Przebudziwszy się, otworzyłam powiekę. Znajdowałam się w nieznanym dla mnie wcześniej pomieszczeniu. Rozejrzałam się wokół. Ściany były koloru oceanu, a jedną z nich pokrywała czarna tapeta ze wzorami w różnych odcieniach błękitu.
-Cześć córeczko - usłyszałam głos ojca, który właśnie wszedł do pokoju, zapinając rękaw od szarej koszuli. Przypomniałam sobie o dzisiejszej nocy. Posłałam Bi;;'emu ciepły uśmiech.
-Cześć tato - od razu robiło mi się cieplej na sercu, gdy wymawiałam TO słowo, którego nie używałam szesnaście lat. - Która godzina ? - zapytałam, stale rozglądając się po pomieszczeniu.
-Siódma, ale dzisiaj może odpuścisz sobie szkołę ? Wyglądasz na niewyspaną - powiedział troskliwym głosem, a ja uśmiechnęłam się lekko. Pewnie każdy chciałby móc nie chodzić do szkoły z wolnej woli rodzica, ale ja nie miałam zamiaru odpuszczać pierwszego dnia.
-Pójdę. W końcu to pierwszy dzień. Trochę podkładu i nie będę odstraszała wyglądem zombie. - zaśmiałam się, a Bill mi zawtórował.
-W takim razie ubierz się i schodź na śniadanie. Odwiozę Cię, chociaż trochę spóźnię się do pracy, ale w końcu ja, jako ten najważniejszy mogę. - wypiął dumnie pierś, a ja wstałam z łóżka.
-Masz rację tato, spóźnialstwo jest w modzie. - poklepałam go po ramieniu i wyszłam z jego sypialni, zmierzając ku mojej. Za oknem świeciło słońce, a śnieg powoli się topił. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej jasno zielone spodnie i białą bluzkę na długi rękaw. Poszłam z kompletem do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. Przebrana, wróciłam do pokoju i zasiadłam na małym krzesełku przed toaletką. Moje kręcone włosy spryskałam odżywką i pozostawiłam luźno opadające na moich ramionach. Pozbyłam się cieni pod oczami i nałożyłam trochę różu na kości policzkowe. Powieki ozdobiłam szarym cieniem, a rzęsy podkręciłam tuszem. Usta podkreśliłam różową szminką i z uśmiechem ruszyłam na dół.
-Za 10 minut jedziemy - oznajmił mi ojciec popijając kawę. Przygotowałam sobie grzanki z nutellą i sok pomarańczowy. Po skonsumowaniu odłożyłam brudne naczynia i poszłam do pokoju po buty. Założyłam białe nike i powędrowałam do wyjścia - Gotowa ? - zapytał tato, pełen gotowości. Narzuciłam na siebie mój płaszczyk i złapałam torbę.
-Teraz tak. - odpowiedziałam mu z szerokim uśmiechem, a ten kiwnął głową, dając mi znak, że mam wyjść. Posłusznie wykonałam polecenie i opuściłam budynek. Po drugiej stronie ulicy w tym samym momencie ze swojego domu wyszła dwójka nowych sąsiadów.
-Cześc Brooke ! Podwieźć Cię !? - krzyknął Levis nie zważając na przechodzącą obok niego staruszkę, która spojrzała na niego jak na pacjenta z psychiatryka.
-Jadę z tatą ! - odkrzyknęłam, a ten zrobił zdziwioną minę słysząc TO słowo.
-Nie daj się prosić ! - dodał Charlie nie wiedząc za bardzo o co chodzi.
-Następnym razem ok ? - posłałam im ciepłe spojrzenie, a ci pokazali mi kciuk. Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy.
-To od jutra jeździsz z sąsiadami ? - zapytał ojciec, a ja pokiwałam głową.
-Jeśli nie miałbyś nic przeciwko. Zresztą nie możesz codziennie spóźniać się do pracy. - puściłam mu oczko, a ten pokiwał głową. Włączyłam radio w którym poleciała piosenka "Call Me Maybe". Zaczęłam nucić pod nosem, a ojciec wybijał rytm na skórzanej kierownicy. - Nieźle tato.
