poniedziałek, 9 kwietnia 2012

VII

Przebudziłam się o 6:25. Słońce właśnie wstawało i świeciło mi po oczach. Nie chciało mi się podejść do rolet, wiec przykryłam sie kołdrą. Niestety uniemożliwiło mi to ponowne zaśnięcie. o 6:45 postanowiłam wstać. Leniwie podniosłam sie i przeciągnęłam. Wzięłam ze sobą kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Doprowadziłam sie do normalnego stanu i w pidżamie zeszłam na dół już przytomna. W kuchni siedział już ubrany Bill i czytał jakąś gazetę.
-Dzień dobry - powiedział i posłał mi uśmiech.
-Cześć - rzuciłam od niechcenia i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej mleko, a następnie do miseczki wsypałam sobie płatków kukurydzianych. Zalałam je mlekiem i wyjęłam z szyflady łyżkę. Zajęłam miejsce na przeciwko ojca.
-Jak siespało ? - zapytał obserwując mnie. Wzruszyłam ramionami.
-Normalnie - odparłam chrypiąc płatkami.
-Słuchaj, może skoro już nie śpisz to pojedziesz ze mną do redakcji ? Pokaże Ci jak pracuje i takie tam - zaproponował, a ja pomyślałam, że to nie taki zły pomysł - Będziesz mogła iść na zakupy gdy będę miał spotkanie. - dodał nie słysząc mojej odpowiedzi.
-Ok, mogę jechać - odpowiedziałam nudnym głosem, a ojciec pokiwał głową.
-O 7:30 wyjeżdżam - rzucił i wiecej już nie rozmawialiśmy. Pustą miseczkę odłożyłam do zlewu i pobiegłam do góry aby sieę ubrać. Z walizki wyjęłam granatowe spodnie, czarny t-shirt, biały duży sweterek i bieliznę. Przebrałam się szybko i rozczesałam moje pofalowane włosy. Spojrzałam na zegarek 7:25. Ja miałam jeszcze tydzień ferii, Kevin nie.. Postanowiłam zadzwonić, na pewno już nie spał. Wybrałam numer. Jedne sygnał, drugi.
-Hej Brooke. Coś sie stało ? - zapytał niepewnie.
-To już zadzwonić do Ciebie nie mogę ?
-Możesz możesz. Jak pierwsza noc na nowym miejscu ?
-Aaa... nie najgorzej. Zaraz jade z ojcem do redakcji... - odparłam bez entuzjazmu.
-Widzę postępy. Do redakcji New York Times'a. Kurde zazdroszczę - rzucił i zaczął sie smiać.
-To nie jest śmieszne ! - skarciłam go.
-No żartuję. Czym sie przejmujesz ? myslałaś coś nad waszą wczorajszą rozmową ?
-Em.. nie...
-Brooke jade ! - usłyszałam krzyk ojca z dołu.
-Ey ja kończe bo już jedziemy.
-Ok, baw sie dobrze.
-Wzajemnie - odparłam śmiejąc sie.
-Dzięki wielkie. - odpowiedział sarkastycznie, a ja rozłączyłam sie. Wrzuciłam telefon do brązowej torby i opuściłam pokój. Zbiegłam po schodach i przywyjściu ubrałam czarne buty emu. Założyłam płaszczyk i szalik i wyszliśmy z domu. Droga do redakcji zajęła niespełna 10 minut. Na szczeście nie było zbyt dużych korków. Wysiadłam z auta i podążyłam z ojcem do drzwi głównych. Przekroczylismy próg. Już na wstępie wszyscy z szacunkiem witali sie z Billem i dziwacznie patrzyli na mnie. Zauważyłam, że recepcjonistka mówi coś do kobiety i nagle patrzą się na mnie z ciekawością. Co sobie myślały ? Nie obchodziło mnie to. Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na 32 piętro. Zobaczyłam duże pomieszczenie z boksami obok siebie. Bill ze wszystkimi sie widał i prowadził mnie do swojego gabinetu. Przed drzwiami stał owy mężczyzna z którym wczoraj rozmawiał ojciec. Zrobił na prawdę zdziwioną mine widząc nas razem i wskazywał to na mnei to na Billa.
-Dzień dobry o przełożony - powiedział mężczyzna głupkowatym głosem.
-Cześć Dave. Emm... To moja córka, Brooke - przedstawił mnie posyłając mu spojrzenie mające oznaczać ,,udawaj, że nic o niej nie słyszałeś".
-Cześć Brooke, Dave jestem, miło cię poznać - mężczyzna wyciągnął w moją stronę rękę, a ja ją uścisnęłam bez słowa. - Przyśle ci materiały e-mailem. - rzucił na odchodne i ruszył do swojego boksu. Na końcu korytarza ojciec otworzył przede mną drzwi i przepuścił mnie w nich. Moim oczom ukazał się duży i przytulny gabinet.
-Podoba ci się ? - zapytał zdejmując kurtkę i odwieszając ną na wieszak.
