bez śniadania. - odpowiedział po czym zaczął zachłannie pożerać kanapkę z tuńczykiem. - Porobimy coś dzisiaj? Możemy też zrobić lekcje, bo nie ukrywam mam przerażające zadanie z fizyki, a słyszałem, że ktoś tutaj jest dobry. - zaczął świdrować mnie palcem, a reszta osób przy stoliku zaczęła na mnie patrzeć z wielkimi oczami.
- Naprawdę? A pomożesz mi się przygotować do sprawdzianu? Pan Knight chce nam zrobić powtórkę z całego zeszłego semestru, a ja ledwo go zdałam. - zagadała Rita robiąc przy tym kwaśną minę.
- Jasne, że Ci pomogę, choć to dość dużo materiału, więc będziemy musiały się za to zabrać wcześniej.
- Halo a co ze mną? - Levis pomachał ręką w górze, a Rita spojrzała na niego skrzywiona.
- Nie jesteś najważniejszy królewno. - zaczęła się z nim drażnić a wszyscy przy stoliku zawyli chóralnie.
Poczułam, że mój telefon wibruje i zobaczyłam nową wiadomość. Od Charli'ego. "Hej Brooke. Moglibyśmy dzisiaj pograć razem? Niestety w piątek mi nie pasuje, a nie chcę przepuszczać całego tygodnia. Daj znać, mogę wpaść o 17. Charlie :)"
Odpisałam "Hej. Jasne, wpadaj jeżeli to nie kłopot. Będę czekać. Brooke :)"
- To jak może dzisiaj się mną zajmiesz a Ritą w weekend skoro ma tyyyyle materiału do nauczenia ? - zapytał Levis widocznie szczęśliwy widząc minę brunetki.
- Emm.. Przepraszam, ale dzisiaj będę miała lekcje gitary, bo Charlie ma plany na piątek. - odpowiedziałam, a chłopak posmutniał. - Ale spokojnie, jeszcze spędzimy razem całe 3 lekcje, także jedz żebyśmy się nie spóźnili - dodałam z uśmiechem, choć wiedziałam grymas na jego twarzy.



Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc podążyłam, żeby je otworzyć. Ujrzałam w nich uśmiechniętego sąsiada, z wielkim szalem i czapką na głowie.
- Wchodź, bo można zamarznąć - zrobiłam mu miejsce, a ten przekroczył próg. - Dziękuję, że znalazłeś dla mnie czas.
- Przecież tylko zmieniłem plany, nic wielkiego. Dobrze, że nie mieszkasz dalej, bo bym przyszedł jako bałwan. - dodał po czym zdjął płaszcz i buty.
- Przeszedłbyś? Polemizowałabym.
- Ojj, nie grab sobie u mnie młoda. - zagroził mi palcem i dźgnął mnie w bok.
- Młoda? Dobrze, choć staruszku do góry. - ruszyłam schodami na górę i otworzyłam drzwi do swojego pokoju. Złapałam gitarę w ręce i podałam ją Charli'emu. - poproszę o nową piosenkę, tak dla przykładu.
- Hmm... Czy ja wiem, może nie powinienem się tak popisywać, bo wpadniesz w kompleksy. - rzucił, ale wziął gitarę do ręki, usiadł i zamyślił się. Po chwili zaczął grać jakąś nieznaną mi piosenkę. Kiedy dołączył do tego śpiew, zaczęłam się bujać w rytm muzyki. Gdy usłyszałam refren, wstałam i po prostu zaczęłam tańczyć po pokoju. Muzyka wprawiała mnie w dobry humor, a obecność Charli'ego w ogóle mnie nie krępowała, wręcz przeciwnie. Na ostatni refren chłopak dołączył do podskoków w rytm muzyki. Gdy przestał grać razem rzuciliśmy się na łóżko roześmiani.
- O kurczę, fajna piosenka, od dzisiaj chyba moja ulubiona. Co to? - zapytam przenosząc wzrok na chłopaka.
- Dzięki. To moja własna. Kiedyś w szkole grałem w zespole i kilka utworów napisałem. Nic wielkiego. - odpowiedział skromnie po czym podniósł sie i podał mi rękę. - Ale teraz czas abyś Ty się czegoś nauczyła.
- No to może nauczysz mnie to grać? Choć wiem, że pewnie nauczenie się zajmie mi o wiele więcej czasu niż Tobie.
- Jak chcesz to posiedzę tu i do nocy. Zaczynajmy.