-A myślałaś, że po kim masz poczucie rytmu ? - zapytał ze śmiechem, a ja przewróciłam oczami.
-I na pewno po Tobie jestem taka skromna tak ?
-Oczywiście.
Zaśmialiśmy się i zatrzymaliśmy przed nową szkołą.
-Powodzenia. - powiedział, a ja odetchnęłam głęboko.
-Nie dziękuję. Cześć. - zamknęłam za sobą drzwiczki, a po kilku sekundach obok mnie pojawił się nie kto inny jak Levis.
-Dzień doberek. - przywitał się wesołym głosem i pokazał mi swoje uzębienie.
-Coś ty taki wesoły ? - zapytałam, a ten wzruszył ramionami.
-Bo Cię widzę. - odpowiedział, a ja prychnęłam. Weszliśmy do budynku, a po chwili do sekretariatu. Załatwiliśmy wszystkie formalności i dostaliśmy plany lekcji oraz wszystkie potrzebne podręczniki. - Czemu nie mamy więcej lekcji razem ? - jęknął chłopak porównując nasze plany lekcji.
-Wiedzą, że razem stanowimy zło. - odpowiedziałam roześmiana chowając podręczniki do szafki. - Co mam pierwsze ?
-Chemię - odparł podając mi plan.
-O nie ! Pierwszy dzień w nowej szkole, do tego poniedziałek, a ja go zaczynam chemią. - uderzyłam czołem o szafkę, a kolega się zaśmiał.
-Chemia nie jest taka zła. Gorzej z fizyką. - odparł ze skrzywieniem.
-Właśnie przeciwnie. Fizyka jest o wiele łatwiejsza.
-Tak ? Taka mądra jesteś ? To od dzisiaj biorę od Ciebie korepetycje. - powiedział wyszczerzając się szeroko.
-Ok. Ale nie gwarantuję, że wytrzymasz ze mną tak długo w jednym pomieszczeniu. - powiedziałam niskim głosem chcąc, aby zabrzmiało to jak groźba, ale on tylko zachichotał. Zabrzmiał dzwonek na lekcje.
-Lece. Powodzenia. - puścił mi oczko i odszedł w stronę swojej klasy. Wyjęłam z szafki podręczniki i zajęłam się szukaniem klasy numer 29. Znalazłam ją na chwilkę przed przyjściem nauczyciela. Usiadłam na końcu klasy i starałam się nie wywoływać zamieszania.
-Dzień dobry. Dzisiaj zajmiemy się kwasami. - wszyscy zajęczeli, wraz ze mną. - Ach ten dźwięk jest jak muzyka dla moich uszu. Tak na marginesie, mamy jedną nową koleżanką. Panna Brooke Tomson. - przeczytał moje nazwisko, a wszyscy spojrzeli w moją stronę. Miałam ochotę schować się pod ławką. - Witamy Pannę. Postaraj się nadrobić materiał. - powiedział tak jakby to było możliwe. Pan Gooby nosił czarne spodnie, niebieską koszulkę i szelki. Na głowie miał okrągłe okulary, a czubek głowy bez włosów. Do tego był niski, a jego głos drażnił w uszy.
-Przepraszam za spóźnienie ! - do klasy wbiegła dziewczyna o ciemniejszej karnacji i długich, kruczo czarnych włosach.
-Panno Parker już pierwszego dnia nowego semestru. - jęknął Gooby, a ona przygryzła dolną wargę.
-To ostatni raz. Obiecuję.
-Ta... Chyba w tym tygodniu. - rzucił jakiś chłopak w pierwszej ławce, a ta wytknęła mu język.
-Dobrze, siadaj.
Dziewczyna ruszyła w moim kierunku pewnym krokiem. Zauważyła mnie dopiero przy ławce. Zmieszała się trochę, ale zajęła miejsce obok. Zerkała na mnie co jakiś czas. Sama mogłabym przysiądz, że gdzieś już ją widziałam. W końcu zabrzęczał upragniony dzwonek.
-Czy my się już gdzieś spotkałyśmy ? - spytała nie mogąc najwyraźniej
-Nie jestem do końca pewna...
