poniedziałek, 11 czerwca 2012

XIII

Obudził mnie dotyk czyjejś ręki, głaszczącej moje włosy. Uśmiechnęłam się i otworzywszy oczy, podniosłam głowę.
-Dzień dobry. - powiedziałam do Kevina, który leżał z zamkniętymi oczami.
-Cześć. - odezwał się gdy tylko usłyszał mój głos i słodko uśmiechnął.
-Nie chce mi się wstawać. - jęknęłam i opadłam na jego klatkę piersiową.
-Mi też nie, a jest już 11 godzina.
-Buuu cały dzień nam minie no !
-To ty wstań pierwsza.
-Chyba śnisz. Mnie ktoś musi podnieść. - odparłam, a ten się zaśmiał i wstał z łóżka. Wziął mnie na ręce i postawił na dwóch kończynach na ziemi.
-A teraz proszę ładnie podziękować. - powiedział nadstawiając policzek.
-Dziękuję. - zawiesiłam mu się na szyi i dałam soczystego buziaka. - To ja idę do łazienki. - wyjęłam z szafy brązowe spodnie i zieloną bluzkę na długi rękaw i pobiegłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam przygotowane rzeczy. - Wolne. - rzuciłam z wielkim uśmiechem do chłopaka, a sama zeszłam na dół. W kuchni zastałam karteczkę od taty. ,,Dzieciaki mam nadzieję, że nie nabroicie. Wrócę wieczorem. Miłego dnia. Bill." Co on ma z tym brojeniem co ? Zachichotałam i wyjęłam z szafek i lodówki wszystkie potrzebne produkty do zrobienia naleśników, które Kevin ubóstwiał. Wylewałam właśnie na patelnię pierwszą porcję, gdy poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu.
-Co tak ładnie pachnie ? - zamruczał mi do ucha Kev, a ja zaśmiałam się.
-Chcesz, żebym padła na zawał ? - pacnęłam go ręką w głowę. - Naleśniki.
-O Bogini. Kocham Cię. - pocałował mnie w policzek i mocniej przycisnął.
-Może tak wyjmiesz talerze ? Druga szafka u góry. - pokierowałam go, a on niechętnie odsunął się ode mnie w poszukiwaniu naczyń. Po chwili wyłożyłam na talerz pierwszego naleśnika, który jak zwykle nie wyszedł.
-Dziękuję. - usiadł na miejscu i zaczął smarować placek Nutellą.
-To co chcesz dzisiaj robić ? - zapytałam bawiąc się drewnianą płytką trzymaną w ręce.
-Hmm... Może kino, albo łyżwy ? - zapytał zajadając się smakołykiem.
-Jestem za. Tylko jeśli na łyżwach połamię nogi to będzie twoja wina. - zagroziłam mu przewracając naleśnika.
Zjedliśmy wspólnie śniadanie i ubraliśmy się ciepło, gotowi do wyjścia. Zakluczyłam drzwi, a pęk z dzwonkami wrzuciłam do torebki. Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę centrum.
-Masz tu jakichś przyjaciół ? - zapytam ni stąd ni zowąd powodując lekkie zmieszanie na mojej twarzy.
-Yyy... A po co ?  Przecież mam Ciebie prawda. - posłałam mu uśmiech, jednak go nie odwzajemnił. - No co ?
-Ale ja wyjadę, a wtedy zostaniesz sama.
-Znaczy moim sąsiadem jest chłopak, którego poznałam w sierocińcu. - Kev zrobił wielkie oczy. - Wiem wiem... straszny zbieg okoliczności prawda?
-A może on Cię śledzi ? Jest seryjnym mordercą i szuka swoich ofiar. - powiedział przerażającym głosem, a ja zaśmiałam się i uderzyłam go w ramię.
-Przestań, bo Ci jeszcze uwierzę.
-A co w tym złego ? Lepiej uważać na własnych sąsiadów.
-Kevin ! - skarciłam go, a ten tylko zachichotał. - Dzieciak.
-Głupek.
-Idiota.
-Ćwok.
-Agrr... ! Kończmy tę durną zabawę. - jęknęłam przewracając oczami i przyspieszajac kroku.
-Wiedziałem, że nie wytrzymasz dłużej ! - krzyknął uradowany, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Kevinie Spencerze Johannsonie, bo zaraz skrócę Cię w kolankach. - powiedziałam chcąc nadać mojemu głosu surową barwę, ale ten tylko wyśmiał mnie i minął.
-Aktorką to Ty nie będziesz. - skomentował, ale widząc jak moje policzki płoną ze złości, rzucił krótkie 'ups' i pobiegł przed siebie. - Przepraszam !
-I tak umrzesz w męczarniach ! - krzyknęłam za nim na co ludzie przechodzący chodnikiem mogli pomyśleć, że jest z nami źle, albo uciekamy z psychiatryka. W końcu chłopak zatrzymał się i podparł dłońmi o kolana. Wskoczyłam mu na plecy powodując jego upadem w zaspe śniegu. - Mam cię udusić, czy posiekać na kawałki i rozesłać znajomym ? - zapytałam z szerokim uśmiechem, a ten zaśmiał się i rzucił we mnie śniegiem - Ey ! - oddałam mu, a on ponownie.
Tym sposobem na lodowisko dotarliśmy po godzinie, gdy normalnie droga zajmowała jakieś 15 minut. Wypożyczyliśmy łyżwy i przebraliśmy buty. Jeszcze trzy lata temu jeździłam na łyżwach przez całą zimę, co roku, ale znudziło mi się to.
-Pamiętaj, że ja jestem drugi raz na lodzie. - poinformował mnie Kevin, który wchodząc na lód od razu złapał się barierki. Zaśmiałam się i podjechałam do niego.
-Ręka. - wyciągnęłam dłoń przed siebie, a ten pochwycił ją. - W prawo i w lewo, uczyłam Cię kiedyś. - powtórzyłam instrukcję, a ten pokiwał głową. Po chwili jednak przewrócił nas oboje. Zaśmialiśmy się głośno nie zważając na to, że nasze tyłki były poobijane.
Jeździliśmy kilka godzin. Wciągnęła mnie nauka Kevina. Nigdy nie miałam gorszego ucznia. Po tych kilku godzinach załapał o co chodzi i jeździł już jak przeciętniak. Wróciliśmy do domu i przygotowaliśmy wspólnie obiad...




Zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na podłogę. Nie wiedziałam, że wyjazd Kevina będzie tak bolał. Czułam jak zabiera ze sobą jakąś część z mojego wnętrza. Z naszego podjazdu odjechał czarny jeep, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Najchętniej wybiegłabym z domu i podążyła za nim, aby mnie stąd zabrał.
-Brooke ? - koło mnie usiadł Bill i przyglądał mi się badawczo. - Nie płacz. Niedługo pewnie znów przyjedzie. - próbował mnie pocieszyć, ale jego słowa nic dla mnie nie znaczyły. Nie słuchałam go w ogóle. W głowie miałam pustkę. Podniosłam się i bez słowa powędrowałam do góry. Wzięłam szybki prysznic i podeszłam do okna. Księżyc był w pełni, a niebo bezchmurne. Po chwili ze sklepienia zaczęły spadać delikatne płatki śniegu. Zasunęłam rolety i podeszłam do łóżka. Położyłam się i przykryłam kołdrą pod samą brodę. Byłam strasznie śpiąca, ale twardo trzymałam otwarte oczy. Nie chciałam zasnąć. Bałam się. Od tamtej nocy, kiedy przyśniła mi się mama. Co noc ten sen nawiedzał mnie ponownie. Normalnie budziłam się i Kevin mnie przytulał, ale teraz ? Co zrobię ? Chwyciłam pluszowego miśka, który leżał obok mnie. Miał być taką rekompensatą. Walczyłam ze sobą długo, ale po kilkunastu minutach znużenie wzięło górę. Ciężkie powieki opadły, a ja odleciałam.
Sztywne ciało.
Krew.
Sanitariusze.
Czarny worek.
Oślepiające światło.
Otworzyłam moje zapłakane oczy. Od momentu zaśnięcia nie zmieniłam w ogóle pozycji. Podniosłam się i podparłam na łokciach. Po moim czole leciały krople potu, a po policzkach, krople łez. Nie wiedziałam dlaczego tak reaguję na ten sen. Strasznie brakowało mi mamy, ale czas był się z tym pogodzić. Przytuliłam do siebie mocno mojego pluszowego miśka. Nie pomagało. Wręcz przeciwnie. Łzy jeszcze szybciej spływały drobnymi strumieniami po moich policzkach. Podniosłam się i podeszłam do okna. Nie wiedziałam co tak na prawdę chcę zrobić. Chodziłam po pokoju, ale przed oczami miałam stale te same sceny. Zaczęłam mieć jakieś halucynacje, że zaraz na moim łóżku ujrzę ciało mamy. Otworzyłam drzwi i podążyłam korytarzem.Otworzyłam drzwi od sypialni Billa. Od razu uderzył mnie przyjemny chłód. Podeszłam do łóżka i potrząsnęłam delikatnie ciałem mężczyzny.
-Brooke... Co się stało ? - zerwał się z miejsca i dotknął moich ramion. Łzy ograniczały mi widoczność.
-Mogę z Tobą spać. Miałam zły sen. - wychlipałam, a ten wpatrywał się cały czas w moje oczy. Chyba nie wierzył w to co mówię. - Proszę. - dopowiedziałam, a ten od razu zrobił mi miejsce. Zajęłam prawą stronę łóżka. Nie wytrzymałam dłużej. Nie mogłam. Po prostu przysunęłam się do Billa i mocno go przytuliłam. Bałam się, że albo mnie odepchnie, albo po prostu poczeka, aż go puszcze. Pomyliłam się. Ten przycisnął mnie bliżej siebie.
-Spokojnie. Proszę nie płacz. - wypowiedział troskliwym głosem tak, że mnie aż ścisnęło za serce.
-Kocham Cię... tato. - te trzy słowa spowodowały, że od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Miałam ojca i nie bałam się do tego przyznać. Zdjęłam z siebie maskę kapryśnej dziewczynki i pokazałam swoje prawdziwe oblicze. Miałam nadzieję, że teraz wszystko się zmieni. Nasze kontakty się poprawią, a ja w końcu poczuję się tutaj jak w domu.
-Ja też Cię kocham córeczko. - odpowiedział łamiącym się głosem, na co ja wybuchłam jeszcze większym płaczem. Tym razem polały się łzy szczęścia. Te, których już dawno nie wylałam. Wtuliłam się mocniej w klatkę piersiową ojca i starałam się uspokoić. Ten głaskał moje włosy wolną ręką, a mój oddech spowolnił. Zamknęłam mimowolnie oczy i po chwili odpłynęłam.