- No i super. Naprawdę idzie Ci coraz lepiej. Jeśli będziesz się tak przykładać zawsze to może za jakiś czas utworzymy mały zespół. - skomentował na koniec naszej lekcji, a ja odłożyłam gitarę na miejsce.
- Już nie przesadzaj, dużo mi brakuje do Twojego poziomu. - odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Musisz nadgonić kilka lat ale zobaczymy co to z Tobą będzie Panno Brooke. - dodał po czym zaśmialiśmy się, a w następnej chwili chłopak zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Pocałował mnie. Raz, delikatnie, czule. Wytrzeszczyłam szeroko oczy, nie wiedziałam jak się zachować. Najgorsze było to, że ten pocałunek bardzo mi się spodobał i musiałam się powstrzymywać, żeby go nie powtórzyć.
- Charlie... Musisz już chyba iść. - chłopakowi zrobiło się głupio i zmieszał się. Nie wiedziałam, co Levis powiedział mu o nas, ale wyglądał tak jakby nie rozumiał mojej reakcji. Odwrócił się i ruszył schodami w dół, a ja za nim. Żadne z nas się nie odezwało. Dopiero Charlie zareagował zatrzymując się przy drzwiach.
- W piątek mamy imprezę. Połączenie parapetówki z moimi urodzinami. Proszę, przyjdź. - spojrzał mi w oczy, a ja poczułam, że miękną mi kolana. Przeszywał mnie wzrokiem, a ja czułam się bezbronna, czułam że w tym momencie mógłby ze mną zrobić wszystko. - Proszę, zależy mi. - dodał i przybliżył się do mnie, a ja już dążyłam do jego ust. Kiedy już miały się spotkać, zatrzymałam swój ruch.
- Idź już. - powiedziałam po czym odsunęłam się i spuściłam wzrok. Chłopak posłusznie odwrócił się i zamknął za sobą drzwi.
 Opadłam na ziemię. Czułam, że mój oddech nie może się uspokoić, a serce stale łomotało mi jak oszalałe. Nigdy nie czułam czegoś podobnego. Nie poznawałam samej siebie. Co się ze mną działo? Czyżby Charlie otworzył mi oczy jednym pocałunkiem? Podobali mi się obaj bracia?



sobota, 18 marca 2017

XVI

Siedziałam w kuchni ze szklanką wody wpatrując się w nią z delikatnym uśmiechem. Zamknęłam oczy chcąc jeszcze raz poczuć to co czułam kiedy Levis mnie całował. Po całym ciele przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nie wiedziałam co czuję do Levis'a. Można się zakochać w kilka dni? Z jednej strony czułam się jak idiotka rozmyślając nad czymś takim, bo odpowiedź brzmiała nie. Dodatkowo kilka dni wcześniej całowałam się z Kevinem i powinnam się czuć źle, ale zamiast tego byłam z siebie zadowolona. Już wcześniej chciałam pocałować mojego przyjaciela z sierocińca i nawet po tym kiedy Kevin wyznał mi miłość, myślałam właśnie o Levis'ie. 
- Hej ! Jak pierwszy dzień w szkole ? - do domu właśnie wszedł Bill i wyrwał mnie z moich rozmyślań.
- Dobrze, od razu poznałam dwie dziewczyny i pokazały mi szkołę. Zobaczymy jak będzie jutro - odpowiedziałam posyłając mu uśmiech. - Przepraszam dopiero zaraz wezmę się za obiad, bo po szkole poszłam od razu z Levisem do niego i odrobiliśmy lekcje.
- Spokojnie, mogę dzisiaj ja coś przygotować skoro tyle lat dawałem sobie radę. Co powiesz na najszybsze danie świata czyli polędwiczki w cieście francuskim ? 
- Brzmi przepysznie, ale może Ci pomogę w czymś? Proszę o rozkazy szefie kuchni. - stanęłam na baczność jak żołnierz, a tato posłał mi jeden ze swoich uśmiechów.