-Czekaj czekaj... Ty jesteś córką Billa Tomson'a tak ? - zapytała robiąc minę myśliciela, a ja pokiwałam głową. - Obsługiwałam was w restauracji.
Teraz mnie oświeciło. Palnęłam się otwartą ręką w czoło.
-Rita. Miło mi poznać. - podała mi rękę, a ja ją uścisnęłam.
-Brooke. Miło mi poznać.
-I wzajemnie. Pierwszy dzień w szkole?
-Tak. Niestety. - westchnęłam, a dziewczyna się zaśmiała,.
-Mogę Cię oprowadzić jak chcesz. - zaoferowała się, a ja posłałam jej uśmiech.
-Byłoby bardzo miło.
-To może zaczniemy od... O Hej Hilary ! - krzyknęła i pomachała w stronę dziewczyny stojące przy szafce. Miała ona ciemne oczy i płomienne, rude włosy. Uśmiechnęła się na widok mojej towarzyszki, a po chwili rzuciły się sobie w ramiona. - Hilary poznaj Brooke. Brooke to Hilary, moja przyjaciółka.
-Siemka. Miło poznać. - rudowłosa nadstawiła pięść, a ja przybiłam żółwia. - Nowa ? - zapytała wskazując na mnie.
-Tak. Właśnie idę ją oprowadzić po szkole. Idziesz z nami? - zapytała, a ja poczułam, jak ktoś przytula mnie od tyłu.
-Tu jesteś. Szukałem Cię wszędzie. - zamruczał mi do ucha, a ja delikatnie dźgnęłam go w bok, przy czym chłopak delikatnie się odsunął. - Kim są Twoje znajome ?
-To Hilary i Rita. Poznajcie Levis'a. - przedstawiłam ich sobie, a Levis uścisnął każdej dłoń. Te wpatrywały się w niego jak w obrazek. - To jak idziemy ? - zapytałam, a te spojrzały po sobie i pokiwały głowami.
-Za mną. - powiedziała zdecydowanie Hilary i ruszyła przed siebie.
Wiem, długo nie pisałam, ale nie miałam sprawnego komputera ;/ Mam nadzieję, że rozdział się spodoba ((; Planuję tutaj wyrządzić prawdziwą burzę, ale o tym się przekonacie już niedługo ;D
Pozdrawiam
black.character
sobota, 23 czerwca 2012
poniedziałek, 11 czerwca 2012
XIII
Obudził mnie dotyk czyjejś ręki, głaszczącej moje włosy. Uśmiechnęłam się i otworzywszy oczy, podniosłam głowę.
-Dzień dobry. - powiedziałam do Kevina, który leżał z zamkniętymi oczami.
-Cześć. - odezwał się gdy tylko usłyszał mój głos i słodko uśmiechnął.
-Nie chce mi się wstawać. - jęknęłam i opadłam na jego klatkę piersiową.
-Mi też nie, a jest już 11 godzina.
-Buuu cały dzień nam minie no !
-To ty wstań pierwsza.
-Chyba śnisz. Mnie ktoś musi podnieść. - odparłam, a ten się zaśmiał i wstał z łóżka. Wziął mnie na ręce i postawił na dwóch kończynach na ziemi.
-A teraz proszę ładnie podziękować. - powiedział nadstawiając policzek.
-Dziękuję. - zawiesiłam mu się na szyi i dałam soczystego buziaka. - To ja idę do łazienki. - wyjęłam z szafy brązowe spodnie i zieloną bluzkę na długi rękaw i pobiegłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam przygotowane rzeczy. - Wolne. - rzuciłam z wielkim uśmiechem do chłopaka, a sama zeszłam na dół. W kuchni zastałam karteczkę od taty. ,,Dzieciaki mam nadzieję, że nie nabroicie. Wrócę wieczorem. Miłego dnia. Bill." Co on ma z tym brojeniem co ? Zachichotałam i wyjęłam z szafek i lodówki wszystkie potrzebne produkty do zrobienia naleśników, które Kevin ubóstwiał. Wylewałam właśnie na patelnię pierwszą porcję, gdy poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu.
-Co tak ładnie pachnie ? - zamruczał mi do ucha Kev, a ja zaśmiałam się.
