piątek, 6 kwietnia 2012

VI

Podniosłam sie z łóżka i podeszłam do torby. Wyjęłam z niej kosmetyczkę. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, aby orzeźwić się po długiej podróży. Wysuszyłam starannie włosy i usłyszłąma pukanie do drzwi.
-Tak ? - zapytałam będąc w samej bieliźnie.
-Kocha.. Em... - zawahał się przed użyciem słowa kochanie. I dobrze, niech sobie za dużo nie wyobraża. - Brooke, może pójdziemy na kolację na miasto ? - zaproponował, a ja nie odzywałam sie przez chwilkę.
-Może być - skwitowałam w końcu znudzonym głosem.
-To czekam na dole - odparł i po chwili usłyszałam jego oddalające sie kroki. Wyszłam z łazienki i z torby wyjęłam czarne spodnie, czarne buty emu, biały t-shirt i zielony golf zwazywszy na mrozy panujące w lutym. Ubrałam się, ułożyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Wrzuciwszy do brązowej torebki telefon, założyłam ją na ramię i zeszłam na dół. Założyłam swój czerwony płaszcz i przewiązałam się niebieskim szalikiem. Przy drzwiach stał ojciec.
-Gotowa, możemy iść - oznajmiłam, a ten uśmiechnął się i puścił mnie w drzwiach. - Jedziemy autem ? - zapytałam wskazując palcem na czarne Porshe.
-Twój wybór.
Czyli samowolka ? Nieźle kombinujesz tatuśku. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do auta. Otworzywszy drzwiczki, zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pasy. Chwilke później opuściliśmy podjazd i udaliśmy się w stronę centrum. Włączyłam radio i nastalowałam moją ulubioną stację. Już któryś raz słyszałam tę samą piosenkę w radiu. Patrząc w okno poruszałam ustami wypowiadając słowa piosenki. Gdy się skończyła spiker przemówił.
-,,What makes you beautiful" zespołu One Direction cały czas utrzymuję sie na pierwszym miejscu. Interesującą wiadomością dla fanów będzie trasa koncertowa chłopaków po Ameryce. Startują już w marcu i wystąpią tekże w Nowym Yorku. Nie możemy się już doczekać. A teraz zmieniamy klimat na ACDC ,,Higway to hell" .
Zabrzmiały pierwsze dźwięki piosenki, a ja przeniosłam wzrok na Billa.
-Znasz ten zespół który będzie w Ameryce ?
-Hmm... miałem jakąś wzmiankę o tym, ale pewnie w marcu dopiero zawrzeje. A dlaczego pytasz ? - przeniósł na mnie wzrok. Wzeruszyłam ramionami i spojrzałam ponownie przez okno.
-Mówiłeś, że masz styczność z gwiazdami, wiec sie pytam.
Zatrzymaliśmy się na parkingu wśród innych samochodów równie dobrej marki. Wysiadłam i czekałam, aż mój opiekun mnie poprowadzi. Przeszliśmy kawałek ulicą i Weszliśmy do jednego z lokali. Było tu dość tłoczno. W restauracji dominował kolor granatowy i czerwony. Rozebraliśmy się, a następni zajęliśmy jeden z wielu dwuosobowych stolików. Otworzyłam kardę menu. Siedzieliśmy w ciszy. Krępującej ciszy. Przynajmniej dla mojego towarzysza. Ja udawałam wyluzowaną i nieprzejmującą sie niczym rozkapryszoną nastolatkę. Po chwili podeszła do nas kelnerka. Mniej więcej w moim wieku. Miała długie kruczoczarne włosy związane w końcki ogon, piwne oczy podkreśline czarną kredką i miły, naturalny uśmiech.
-Dobry wieczór. Co podać ? - zapytała wyjmując spod ucha mały ołówek i przytykając go do kartki. Ojciec spojrzał na mnie.
-Dla mnie sałatka cezar - odparłam odkładajac menu.
-Dobrze, a dla pana ? - spojrzała na Billa ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