- Tato chcę żeby żyło nam się jak najlepiej razem. Przepraszam, że pytam o to znów, ale naprawdę nie przychodzi Ci żaden pomysł, dlaczego mama zdecydowała się na zerwanie z Tobą ? - zapytałam gdy posprzątałam po obiedzie i zajęłam miejsce na kanapie.
- Brooke... wierz mi, myślałem nad tym wiele razy. Myślałem, że po prostu kogoś ma i zdecydowała się tak to zakończyć, ale nie pasowało mi to do zachowania jej rodziców. Zawsze mnie lubili, a przynajmniej takie miałem wrażenie, a nie dali mi w ogóle się skontaktować z Twoją mamą. - odpowiedział na moje pytanie, a po chwili schował twarz w dłoniach. - Analizowałem każdą sytuację, każdy dzień, jej i moje zachowanie i nie wiem, po prostu nie wiem co mogłem zrobić źle.
- Dlaczego zakładasz, że to Ty popełniłeś błąd? - zapytałam na co ojciec zareagował ze zdziwieniem. - Myślałam, że znam mamę ale skoro ona nie mówiła mi tyle lat nic o Tobie, za każdym razem mówiła, że nas zostawiłeś i przedstawiała Cię w złym świetle. A okazuje się, że wiele rzeczy przekłamała. 
- Pozostają nam tylko domysły. Ja cieszę się, że Ciebie mam, dajesz mi radość i w końcu czuję, że żyję dla kogoś i jestem potrzebny. - uśmiechnął się, a ja podeszłam do niego i przytuliłam go siadając na brzegu fotela. Ten jednak podniósł mnie i posadził sobie na kolanach. - Moja mała córeczka. Zawsze marzyłem, że mając córkę będę mógł ją posadzić sobie na kolana, przytulić, poczytać bajki lub po prostu się powygłupiać. 
- Na bajki już jestem za duża, ale przytulać i wygłupiać się mogę. - odpowiedziałam po czym połaskotałam ojca, a ten od razu podskoczył. - O widzę, że ktoś tu ma łaskotki - dodałam ze złośliwym uśmieszkiem, a po chwili pokój wypełnił nasz śmiech.



- Co robisz ? - usłyszałam pytanie po drugiej stronie słuchawki.
- Leżę na łóżku i nie chce mi się podnieść, a muszę się jeszcze umyć. A Ty ? 
- Czekam aż Charlie wróci i wreszcie przyniesie jakieś jedzenie, bo umieram z głodu. A poza tym - przerwał na chwilę, a ja usłyszałam delikatny chichot - Przypominam sobie chwile z Tobą.
Przygryzłam dolną wargę i złapałam sie za głowę. Jakie to było pokręcone. Levis. Pocałunek. To, że mieszka na przeciwko mnie.
- Podejdź do okna.
- Po co? - zapytałam lecz od razu się podniosłam i podążyłam do szklanej szyby. W oknie w domku na przeciwko zobaczyłam chłopaka. Odsłoniłam mocniej roletę i pomachałam do niego.
- Chciałem Cię jeszcze zobaczyć. - odpowiedział i uśmiechnął się słodko. - Przepraszam, wiem, że jestem bezpośredni ale nie mogę przestać o Tobie myśleć. Chciałbym tak patrzeć na Ciebie cały dzień.
Zauważyłam, że pod jego dom właśnie podjechał Charlie i szedł w stronę drzwi z jedzeniem schowanym w papierowej torbie.
- O widzę, że już nie będziesz umierał z głodu. - rzuciłam, a ten uradowany zaczął machać do brata przez okno. - Levis - zaczęłam a ten zwrócił znów wzrok na mnie - Ja też myślę o tym pocałunku.
- Zaraz, ale ja nie mówiłem tylko o tym.
- Ale ja myślę tylko o tym. Teraz to ja jestem bezpośrednia - dodałam śmiejąc się, a jemu wyraźnie to co powiedziałam się spodobało. - Uciekaj jeść żebyś nie umarł mi z głodu. Pozdrów braciszka ode mnie.
- Dziękuję. Śpij dobrze słonko.
- Ty również.
- Ja również co? - zaczął mnie ciągnąć za język ukazując swój równy rząd zębów.
- Ty również słonko. - dodałam po czym się rozłączyłam. 
Rzuciłam się ponownie na łóżko. Zaskakiwałam samą siebie. Zaczęliśmy do siebie mówić słonko? Szybko się to wszytko działo, z jednej strony się obawiałam co z tego wyjdzie, ale z drugiej... Gdzieś w głębi duszy czułam, że nie powinnam się hamować przed niczym. Niedługo kończę 17 lat, przede mną całe życie, powinnam z niego czerpać ile się da. 