-Chcesz, żebym padła na zawał ? - pacnęłam go ręką w głowę. - Naleśniki.
-O Bogini. Kocham Cię. - pocałował mnie w policzek i mocniej przycisnął.
-Może tak wyjmiesz talerze ? Druga szafka u góry. - pokierowałam go, a on niechętnie odsunął się ode mnie w poszukiwaniu naczyń. Po chwili wyłożyłam na talerz pierwszego naleśnika, który jak zwykle nie wyszedł.
-Dziękuję. - usiadł na miejscu i zaczął smarować placek Nutellą.
-To co chcesz dzisiaj robić ? - zapytałam bawiąc się drewnianą płytką trzymaną w ręce.
-Hmm... Może kino, albo łyżwy ? - zapytał zajadając się smakołykiem.
-Jestem za. Tylko jeśli na łyżwach połamię nogi to będzie twoja wina. - zagroziłam mu przewracając naleśnika.
Zjedliśmy wspólnie śniadanie i ubraliśmy się ciepło, gotowi do wyjścia. Zakluczyłam drzwi, a pęk z dzwonkami wrzuciłam do torebki. Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę centrum.
-Masz tu jakichś przyjaciół ? - zapytam ni stąd ni zowąd powodując lekkie zmieszanie na mojej twarzy.
-Yyy... A po co ? Przecież mam Ciebie prawda. - posłałam mu uśmiech, jednak go nie odwzajemnił. - No co ?
-Ale ja wyjadę, a wtedy zostaniesz sama.
-Znaczy moim sąsiadem jest chłopak, którego poznałam w sierocińcu. - Kev zrobił wielkie oczy. - Wiem wiem... straszny zbieg okoliczności prawda?
-A może on Cię śledzi ? Jest seryjnym mordercą i szuka swoich ofiar. - powiedział przerażającym głosem, a ja zaśmiałam się i uderzyłam go w ramię.
-Przestań, bo Ci jeszcze uwierzę.
-A co w tym złego ? Lepiej uważać na własnych sąsiadów.
-Kevin ! - skarciłam go, a ten tylko zachichotał. - Dzieciak.
-Głupek.
-Idiota.
-Ćwok.
-Agrr... ! Kończmy tę durną zabawę. - jęknęłam przewracając oczami i przyspieszajac kroku.
-Wiedziałem, że nie wytrzymasz dłużej ! - krzyknął uradowany, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Kevinie Spencerze Johannsonie, bo zaraz skrócę Cię w kolankach. - powiedziałam chcąc nadać mojemu głosu surową barwę, ale ten tylko wyśmiał mnie i minął.
-Aktorką to Ty nie będziesz. - skomentował, ale widząc jak moje policzki płoną ze złości, rzucił krótkie 'ups' i pobiegł przed siebie. - Przepraszam !
-I tak umrzesz w męczarniach ! - krzyknęłam za nim na co ludzie przechodzący chodnikiem mogli pomyśleć, że jest z nami źle, albo uciekamy z psychiatryka. W końcu chłopak zatrzymał się i podparł dłońmi o kolana. Wskoczyłam mu na plecy powodując jego upadem w zaspe śniegu. - Mam cię udusić, czy posiekać na kawałki i rozesłać znajomym ? - zapytałam z szerokim uśmiechem, a ten zaśmiał się i rzucił we mnie śniegiem - Ey ! - oddałam mu, a on ponownie.
Tym sposobem na lodowisko dotarliśmy po godzinie, gdy normalnie droga zajmowała jakieś 15 minut. Wypożyczyliśmy łyżwy i przebraliśmy buty. Jeszcze trzy lata temu jeździłam na łyżwach przez całą zimę, co roku, ale znudziło mi się to.
-Pamiętaj, że ja jestem drugi raz na lodzie. - poinformował mnie Kevin, który wchodząc na lód od razu złapał się barierki. Zaśmiałam się i podjechałam do niego.
-Ręka. - wyciągnęłam dłoń przed siebie, a ten pochwycił ją. - W prawo i w lewo, uczyłam Cię kiedyś. - powtórzyłam instrukcję, a ten pokiwał głową. Po chwili jednak przewrócił nas oboje. Zaśmialiśmy się głośno nie zważając na to, że nasze tyłki były poobijane.
Jeździliśmy kilka godzin. Wciągnęła mnie nauka Kevina. Nigdy nie miałam gorszego ucznia. Po tych kilku godzinach załapał o co chodzi i jeździł już jak przeciętniak. Wróciliśmy do domu i przygotowaliśmy wspólnie obiad...
Zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na podłogę. Nie wiedziałam, że wyjazd Kevina będzie tak bolał. Czułam jak zabiera ze sobą jakąś część z mojego wnętrza. Z naszego podjazdu odjechał czarny jeep, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Najchętniej wybiegłabym z domu i podążyła za nim, aby mnie stąd zabrał.
-Brooke ? - koło mnie usiadł Bill i przyglądał mi się badawczo. - Nie płacz. Niedługo pewnie znów przyjedzie. - próbował mnie pocieszyć, ale jego słowa nic dla mnie nie znaczyły. Nie słuchałam go w ogóle. W głowie miałam pustkę. Podniosłam się i bez słowa powędrowałam do góry. Wzięłam szybki prysznic i podeszłam do okna. Księżyc był w pełni, a niebo bezchmurne. Po chwili ze sklepienia zaczęły spadać delikatne płatki śniegu. Zasunęłam rolety i podeszłam do łóżka. Położyłam się i przykryłam kołdrą pod samą brodę. Byłam strasznie śpiąca, ale twardo trzymałam otwarte oczy. Nie chciałam zasnąć. Bałam się. Od tamtej nocy, kiedy przyśniła mi się mama. Co noc ten sen nawiedzał mnie ponownie. Normalnie budziłam się i Kevin mnie przytulał, ale teraz ? Co zrobię ? Chwyciłam pluszowego miśka, który leżał obok mnie. Miał być taką rekompensatą. Walczyłam ze sobą długo, ale po kilkunastu minutach znużenie wzięło górę. Ciężkie powieki opadły, a ja odleciałam.
Sztywne ciało.
Krew.
Sanitariusze.
Czarny worek.
Oślepiające światło.
Otworzyłam moje zapłakane oczy. Od momentu zaśnięcia nie zmieniłam w ogóle pozycji. Podniosłam się i podparłam na łokciach. Po moim czole leciały krople potu, a po policzkach, krople łez. Nie wiedziałam dlaczego tak reaguję na ten sen. Strasznie brakowało mi mamy, ale czas był się z tym pogodzić. Przytuliłam do siebie mocno mojego pluszowego miśka. Nie pomagało. Wręcz przeciwnie. Łzy jeszcze szybciej spływały drobnymi strumieniami po moich policzkach. Podniosłam się i podeszłam do okna. Nie wiedziałam co tak na prawdę chcę zrobić. Chodziłam po pokoju, ale przed oczami miałam stale te same sceny. Zaczęłam mieć jakieś halucynacje, że zaraz na moim łóżku ujrzę ciało mamy. Otworzyłam drzwi i podążyłam korytarzem.Otworzyłam drzwi od sypialni Billa. Od razu uderzył mnie przyjemny chłód. Podeszłam do łóżka i potrząsnęłam delikatnie ciałem mężczyzny.
-Brooke... Co się stało ? - zerwał się z miejsca i dotknął moich ramion. Łzy ograniczały mi widoczność.
-Mogę z Tobą spać. Miałam zły sen. - wychlipałam, a ten wpatrywał się cały czas w moje oczy. Chyba nie wierzył w to co mówię. - Proszę. - dopowiedziałam, a ten od razu zrobił mi miejsce. Zajęłam prawą stronę łóżka. Nie wytrzymałam dłużej. Nie mogłam. Po prostu przysunęłam się do Billa i mocno go przytuliłam. Bałam się, że albo mnie odepchnie, albo po prostu poczeka, aż go puszcze. Pomyliłam się. Ten przycisnął mnie bliżej siebie.
-Spokojnie. Proszę nie płacz. - wypowiedział troskliwym głosem tak, że mnie aż ścisnęło za serce.