-Panierowany kurczak, sałatka grecka i puree.
-Dziękuję. A cos do picia ?
-Dla mnie sok pomarańczowy - wyprzedziłam pytanie ojca.
-Dla mnie lampka czerwonego wina - odparł i posłał dziewczynie uśmiech. Ta wzięła karty z menu i podążyła w stronę kuchni. Panowała niezręczna cisza. Ja oglądałam wystrój restauracji i patrzyłam na paznokcie przez jakieś 5 minut. - Długo będziesz mnie traktować z góry ? - zapytał ojciec, a mi serce zabiło moniej. Przeniosła na niego wzrok.
-Nie wiem o czym mówisz - odparłam udając niewiniątko powracając do wcześniejszego jakże interesującego zajęcia jakim było liczenie niebieskich kropek na białej serwetce.
-Doskonale wiesz. Jestem inteligentną dziewczynką. Po mamie - podparł sie na łokciach i popatrzył na mnie. Mimowolnie przeniosłam na niego wzrok. Nasze zielone oczy się spotkały. Przyjrzałam sie mu lepiej. Miałam nietylko jego oczy. Odziedziczyłam po nim takrze nos i zmarszczki na czole jakie miał gdy był zamyślony. - Na prawdę nie miałem pojęcia, że sie urodziłaś. Przepraszam Cie za to. Wiem, powinienem po latach spytać się Lily dlaczego mnie odtrąciła, ale nie miałem odwagi. Napisała mi, że jeśli ją kocham, to wyjadę. A wierz mi kochałem ją nad życie. Zresztą nie miałem z nią później kontaktu. Wyprowadziła się. Wcześniej mieszkała w Buffalo. Na prawdę nie mogłem nic zrobić - powiedział cały czas patrząc mi w oczy. Czy człowiek potrafi patrzeć komuś głęboko w oczy i kłamać ? Ja nie umiałam. Mówił o mamie z taką... pasją. Na prawdę ją kochał. Boczułam gulę w gardle, a moje oczy delikatnie sie zaszkliły. Postanowiłam być twarda. Odwróciłam wzrok. - Wierzysz mi ? - zapytał z nadzieję.
-Ja... nie umiem. Nie mogę tego pojąć. To dlaczego mama nigdy nie chciała o tobie mówić ? - wciąz dręczyło mnie to pytanie i musiałam wypowiedzieć je na głos. Czemu ona chciała, żeby ojciec mnie zostawił ? Nas zostawił. Potrzebowałam ojca Nigdy go nie miałam. Nawet mój zmarły dziadek nie mógł mi go zastąpić. Nawet wujek George, którego tak kochałam i którego też już nie było pośród nas.
-Brooke - ojciec ujął moją dłoń w swoje - Proszę uwierz mi. Albo chociaż postaraj sie. Przemyśl wszystko na spokojnie. - gładził delikatnie moją dłoń opuszkami palców. O dziwo nie odtrącałam jej. - Chcę zacząć wszystko od nowa. Z tobą ...
W tym momencie kelnerka przyniosła jedzenie i życzyła smacznego. Aż do końca kolacji żadne z nas sie nie odzywało. Opuściliśmy restaurację zostawiajac duży napiwek i podążyliśmy w stronę auta. Śnieg padał dużymi płatkami, które podziwiałam zza szyby w aucie. W radio leciały samę smętne piosenki. Nie miałam odwagi sie odezwać. Musiałam to wszystko przemyśleć. Niepostrzeżenie uroniłam jedną łzę. Ojciec zgasił silnik. Bylismy na podjeździe. Odpięłam pasy i pociagnełam nosen.
-Płaczesz ? - zapytał z nieukrywaną troską.
-Nie - odpowiedziałam szybko i wyszłam z auta. Wbiegłam do domu i szybko rozebrałam się przy wejściu. Pobiegłam na górę do swojego nowego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam sie na łóżko. Zakryłam dłońmi twarz i odetchnęłam głęboko. Czemu to wszystko musi być takie trudne ? Usłysząłam dźwięk mojej komórki. Odpięłam torbę, którą rzuciłam na łóżku i wyjęłam telefon. KEVIN. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-No hej.