Po kąpieli wyszłam jeszcze z pokoju i poszłam do kuchni po szklankę wody. Bill siedział w salonie i przeglądał coś na komputerze. Wzięłam ze sobą szklankę i poszłam do niego. Zauważyłam, że w ostatniej chwili zamknął plik w którym miał zdjęcie mamy.
- Coś się stało kochanie? - zapytał patrząc na mnie lekko zaszklonymi oczami.
- Nie, chciałam tylko powiedzieć jak cieszę się, że Cię mam, tato. - podeszłam do niego i przytuliłam do siebie.
- Teraz będzie już tylko lepiej, obiecuję córeczko - dodał i przycisnął mnie do piersi mocniej. - Jesteś wszystkim co mam.
Uśmiechnęłam się pod nosem na te słowa. Nie wiem dlaczego tak bardzo broniłam się przed pokochaniem go.
- Dobranoc tato - pocałowałam go w policzek i podążyłam schodami do swojego pokoju.

black.character

XV

Hilary wraz z Ritą wczuły się w rolę przewodniczek i szybkim krokiem oprowadziły nas po szkole. Zauważyłam, że Levis bezczelnie wykorzystuje sytuację i posyła uśmieszki obu dziewczynom, które aż oblewały się rumieńcami. Przewróciłam tylko oczami widząc, że ma z tego niezłą zabawę. Zabrzęczał dzwonek, a my rozeszliśmy się do klas.
Lekcje dłużyły się niemiłosiernie. Nauczyciele bez najmniejszego entuzjazmu chcieli nas zachęcić do chłonięcia wiedzy, jednak bez rezultatów. Ostatnią godzinę, którą był hiszpański, miałam wspólnie z Levis'em. Chłopak uśmiechnął się szeroko, widząc mnie przed tą samą klasą.
-Jak tam ? - zagadnął opierając się o ścianę.
-W porządku. Szkoła jak szkoła. Nic specjalnego. Nawet lekcje nadal niezbyt mnie interesują.
-Co ty mówisz ? Mi się tutaj bardzo podoba. Szczególnie polubiłem lekcje biologii. - odparł z powagą, a ja uniosłam jedną brew.
-Czy nie ma to czasem nic wspólnego z nauczycielką Hook ?
-Yyy... Nigdy w życiu. Po prostu właśnie ta lekcja zainteresowała mnie najbardziej. - odpowiedział lekko zmieszany, a ja pokiwałam głową.
-Chyba raczej jej wyzywające ciuchy.
-Co tam mówisz ?
-Nic nic. - odparłam pospiesznie pokazując mu uzębienie. - Chodź. - weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca na końcu klasy. Lekcja minęła wyjątkowo szybko. Nawet nie wiedziałem kiedy, zabrzęczał dzwonek.
-To jak ? Może odwiedzisz mnie dzisiaj ? - zapytał unosząc śmiesznie brwi.
-Jasne, czemu nie. - puściłam mu oczko i ruszyliśmy w kierunki naszej ulicy.
-Miałaś gościa w ten weekend ? Widziałem jakieś auto przed Twoim domem. - zapytał, a ja co dziwne nie wiedziałam czy mam mu powiedzieć prawdę czy skłamać.
-Był u mnie kolega z dawnej szkoły, Kevin. - zdecydowałam się jednak na bezpieczniejszą wersję.
-Ah koleegaaa... - ten zrobił głupią minę i pokiwał znacząco głową.
-W sumie to przepraszam, przyjaciel. - dodałam specjalnie choć sama nie wiedziałam po co.
-W takim razie w weekend byłaś z jednym przyjacielem, a dzisiejszy dzień spędzisz z drugim. - odparł po czym wskazał na siebie z uśmiechem.