-Kocham Cię... tato. - te trzy słowa spowodowały, że od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Miałam ojca i nie bałam się do tego przyznać. Zdjęłam z siebie maskę kapryśnej dziewczynki i pokazałam swoje prawdziwe oblicze. Miałam nadzieję, że teraz wszystko się zmieni. Nasze kontakty się poprawią, a ja w końcu poczuję się tutaj jak w domu.
-Ja też Cię kocham córeczko. - odpowiedział łamiącym się głosem, na co ja wybuchłam jeszcze większym płaczem. Tym razem polały się łzy szczęścia. Te, których już dawno nie wylałam. Wtuliłam się mocniej w klatkę piersiową ojca i starałam się uspokoić. Ten głaskał moje włosy wolną ręką, a mój oddech spowolnił. Zamknęłam mimowolnie oczy i po chwili odpłynęłam.
Kochani wiem, że długo nic nie pisałam. Nie pytajcie dlaczego, bo sama nie odpowiem. Chociaż... nie chciało mi się i tyle, wiem jestem leniem. Ale teraz postaram się to zmienić ;D No i w końcu EURO jest to trzeba oglądać ;D Trzymam kciuki za Polskę ((;
I co podoba wam się to, że pogodziłam Brooke z Bill'ym ? ;p
Kocham Was <3
black.character
-Dzień dobry. - powiedziałam do Kevina, który leżał z zamkniętymi oczami.
-Cześć. - odezwał się gdy tylko usłyszał mój głos i słodko uśmiechnął.
-Nie chce mi się wstawać. - jęknęłam i opadłam na jego klatkę piersiową.
-Mi też nie, a jest już 11 godzina.
-Buuu cały dzień nam minie no !
-To ty wstań pierwsza.
-Chyba śnisz. Mnie ktoś musi podnieść. - odparłam, a ten się zaśmiał i wstał z łóżka. Wziął mnie na ręce i postawił na dwóch kończynach na ziemi.
-A teraz proszę ładnie podziękować. - powiedział nadstawiając policzek.
-Dziękuję. - zawiesiłam mu się na szyi i dałam soczystego buziaka. - To ja idę do łazienki. - wyjęłam z szafy brązowe spodnie i zieloną bluzkę na długi rękaw i pobiegłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam przygotowane rzeczy. - Wolne. - rzuciłam z wielkim uśmiechem do chłopaka, a sama zeszłam na dół. W kuchni zastałam karteczkę od taty. ,,Dzieciaki mam nadzieję, że nie nabroicie. Wrócę wieczorem. Miłego dnia. Bill." Co on ma z tym brojeniem co ? Zachichotałam i wyjęłam z szafek i lodówki wszystkie potrzebne produkty do zrobienia naleśników, które Kevin ubóstwiał. Wylewałam właśnie na patelnię pierwszą porcję, gdy poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu.
-Co tak ładnie pachnie ? - zamruczał mi do ucha Kev, a ja zaśmiałam się.
-Chcesz, żebym padła na zawał ? - pacnęłam go ręką w głowę. - Naleśniki.
-O Bogini. Kocham Cię. - pocałował mnie w policzek i mocniej przycisnął.
-Może tak wyjmiesz talerze ? Druga szafka u góry. - pokierowałam go, a on niechętnie odsunął się ode mnie w poszukiwaniu naczyń. Po chwili wyłożyłam na talerz pierwszego naleśnika, który jak zwykle nie wyszedł.
-Dziękuję. - usiadł na miejscu i zaczął smarować placek Nutellą.
-To co chcesz dzisiaj robić ? - zapytałam bawiąc się drewnianą płytką trzymaną w ręce.
-Hmm... Może kino, albo łyżwy ? - zapytał zajadając się smakołykiem.
-Jestem za. Tylko jeśli na łyżwach połamię nogi to będzie twoja wina. - zagroziłam mu przewracając naleśnika.
Zjedliśmy wspólnie śniadanie i ubraliśmy się ciepło, gotowi do wyjścia. Zakluczyłam drzwi, a pęk z dzwonkami wrzuciłam do torebki. Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę centrum.
-Masz tu jakichś przyjaciół ? - zapytam ni stąd ni zowąd powodując lekkie zmieszanie na mojej twarzy.