-Hej Brooke. I jak ? - po drugiej stronie usłysząłam głos szatyna.
-W miare. Właśnie wróciłąm z kolacji z ojcem... - starałam sie aby mój głos brzmiał normalnie.
-Serio ? I jak było ?
-Emm... Przepraszał mnie i ponownie wyjaśniał jak to wszystko było. Kevin.. ja... nie wiem co robić - wymamrotałam jąkając się.
-Brooke posłuchaj. Musisz wszystko przemyśleć na spokojnie. Ja sie nie wtrącam, bo to nie moja sprawa. Wiedz jednak, że możesz do mnie dzwonić kiedy tylko chcesz. Obiecaj, że zadzwonisz jeśli będziesz miała problem dobrze ? - usłysząłam jego troskliwy ton.
-Dobra. Będę pamiętała. A jak u Ciebie ? - spróbowałam zmienić temat.
-Własnie. Słuchaj za tydzień zaczynają mi sie ferie. Mógłbym wpaść na przyszły weekend do Ciebie ? Głupio mi tak o to prosić, ale...
-Przyjeżdżaj kiedy chcesz. Pogadam z Billem, musi sie zgodzić. - przerwałam mu - Przyjedziesz w piątek czy sobotę ?
-Raczej w piatek, ale jeszcze się zdzwonimy. Dzięki wielkie. - odpowiedział z lekką ulgą.
-Nie ma za co. To ja dziękuję, że chcesz być przy mnie.
Po drugiej stronie usłyszałam ciszę.
-Tęsknie za Tobą - wymamrotał, a z oczu poleciała mi jedna samotna łza.
-Ja za Tobą też. - odpowiedziałam szeptem
-Idź spać. W razie czego dzwoń. Dobranoc - poinformował mnie ciepłym głosem.
-Dzięki. Śpij dobrze - rozłączyłam sie i odłożyłam telefon na szafkę nocną. Z torby wyjęłam pidżame i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i wykąpałam się.  Zamknęłam drzwi od łazienki i opuściłam pokój. Po cichu ruszyłam w stronę schodów do kuchni, po szklankę wody. Idąc po schodach usłysząłam rozmowę Billa z jakimś mężczyzną. Rozmawiali przez Skyp'a.
-Aż tak źle ? - zapytał mężczyzna o śniadej cerze i czarnych włosach.
-Gorzej. Nie wiem jak do niej dotrzeć. Na prawdę stary, staram się, ale ona jest nieugięta. Czysta Lily. Uparta jak osioł.
-Może nie płaszcz sie przed nią. Sama przyjdzie.
-Taa z siekierą - odparł sarkastycznie Bill i potrząsnął głową.
-Stary... jak na moje oko to ona stara ci sie dopiec. Nie wiem czemu tak robi, ale musi mieć jakiś powód. Zachowuj sie normalnie - poradził kolega, a ja tylko zastanawiałam sie czy czasem nei jest psychologiem.
-Dobra dzięki. Kończe. Do jutra - rozłączył się, a ja wroczyłam do kuchni - Cos sie stało ? - zapytał zamykając laptopa.
-Nie chcę tylko wodę. - nalałam sobie mineralki w szklankę i podążyłam na górę - Dobranoc.
-Dobranoc - odpowiedział mi odprowadzajac wzrokiem. Weszłam do pokoju i ustawiłam szklankę koło łóżka. Położyłam się i odetchnęłam głęboko. Nim sie obejrzałam zasnęłam nie myśląc o niczym.




No to jest szóstka. Dziękuję za te kilka komentarzy przy wcześniejszym poście ;)) Będę pisać chociażby dla tej trójki czy czwórki czytelników ;))
Za wszystkie błędy przepraszam
Pozdrawiam
black.character

5 komentarzy:

  1. super bardzo mi sie podoba.
    zapraszam do czytania i komentowania u mnie :)
    http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba Twój blog ;* Ciekawa jestem, czy Bill przekona do siebie Brooke! Czekam na ciąg dalszy ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmmm boskie...
    Pisz szybko bo bardzo mi się podoba to opowiadanie :)
    Czekam na nexta
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3 Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebiste to jest ; ))

    OdpowiedzUsuń