- Jak dobrze mieć wspaniałych przyjaciół! - odpowiedziałam mu szczerze, a w duszy poczułam przyjemne ciepło.
- To jak, wpadniesz teraz, czy później ?- zapytał wskazując na dom pod którym się znajdowaliśmy.
- W sumie mogę teraz, bo taty jeszcze nie ma. Możemy odrobić pracę domową!
- Tak, bardzo mnie zachęciłaś - zaśmiał się i otworzył drzwi frontowe. - A tak w ogóle, co takiego się stało, że przeszliście na "tato" ?
- Hmm... - sama nie wiedziałam czy chcę opowiadać historię ze szczegółami - Śniła mi się mama i bynajmniej nie był to wesoły sen. Postanowiłam, że pójdę do Bill'a, bo nie mogłam zasnąć. Kiedy mnie przytulił poczułam się szczęśliwa, kochana i taka bezpieczna. - zakończyłam wpatrując się w swoje dłonie. Kevin właśnie podał mi szklankę soku z lodówki. - Dzięki.
- Cieszę się, że między Wami zaczęło się układać. - odpowiedział z ciepłym uśmiechem - Ale następnym razem kiedy będziesz miała zły sen, to ja mogę Cię przytulić i pocieszyć - dodał puszczając mi oczko.
- Będę pamiętać, aczkolwiek mam nadzieję, że już nigdy coś takiego mi się nie przyśni - dodałam z bladym uśmiechem. - Hej może pokażesz mi swój pokój ?
- Jasne, jest trochę mały ale mi wystarczy - zaprowadził mnie po schodach do góry i wprowadził do pokoju z jasnymi meblami i ścianami w kolorze ciemnego brązu.
- Ładny, choć masz rację, trochę mały - skomentowałam ze śmiechem i spojrzałam przez okno na park. Dojrzałam tam "naszą" ławeczkę na której teraz siedziała para staruszków.
- Wystarczający aby przyjmować moją piękną sąsiadkę. - podszedł do mnie, aż czułam jego oddech na swojej szyi. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. - Nie mogę uwierzyć, że jesteś tutaj ze mną.
- Co masz na myśli? - po chwili Levis przytulił mnie od tyłu i splótł nasze ręce.
- Poznaliśmy się wiele mil stąd, w ciężkim momencie naszego życia, a teraz jesteśmy tutaj razem. W tym momencie czuję się szczęśliwy, mimo tragedii jaka mnie spotkała i to wszystko dzięki Tobie.
Miał rację. Czas z nim w sierocińcu minął mi bardzo szybko i wcale nie rozpaczałam tak długo jak przewidywałam. A teraz byłam szczęśliwa. Miałam ojca, który mnie kocha i przyjaciela mieszkającego naprzeciwko. Czułam bijące od niego ciepło. Po chwili chłopak pocałował mnie delikatnie w szyję. Poczułam ciarki na całym ciele. I nie wiedząc dlaczego znów miałam ochotę żeby mnie pocałował, tak jak wtedy w parku.
- Co Ty masz w sobie, że tak na mnie działasz Brooke - szepnął mi do ucha, a ja odwróciłam się twarzą do niego. - Proszę powiedz coś.
Nie odpowiedziałam. Niewiele myśląc dotknęłam dłonią jego policzka i spojrzałam na jego usta z pożądaniem jakiego jeszcze nigdy nie czułam.
- A co Ty masz w sobie, że czuję się przy Tobie tak swobodnie a jednocześnie skręca mnie w środku kiedy jesteś tak blisko? - odpowiedział mi uśmiechem, a następnie złożył na mych ustach słodki pocałunek.

black.character