-Yyy... A po co ? Przecież mam Ciebie prawda. - posłałam mu uśmiech, jednak go nie odwzajemnił. - No co ?
-Ale ja wyjadę, a wtedy zostaniesz sama.
-Znaczy moim sąsiadem jest chłopak, którego poznałam w sierocińcu. - Kev zrobił wielkie oczy. - Wiem wiem... straszny zbieg okoliczności prawda?
-A może on Cię śledzi ? Jest seryjnym mordercą i szuka swoich ofiar. - powiedział przerażającym głosem, a ja zaśmiałam się i uderzyłam go w ramię.
-Przestań, bo Ci jeszcze uwierzę.
-A co w tym złego ? Lepiej uważać na własnych sąsiadów.
-Kevin ! - skarciłam go, a ten tylko zachichotał. - Dzieciak.
-Głupek.
-Idiota.
-Ćwok.
-Agrr... ! Kończmy tę durną zabawę. - jęknęłam przewracając oczami i przyspieszajac kroku.
-Wiedziałem, że nie wytrzymasz dłużej ! - krzyknął uradowany, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Kevinie Spencerze Johannsonie, bo zaraz skrócę Cię w kolankach. - powiedziałam chcąc nadać mojemu głosu surową barwę, ale ten tylko wyśmiał mnie i minął.
-Aktorką to Ty nie będziesz. - skomentował, ale widząc jak moje policzki płoną ze złości, rzucił krótkie 'ups' i pobiegł przed siebie. - Przepraszam !
-I tak umrzesz w męczarniach ! - krzyknęłam za nim na co ludzie przechodzący chodnikiem mogli pomyśleć, że jest z nami źle, albo uciekamy z psychiatryka. W końcu chłopak zatrzymał się i podparł dłońmi o kolana. Wskoczyłam mu na plecy powodując jego upadem w zaspe śniegu. - Mam cię udusić, czy posiekać na kawałki i rozesłać znajomym ? - zapytałam z szerokim uśmiechem, a ten zaśmiał się i rzucił we mnie śniegiem - Ey ! - oddałam mu, a on ponownie.
Tym sposobem na lodowisko dotarliśmy po godzinie, gdy normalnie droga zajmowała jakieś 15 minut. Wypożyczyliśmy łyżwy i przebraliśmy buty. Jeszcze trzy lata temu jeździłam na łyżwach przez całą zimę, co roku, ale znudziło mi się to.
-Pamiętaj, że ja jestem drugi raz na lodzie. - poinformował mnie Kevin, który wchodząc na lód od razu złapał się barierki. Zaśmiałam się i podjechałam do niego.
-Ręka. - wyciągnęłam dłoń przed siebie, a ten pochwycił ją. - W prawo i w lewo, uczyłam Cię kiedyś. - powtórzyłam instrukcję, a ten pokiwał głową. Po chwili jednak przewrócił nas oboje. Zaśmialiśmy się głośno nie zważając na to, że nasze tyłki były poobijane.
Jeździliśmy kilka godzin. Wciągnęła mnie nauka Kevina. Nigdy nie miałam gorszego ucznia. Po tych kilku godzinach załapał o co chodzi i jeździł już jak przeciętniak. Wróciliśmy do domu i przygotowaliśmy wspólnie obiad...
Zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na podłogę. Nie wiedziałam, że wyjazd Kevina będzie tak bolał. Czułam jak zabiera ze sobą jakąś część z mojego wnętrza. Z naszego podjazdu odjechał czarny jeep, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Najchętniej wybiegłabym z domu i podążyła za nim, aby mnie stąd zabrał.