Kochani wiem, że długo nic nie pisałam. Nie pytajcie dlaczego, bo sama nie odpowiem. Chociaż... nie chciało mi się i tyle, wiem jestem leniem. Ale teraz postaram się to zmienić ;D No i w końcu EURO jest to trzeba oglądać ;D Trzymam kciuki za Polskę ((;


I co podoba wam się to, że pogodziłam Brooke z Bill'ym ? ;p


Kocham Was <3
black.character

7 komentarzy:

  1. To zakończenie było przepiękne... (:
    Teraz ja sama nie wiem, co powiedzieć... Po Twoich tak wyjątkowych słowach ledwo dotykam ziemi, ale chcę Ci powiedzieć, że ja też jestem bardzo dumna, że Cię znam i mam okazję Cię cały czas poznawać ; ***
    Kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny < 3
    Popłakałam się. Dobrze, że od teraz będą żyć w zgodzie ; )
    Czekam nn ! ; **

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :D Dobrze ze się pogodzili ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietnie ze się pogodzili , tak się ciepłej mi na sercu zrobiło w trakcie czytania :D miło by bylo jakby była z Kevinem:D zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. jednym słowem CUDO! jak masz czas i ochotę to -- www.winged-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham tego bloga, błagam cię nie każ mi więcej aż tyle czekać! Aaa i fajnie by było gdyby była z Levisem, bo jakoś tak go lubię bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. dziwna inaczej, nie!
    Ja chcę Kevina! ;)
    Ale może pozostawmy wybór naszej artystce.

    Kuuurde, to co ty piszesz to jest magia, nic mnie jeszcze tak nie wciągnęło (tzn. mówię o takich opowiadaniach właśnie) a trochę ich czytywałam.
    Aj tam Euro, już odpadliśmy, zabieraj się za nowy rozdział, bo jesteś NIESAMOWITA! Dziewczyyno, masz talent.

    OdpowiedzUsuń