-Moze być - odpowiedziałam oschle i podeszłam do ściany, która cała służyła jako okno. Zza szkła ujrzałam całe miasto. Widok był po prostu przepiękny. Tyle wieżowców, ruchliwych ulic i słońce które unosiło sie coraz wyżej.
-Pozwolisz, że przejrzę dokumenty, a później oprowadzę cię po redakcji - odparł i zasiadł na potężnym fotelu na przeciwko laptopa. Ja podeszłam do regałów z książkami. Przeglądałam je i znalazłam kilka, które miałam w swoim starym domu i które czytała też mama. Zaśmiałam się widząc sagę jednej z książek.
-Czytasz Harrego Pottera ? - zapytałam patrząc na ojca ze śmiechem.
-Tak, bardzo ciekawa ksiażka. A poza tym zanim byłem vice dyrektorem naczelnym to musiałem zrobić wywiad z J.K.Rowling. Stwierdziłem, że najlepiej będzie jak przeczytam jej książki, wtedy byłbym obeznany.
Pokiwałam tylko głową i wyjęłam jedną z nich. Otworzyłam i na pierwszej stroniej ukazał się autograf pisarki. Byłam ciekawa ile autografów ojciec już nabył. Po 10 minutach wyszliśmy z gabinetu. Wszystkie spojrzenia skierowane były na nas, ale nie przejmowałam się tym. Po 3 godzinach zwiedziałam już większość redakcji. Była na prawdę ogromna. Poznałam Glorię, sekretarkę ojca i jeszcze kilka osób, których imion nie mogłam spamiętać.
Poszliśmy na lunch i zatrzymaliśmy się przy dużej galerii.
-Ok, Brooke, ja muszę iść na spotkanie. Jest godzina - spojrzał na swój srebny zegarek z Rolexa - 12:20. Może spotkajmy się o hmm.. 16-17 ? - zapytał wyczekującym głosem, a ja skinełam głową. - Em... mam coś dla Ciebie - z portfela wyjął sredrną kartę i wręczył mi ją, a ja zrobiłam duże oczy.
-Ale...
-Proszę weź ją. Kup sobie co chcesz, nie znam sie na cenach gitar, wiec i tak nie wiedziałbym ile Ci dać. Jak cos dzwoń okej ? - zapytał troskliwie kładąc mi rękę na ramieniu.
-Emm... ale nie mam twojego numeru - zwróciłam sie do niego i podałam mu telefon, żeby wpisał numer.
-Dobra, ja będę leciał. Zdzwonimy się. Cześć - odwrócił sie, a ja poczułam, że muszę cos zrobić.
-Emm.. Bill ! - zatrzymałam go. Odwrócił się. - Dziękuję - posłałam mu delikatny uśmiech, a ten odwdzięczył mi sie tym samym i odszedł. Odetchnełam głęboko i wyszłam do zatłoczonej galerii. Zakupy były jedną z rzeczy, którą jak chyba większość kobiet kochałam. Rzuciłam sie w wir zakupów. O 16 zakończyłam swoje podboje sklepów. Ta srebrna karta to był chyba zły pomysł, bo nie miałam pojęcia ile już na niej ubyło. Ostatnim sklepem był sklep muzyczny. Przekroczyłam próg i moim oczom ukazały sie przeróżne instrumenty. Perkusje, pianina, skrzypce, wiolonczele i w końcu moje upragnione gitary. Klasyki, akustyki, elektryki i bassy.
-Przepraszam w czymś pomóc ? - usłyszałam głos, który zwalił mnie z nóg. Spojrzałam w bok i ujrzałam szatyna o głębokich, błękitnych oczach. Gdzieś je już widziałam. Chłopak mógł mieć nie wiecej niż 20 lat. Uśmiechnął sie do mnie uprzejmie wyczekując odpowiedzi. Potrząsnęłam głową i pomyślałam.
-Yyyy... Szukam gitary - odpowiedziałam głupkowato. W końcu stałam wśród tych instrumentów. Chłopak zaśmiał się.
-Jakieś konkretnie?
-Konkretnie to elektrycznej... - odpowiedziałam nie spuszczając z niego wzroku.
-Grasz już czy dopiero zaczynasz ? - wypytywał dalej prowadząc mnie za sobą.
-Dopiero zaczynam. - oznajmiłam patrząc na cuda jakie mijaliśmy.
-Hmm.. No to mógłbym polecić tę - zdjął z wieszaka biało-niebieską gitarę. - Fender Telecaster. Standart tu w Ameryce. Już dla bardziej zaawansowanych Stratocaster. - pokazał mi gitarę, a ja chwyciłam ją prawie padając na ziemię. Chłopak przytrzymał mnie za rękę, żebym nie upadła.
-Cięzka - skomentowałam czując, że robie z siebie totalną kretynkę.
-Normalne, ale przyzwyczaisz się - odpowiedział uśmiechając sie słodko, ukazując słodki dołeczek w lewym policzku. Nogi sie pode mną ugięły.