-Brooke ? - koło mnie usiadł Bill i przyglądał mi się badawczo. - Nie płacz. Niedługo pewnie znów przyjedzie. - próbował mnie pocieszyć, ale jego słowa nic dla mnie nie znaczyły. Nie słuchałam go w ogóle. W głowie miałam pustkę. Podniosłam się i bez słowa powędrowałam do góry. Wzięłam szybki prysznic i podeszłam do okna. Księżyc był w pełni, a niebo bezchmurne. Po chwili ze sklepienia zaczęły spadać delikatne płatki śniegu. Zasunęłam rolety i podeszłam do łóżka. Położyłam się i przykryłam kołdrą pod samą brodę. Byłam strasznie śpiąca, ale twardo trzymałam otwarte oczy. Nie chciałam zasnąć. Bałam się. Od tamtej nocy, kiedy przyśniła mi się mama. Co noc ten sen nawiedzał mnie ponownie. Normalnie budziłam się i Kevin mnie przytulał, ale teraz ? Co zrobię ? Chwyciłam pluszowego miśka, który leżał obok mnie. Miał być taką rekompensatą. Walczyłam ze sobą długo, ale po kilkunastu minutach znużenie wzięło górę. Ciężkie powieki opadły, a ja odleciałam.
Sztywne ciało.
Krew.
Sanitariusze.
Czarny worek.
Oślepiające światło.
Otworzyłam moje zapłakane oczy. Od momentu zaśnięcia nie zmieniłam w ogóle pozycji. Podniosłam się i podparłam na łokciach. Po moim czole leciały krople potu, a po policzkach, krople łez. Nie wiedziałam dlaczego tak reaguję na ten sen. Strasznie brakowało mi mamy, ale czas był się z tym pogodzić. Przytuliłam do siebie mocno mojego pluszowego miśka. Nie pomagało. Wręcz przeciwnie. Łzy jeszcze szybciej spływały drobnymi strumieniami po moich policzkach. Podniosłam się i podeszłam do okna. Nie wiedziałam co tak na prawdę chcę zrobić. Chodziłam po pokoju, ale przed oczami miałam stale te same sceny. Zaczęłam mieć jakieś halucynacje, że zaraz na moim łóżku ujrzę ciało mamy. Otworzyłam drzwi i podążyłam korytarzem.Otworzyłam drzwi od sypialni Billa. Od razu uderzył mnie przyjemny chłód. Podeszłam do łóżka i potrząsnęłam delikatnie ciałem mężczyzny.
-Brooke... Co się stało ? - zerwał się z miejsca i dotknął moich ramion. Łzy ograniczały mi widoczność.
-Mogę z Tobą spać. Miałam zły sen. - wychlipałam, a ten wpatrywał się cały czas w moje oczy. Chyba nie wierzył w to co mówię. - Proszę. - dopowiedziałam, a ten od razu zrobił mi miejsce. Zajęłam prawą stronę łóżka. Nie wytrzymałam dłużej. Nie mogłam. Po prostu przysunęłam się do Billa i mocno go przytuliłam. Bałam się, że albo mnie odepchnie, albo po prostu poczeka, aż go puszcze. Pomyliłam się. Ten przycisnął mnie bliżej siebie.
-Spokojnie. Proszę nie płacz. - wypowiedział troskliwym głosem tak, że mnie aż ścisnęło za serce.
-Kocham Cię... tato. - te trzy słowa spowodowały, że od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Miałam ojca i nie bałam się do tego przyznać. Zdjęłam z siebie maskę kapryśnej dziewczynki i pokazałam swoje prawdziwe oblicze. Miałam nadzieję, że teraz wszystko się zmieni. Nasze kontakty się poprawią, a ja w końcu poczuję się tutaj jak w domu.
-Ja też Cię kocham córeczko. - odpowiedział łamiącym się głosem, na co ja wybuchłam jeszcze większym płaczem. Tym razem polały się łzy szczęścia. Te, których już dawno nie wylałam. Wtuliłam się mocniej w klatkę piersiową ojca i starałam się uspokoić. Ten głaskał moje włosy wolną ręką, a mój oddech spowolnił. Zamknęłam mimowolnie oczy i po chwili odpłynęłam.
Kochani wiem, że długo nic nie pisałam. Nie pytajcie dlaczego, bo sama nie odpowiem. Chociaż... nie chciało mi się i tyle, wiem jestem leniem. Ale teraz postaram się to zmienić ;D No i w końcu EURO jest to trzeba oglądać ;D Trzymam kciuki za Polskę ((;
I co podoba wam się to, że pogodziłam Brooke z Bill'ym ? ;p
Kocham Was <3
black.character
Subskrybuj:
Posty (Atom)