-To ja ją wezm - oznajmiłam i potrząsnęłam gitarą, którą trzymałam w ręce.
-Ok. Em.. to teraz chodź wybrać wzmacniacz - oznajmił i poprowadził mnie za sobą do innego działu. - Trochę tego jest - poinformował mnie drapiąc się za głową i wskazując na ogromny wybór sprzętu.
-Zdaję sie na Ciebie - oznajmiłam i uśmeichnełam się. - Byle był duży i nie zepsuł sie po pięciu minutach - dodałam i poruszyłam brwiami.
-W takim razie najlepszy będzie Marshall. - wskazał na jeden z nich. Był dość duży, wiec zgodziłam sie bez wahania. Dobraliśmy do wszystkeigo futerały i kable. Zapłaciłam za zakup i lekko sie skrzywiłam. Niby jakim cudem miałam to wszystko udźwignąć ? - Emm... może ci pomóc ? - zaoferował sie szatyn widząc moje starania.
-Nie trzeba. Dam sobie radę - oznajmiłam szczerze w to wątpięc. Podniosłam po raz kolejny futerał z gitarą. Udało się, ale wzmacniacza nie mogłam unieśc. Przperaszam, ale strong man'em nie jestem !
-Może jednak pomoge. Mark ! Zajmij moje miejsce, wróce za chwile ok ?! - krzyknął do ciemnoskórego kolegi, który machnął mu ręką. Chłopak podszedł do mnie i pochwycił rzeczy kupione w jego sklepie.
-Dzięki - tylko tyle zdołałam wypowiedzieć, bo zadzwonił mój telefon - Przepraszam. - zwróciłąm sie do chłopaka i nacisnęłam zieloną słuchawkę. - Halo ?
-Brooke już wszystko załatwione, czekam pod galerią. - oznajmił ojciec.
-Ok, już schodzę .
-Moze ci pomóc ? - zaoferował się.
-Nie, poradzę sobie. Zaraz będę - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
-Do wyjścia ? - zapytał szatyn, a ja pokiwałam głową. - Jesteś stąd ? - zapytał chcąc ciagnąć dalej rozmowę.
-Tak. Przeprowadziłam sie tu kilka dni temu z Chicago. - oznajmiłam posyłając mu uśmiech.
-O ! Dokładnie tak jak ja ! - odpowiedział robiąc duże oczy. Dziwne...
-Jakiś zbieg okoliczności - stwierdziłam uśmiechajac się.
-Możliwe. Czemu sie przeprowadziłaś ? - zadał to pytanie, którego usłyszeć nie chciałam. Widząc moją minę dodał - Ale nie musisz mówić jak nei chcesz. W końcu nie moja sprawa.
-Nie o to chodzi. Po prostu... nie chcę o tym mówić - odpowiedziałam usprawiedliwiajac sie, a ten tylko pokiwał głową i uśmiechnął się. Zarażał optymizmem. Zauważyłam stojącego ojca przed autem. - Ja już musze isć. Dzięki za wszystko i jeszcze raz przepraszam - powiedziałam posyłając mu przepraszające spojrzenie, a ten postawił moje zakupy na ziemię.
-Nie ma za co. Może kiedyś sie dowiem - odpowiedział puszczając mi oczko. - Cześć - dodał i odszedł.
-Cześć - machnełam mu ręką i obok mnei zmaterializował sie Bill.
-Gotowa ? - zapytał nie spuszczajac wzroku od oddalającego sie chłopaka.
-Tak - oznajmiłam i zapakowałam torby z zakupami do bagażnika. Ojciec wrzucił gitarę ze wzmacniaczem i zamknął klapę. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy.
-To co, jedziemy coś zjeść ? - zapytał odpalając auto, a ja pokiwałam głową włączajac radio.






((;
I jak podoba się ?
Dziękuje bardzo za wszystkie komentarze i ciepłe słowa ;***
Jesteście cudowni ((;
Pozdrawiam
black.character

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Tak się zastanawiam kto mógł być tym chłopakiem. Nie wiem może któryś z zespołu ? Chociaż wątpie. Jedyny który na tyle zna się nad instrumentami a szczególnie gitarą wydaje mi się Niall ale on jest blondynem. Kiedy kolejny rozdział ? Zapraszam do mnie http://aniolwpostaciczlowieka1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny jest ten blog! Czytam czytam i tu nagle koniec rozdziału a chciało by się czytać dalej ;(
    Zapraszam również do mnie http://one-direction-story-by-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. no normalnie cudo, cudo i jeszcze raz cudo! chcę więcej i chyba nie doczekam sie kolejnego rozdziału, więc chcę zobaczyć go jak najszybciej :)zapraszam do komentowania u mnie
    http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział <3 Ja już chcę następny! Ciekawe,czy będzie coś między nią a tym chłopakiem... Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. genialny rozdział, chciało by się czytać więcej, a tu koniec :c Czekam na kolejny rozdział!
    http://najamajke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń